Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Paweł Kurek 05.05.2020

Senat odrzucił ustawę o głosowaniu korespondencyjnym

Senat we wtorek wieczorem odrzucił ustawę ws. głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich 2020 r. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki ogłosił przerwę w obradach do jutra do godziny 10. Ustawa wraca teraz do Sejmu.
  • Senat odrzucił ustawę wprowadzającą powszechne głosowanie korespondencyjne w tegorocznych wyborach prezydenckich. Za odrzuceniem głosowało 50 senatorów, przeciw było 35, od głosu wstrzymał się jeden. Ustawa wróci teraz do Sejmu
  • Pierwotnie głosowanie miało odbyć się w środę, jednak wieczorem marszałek Tomasz Grodzki ogłosił przeprowadzenie głosowania tuż po zakończeniu debaty nad ustawą
  • Senatorowie Prawa i Sprawiedliwości podkreślali konieczność zorganizowania wyborów w przewidzianym konstytucją, majowym terminie
  • Stanisław Gogacz argumentował, że w związku z tym nieprzeprowadzenie głosowania może skutkować przerwaniem ciągłości urzędu Prezydenta RP, gdyż 6 sierpnia kończy się kadencja
  • W trakcie dyskusji senator Koalicji Obywatelskiej Sławomir Rybicki mówił, że proponowane w ustawie głosowanie nie będzie można nazwać "wyborami w rozumieniu prawa"
WITEK1200.jpg
Marszałek Sejmu zapowiada wniosek do TK. "Zapytam, czy przesunięcie wyborów będzie zgodne z konstytucją"

Za wnioskowanym przez trzy sejmowe komisje (ustawodawcza, praw człowieka i samorządu terytorialnego) odrzuceniem ustawy w całości było 50 senatorów (KO, KP-PSL, Lewica, dwie osoby z Koła Senatorów Niezależnych i jeden senator niezrzeszonych), przeciw opowiedziało się 35 (34 senatorów PiS i jeden senator KO - Władysław Komarnicki), a 1 osoba wstrzymała się od głosu (senator Józef Zając z klubu PiS).

Termin na zajęcie stanowiska przez Senat w sprawie tej ustawy mijał w środę 6 maja.

Głosowanie po przerwie

Senatorowie we wtorek przeprowadzili debatę nad ustawą. Do godz. 20 głos zabierali głównie senatorowie KO i PiS. Później została ogłoszona przerwa, a po niej z zabrania głosu zrezygnowała znaczna część zapisanych do debaty senatorów KO, głos zabrało tylko kilku senatorów PiS. Po zakończeniu debaty marszałek Senatu Tomasz Grodzki ogłosił krótką przerwę i zapowiedział, że po niej odbędzie się głosowanie.

Po wznowieniu obrad senator Marek Pęk zgłosił wniosek o zarządzenie 15 minut przerwy dla klubu PiS zaznaczając, że jest dobrym obyczajem senackim ogłaszanie przerwy na wniosek klubu. Ponieważ senatorowie KO zgłosili sprzeciw wobec wniosku Marka Pęka, odbyło się głosowanie, w którym za ogłoszeniem przerwy opowiedziało się 35 senatorów, przeciw było 51, nikt nie wstrzymał sie od głosu. Następnie odbyło się głosowanie, w którym Senat odrzucił ustawę ws głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich 2020 r.

Błażej Spychalski 1200.jpg
Spychalski: najważniejsze, żeby wybory odbyły się w konstytucyjnym terminie

Obawy opozycji o zdrowie pocztowców

Wcześniej, uzasadniając stanowisko trzech sejmowych komisji, które zarekomendowały odrzucenie ustawy, szef komisji praw człowieka, praworządności i petycji Aleksander Pociej (KO) mówił, że "przeprowadzenie wyborów w trybie głosowania korespondencyjnego może nie być do końca bezpieczne dla wyborców".

Zaznaczał, że eksperci w obszarze zdrowia generalnie nie są w stanie przesądzić, czy wybory w trybie głosowania korespondencyjnego będą bezpieczne pod względem epidemiologicznym. Przywołał przesłaną Senatowi opinię zarządu Polskiego Towarzystwa Epidemiologicznego, uznającego, że praca w komisji wyborczej przy okazji takich wyborów może skutkować zarażaniem się koronawirusem.

>>> [CZYTAJ TAKŻE] Członkowie władz Porozumienia: apelujemy o poparcie wyborów korespondencyjnych w maju

Aleksander Pociej przywoływał także opinię Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty, że ustawa nie eliminuje różnego rodzaju zagrożeń dla pracowników Poczty oraz opinię pocztowych związkowców, że zorganizowanie wyborów w trybie korespondencyjnym "oznacza decyzję o radykalnym zwiększeniu ryzyka zakażeń".

