Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Paweł Bączek 12.09.2019

A. Lipiński: kolejna kadencja PiS potrzebna, by wygrać z postkomunizmem

– Po 1989 roku liczne fabryki likwidowano, ponieważ władali nimi ludzie z aparatu PZPR, którzy pozbywali się tego majątku, by zyskać prywatne pieniądze. Między innymi dlatego tak trudno do końca pozbyć się wpływów postkomunistycznych. Jednak jeśli PiS utrzyma władzę przez kolejną kadencję, pewne zjawiska zostaną ostatecznie wyeliminowane – mówi wiceprezes PiS Adam Lipiński, kandydat na posła z okręgu legnicko-jeleniogórskiego.

kaczyński 1200.jpg
Jarosław Kaczyński: przywróciliśmy demokracji właściwy sens

Wiele z propozycji programowych PiS – zwłaszcza tych, które mają być finansowane z budżetu państwa – spotyka się z niewiarą, że znajdą się na nie pieniądze. Skąd pewność, że obietnice uda się zrealizować?

Kiedy cztery lata proponowaliśmy różnego rodzaju transfery na programy społeczne, przedstawiciele czy to opozycji, czy także niektórych mediów, oceniali, że to nie może się udać. Tak było chociażby w przypadku programu demograficznego „Rodzina 500+”. W roku 2015 były minister finansów Jacek Rostowski mówił, że na obietnice, które PiS złożył, „pieniędzy po prostu nie ma i nie będzie do końca tej kadencji”. Nie przypominam sobie, by przeprosił za takie wypowiedzi. Tymczasem okazało się, że przy dobrej woli – a także przy rozsądnym sprawowaniu władzy – te pieniądze udało się znaleźć. Więcej – w tej chwili opozycja zapewnia, że nie odbierze wprowadzonych przez PiS programów socjalnych, takich jak 500+, co zważywszy na poprzednie deklaracje i krytykę, odbieram jako totalną aberrację. W czasach kiedy władzę sprawował Donald Tusk i wspomniany przeze mnie minister finansów Jacek Rostowski, jakoś nie udało się wprowadzić podobnych programów. A proszę spojrzeć, co stało się przez ostatnie cztery lata: 500+ najpierw na drugie i kolejne, teraz także na pierwsze dziecko, program 300+ na wyprawkę szkolną, i tak dalej.

Mateusz Morawiecki 1200.jpg
ZUS od dochodu. Premier deklaruje, że nikt nie zapłaci wyższych składek

Z kolei w przypadku zapowiedzi dotyczących podniesienia płacy minimalnej do 3 tys. zł do końca 2021 roku, a następnie do 4 tys. zł do końca 2023 roku pojawiają się obawy, że rozreguluje to rynek pracy.

Te obawy są nieuzasadnione, a podniesienie wynagrodzeń to po prostu konieczność. Zresztą skoro mówimy o obietnicach wyborczych, to mniej ważne, kto co zaproponuje, ale ważne, jaką kto ma wiarygodność, jeśli idzie o realizację tego, co zapowiadał. Każdy może nieco ponad miesiąc przed wyborami deklarować, że wprowadzi to czy tamto, licytować się z innymi. Jeśli chodzi o obietnice przedstawicieli Platformy Obywatelskiej, są w mojej ocenie całkowicie niewiarygodne właśnie, chociażby ze względu na te zmiany stanowiska w sprawie 500+.

W Lublinie prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił nie tylko o konkretnych propozycjach programowych, ale także o zjawisku „późnego postkomunizmu”. W jakich sferach życia jest on nadal odczuwalny?