Apele senatorów PiS

Natomiast senator Marek Pęk (PiS) w imieniu mniejszości trzech połączonych senackich komisji uzasadniał wniosek o przyjęcie ustawy bez poprawek. 

- Z obowiązku przeprowadzenia tych wyborów nikt nas nie zwolnił, to jest obowiązek w tym stanie prawnym bezwarunkowy - podkreślał Marek Pęk. Dodał, że "sytuacja epidemiologiczna jest pod kontrolą państwa polskiego, państwo polskiej staje na wysokości zadania i w związku z tym nie można wyłączać dalszych elementów konstytucyjnego działania państwa i dlatego trzeba przeprowadzić wybory w trybie konstytucyjnym".

>>> [CZYTAJ TAKŻE] "Burzy wszelkie zasady parlamentaryzmu". Stanisław Karczewski o głosowaniu w Senacie

Z kolei senator Marek Borowski (KO) podczas debaty zaznaczył, że ustawa ws głosowania korespondencyjnego "nie nadaje się do zorganizowania wyborów". Według niego "została tak skonstruowana, że liczenie głosów z pierwszego głosowania nie zakończy się przed terminem II tury".

iluminacja na palacu pap 1200.jpg
Polska na rozstajnych drogach, czyli majowe wybierania w czasach poczwórnej kohabitacji

Stoper, koperta i nożyk

Marek Borowski zaprezentował przykładową kopertę zwrotną, która ma trafić do komisji wyborczej, zawierającą oświadczenie wyborcy i kopertę z wypełnioną kartą do głosowania. Senator przeprowadził symulację mającą na celu oszacowanie ile będzie trwało w komisji wyborczej zajęcie się taką jedną kopertą od jej rozcięcia i wyjęcia oświadczenia do policzenia tego głosu. Przy pomocy stopera i małego nożyka do rozcinania kopert senator zademonstrował ten proces, zaznaczając, że być może ktoś w komisji wyborczej będzie to robił sprawniej. Oświadczył następnie, że "eksperyment przeliczenia jednego głosu zajął mu 1 minutę 34 sekundy".

Senator zaznaczył, że w wyborach przeprowadzanych w normalnym trybie głosy liczone są w 25 tys. obwodowych komisji wyborczych i przeciętnie na jedną komisję przypada ok. tysiąca wyborców. Zgodnie z ustawą, nad którą debatują senatorowie, w wyborach prezydenckich mają pracować komisje gminne, czyli będzie ich niecałe 2,5 tys.

>>> [CZYTAJ TAKŻE] "Przeprowadzenie wyborów 10 maja 2020 r. niemożliwe". PKW odpowiada marszałek Sejmu

Senator podał przykład Krakowa, w którym ma być jedna gminna komisja wyborcza, a uprawnionych do głosowania jest w tym mieście ok. 600 tys. osób. Zakładając - mówił - że do wyborów pójdzie 40 proc. z nich, będzie 240 tys. kart. - Jeśli przeliczenie każdego głosu zajmuje minutę, to w Krakowie będzie to trwało 240 tys. minut, czyli 4 tys. godzin, pracując po 24 godziny na dobę, to 166 dni - powiedział Borowski.

Zaznaczył, że w gminnej komisji wyborczej, "może być maksymalnie 45 członków komisji". - W takim razie będą liczyć głosy 11 dni po 24 godziny na dobę, ale muszą robić przerwy - iść do domu, a ktoś musi pilnować urny - dodał Borowski podkreślając, że ten przykład można też zastosować do innych miast np Łodzi, czy Warszawy (choć tu mają pracować komisje dzielnicowe).

Pytania o dysponenta kart do głosowania

Krzysztof Kwiatkowski (niez.) stawiał pytanie, kto dziś dysponuje kartami do głosowania, wskazywał, że są to m.in. prywatne firmy i pracownicy pakujący pakiety wyborcze. Dodał, że karty wyborcze "wyciekają" i udostępnił je np. jeden z kandydatów na prezydenta.

Natomiast kart tych - jak mówił senator - nie ma w Państwowej Komisji Wyborczej, która zgodnie z przepisami odpowiada za organizację wyborów. Senator mówił, że karty mają szansę trafić do wyborców np. 9 maja, a dzień później 10 maja wyborcy mają przy pomocy tych kart zagłosować. A więc - stwierdził - w sytuacji epidemii nie ma się przy takim scenariuszu na względzie bezpieczeństwa Polek i Polaków, podczas gdy - dodał - zgodnie z przepisami książki oddawane do bibliotek muszą przejść długą kwarantannę.