Choćby w wymiarze sprawiedliwości. Osobnym tematem jest to, co dzieje się w mediach, ponieważ znamy wiele przypadków, że osoby, które były aktywne medialnie w czasach Polski Ludowej, które służyły komunistycznej propagandzie, nadal funkcjonują jako dziennikarze. To, jak postkomunizm broni swoich wpływów, jest widoczne bardzo wyraźnie, gdy spojrzymy na sprawę emerytur byłych esbeków. Ci ludzie otrzymywali w większości przypadków znacznie wyższe kwoty, niż otrzymuje przeciętny pracownik, kiedy zaś my postanowiliśmy zmienić tę sytuację, staliśmy się ofiarą ataków, nasze działania na rozmaite sposoby nadal usiłuje się kwestionować.

lichocka joanna_wojciech_kusinski1200 (1).jpg
Joanna Lichocka: opozycja obawia się osądu Polaków

Dlaczego wykorzenianie wpływów postkomunistycznych trwa tak długo?

Byłem uczestnikiem transformacji politycznej, jaka zachodziła w Polsce pod koniec lat 80. i na początku 90. Po roku 1989 środowiska postkomunistyczne w wielu sferach zachowały swoje wpływy; a to m.in. dzięki temu, że miało miejsce masowe uwłaszczanie się nomenklatury. Rząd Zjednoczonej Prawicy przeprowadza obecnie proces reindustrializacji Polski. Nie byłoby to konieczne, gdyby nie likwidacja licznych fabryk po 1989 roku. Często nie były one likwidowane dlatego, że były nierentowne, ale dlatego, że znajdowały się we władaniu różnych ludzi z aparatu PZPR, którzy pozbywali się tego majątku, by zyskać prywatne pieniądze. Poza tym – trzeba to powiedzieć uczciwie – wielu opozycjonistów nie umiało odnaleźć się w nowej rzeczywistości, wielu moich bliskich znajomych popadło w skrajną nędzę. Warto jednak wspomnieć również o tych odcinkach, gdzie walka z postkomunizmem okazała się skuteczna. Mam na myśli chociażby sprawę repolonizacji banków. Po przełomie polski kapitał miał mniejszość w systemie bankowym, teraz ma większość – dzięki PiS.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że o późnym postkomunizmie mówi w czasie teraźniejszym, choć ma nadzieję, że niedługo będzie on historią. Kiedy tak się stanie?

Myślę, że jeśli formacji politycznej, którą reprezentuję, uda się utrzymać władzę jeszcze przez przynajmniej najbliższą kadencję, to pewne zjawiska siłą rzeczy będą wyeliminowane.

ziobro123 sejm pap 1200.jpg
Zbigniew Ziobro zostaje na stanowisku. "Dajemy Polakom to, co obiecaliśmy"

A co, jeśli to opozycja wygra wybory?

Oczywiście mamy takie poczucie, że nasi konkurenci zrobią wiele, by wstrzymać sporą część przeprowadzanych przez nas reform. Zarazem jednak istnieje coś takiego jak opór społeczny. Zakładam, że na niektórych polach mógłby skutecznie zablokować niekorzystne decyzje. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że w razie przegranych wyborów zrobimy jakąś rewolucję. Wbrew pozorom to nie my jesteśmy zwolennikami demonstracji ulicznych i nasyłania na Polskę zagranicznych polityków, tylko nasi konkurenci, czyli Platforma Obywatelska et consortes.

Skoro mowa o konkurentach, to Koalicja Obywatelska wystawiła jako kandydatkę na premiera wicemarszałek Sejmu Małgorzatę Kidawę-Błońską. Jak ocenia Pan tę kandydaturę?

Nie znam jej zbyt dobrze, sprawia wrażenie osoby sympatycznej. Tyle że bycie sympatycznym w polityce to trochę zbyt mało, by być skutecznym.

Opozycja chętnie sięga też po osoby niegdyś związane z PiS. Myślę np. o Pawle Kowalu…

Powiem krótko: gdybym ja z jakichś przyczyn – czego zresztą absolutnie nie przewiduję – przestał zgadzać się z własną partią, to po prostu odszedłbym z polityki. Inne rozwiązania w większości przypadków uważam za niezbyt eleganckie.

Rozmawiała Magdalena Złotnicka

pb