Prof. Wojciech Roszkowski 1200.jpg
"Kryzys rządowy nie jest nam teraz potrzebny". Prof. Roszkowski do polityków Porozumienia

>>> [CZYTAJ TAKŻE] Członkowie władz Porozumienia: apelujemy o poparcie wyborów korespondencyjnych w maju

Krzysztof Kwiatkowski podkreślał ponadto, że nie wiadomo jeszcze jak mają być zabezpieczone skrzynki wyborcze. Również on zwracał uwagę, że liczenie głosów będzie trwało kilkanaście dni, a ewentualna druga tura ma być przeprowadzona w dwa tygodnie po pierwszej i musi być jeszcze czas na wydrukowanie kart na potrzeby drugiej tury.

Co z Polakami za granicą?

Krzysztof Kwiatkowski zwracał uwagę też uwagę, że ustawa wyklucza z głosowania m.in. Polaków mieszkających za granicą; mówił, że w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych głosowało ponad 300 tys. obywateli przebywających za granicą, a do udziału w tegorocznych wyborach zarejestrowało się 20 tys. osób. Senator wskazywał też, że ustawa uniemożliwia zagłosowanie wszystkim tym, których meldunek nie jest tożsamy z faktycznym miejscem przebywania, a to kolejnych kilkaset tysięcy obywateli.

>>> [CZYTAJ TAKŻE] Kukiz stawia PiS warunki ws. poparcia wyborów korespondencyjnych. Terlecki odpowiada

W sumie, jak powiedział Krzysztof Kwiatkowski, ustawa ws. głosowania korespondencyjnego nie daje szansy zagłosowania ponad 1 mln obywateli. - Nie przyjmujmy tej ustawy w imię odpowiedzialności za zdrowie, życie Polaków, w imię odpowiedzialności za standardy demokratycznego państwa prawa - apelował Krzysztof Kwiatkowski.

Apele Bogdana Borusewicza o porozumienie

Wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz (KO) mówił, że ustawa narusza powszechność wyborów, ponieważ wyklucza część wyborców, obywateli polskich uprawnionych do głosowania; mówił, że chodzi m.in. o Polaków za granicą, ale także wyborców słabowidzących i z uszkodzeniami wzroku, a takich jest pół miliona. Borusewicz przekonywał, że ustawa narusza także zasadę równości i nie zapewnia tajności głosowania.

Ocenił też, że ustawa doprowadzi do zmiany ustroju i obawia się, że będzie to krok w stronę ustroju autorytarnego. Według niego, "część społeczeństwa nie uzna tych wyborów - nie uzna wybranego prezydenta". - Tę ustawę trzeba odrzucić, ale oczywiście po odrzuceniu tej ustawy trzeba doprowadzić do porozumienia, ale nie na takich zasadach, jakie proponujecie - mówił Bogdan Borusewicz do senatorów PiS.

PAP sejm głosowanie 1200.jpg
"Ciągłość państwa jest najistotniejsza". Ozdoba o głosowaniu korespondencyjnym

Ryzyko "kryzysu ustrojowego"

Michał Seweryński (PiS) powiedział ocenił, że jeśli nie będzie wyborów do 23 maja, "to kraj wpadnie w kryzys ustrojowy, ponieważ wygaśnie mandat prezydenta" i nie będzie głowy państwa. Według niego ustawa gwarantuje wolne wybory obywatelom, a nie - jak mówili senatorowie opozycji - prowadzi w stronę autorytaryzmu. - Każdy zadecyduje sam, czy pójdzie zagłosować i na kogo. Takiej tyranii ja bym się nie bał - mówił Seweryński.

Inny senator PiS Jerzy Czerwiński pytał, co w sytuacji zagrożenia powinna robić opozycja i odpowiadał, że powinna pomóc w konstytucyjnym przeprowadzeniu wyborów, które nie narażałyby obywateli w obecnej sytuacji epidemicznej na utratę zdrowia lub życia. - Mogliście pomóc nam w przeprowadzeniu dobrych, na ile to jest możliwe wyborów w tym stanie, który jest, teraz, nie zawinionym ani przez nas, ani przez was, a przyjęliście pozycję opozycji totalnej. Historia was rozliczy z tego - powiedział Jerzy Czerwiński pod adresem polityków opozycji.

>>> [CZYTAJ TAKŻE] Karnkowski: w sytuacji kryzysowej środowisko Gowina włączyło się w polityczną walkę

Senator Stanisław Gogacz (PiS) apelował do opozycji, by nie dorowadzić do tego, że po 6 sierpnia nie będzie prezydenta, bo będzie to też miało konsekwencje międzynarodowe. - Wówczas w oczach opinii światowej bardzo dużo byśmy stracili - ocenił.

Kolejne głosowanie w Sejmie

Teraz ustawa wróci do Sejmu. Do odrzucenia w Sejmie stanowiska Senatu wymagana jest bezwzględna większość głosów - o jeden głos więcej, niż wszystkich pozostałych głosów (przeciw i wstrzymujących się). Obecnie klub PiS liczy 235 posłów, spośród których 18 to posłowie koalicyjnego Porozumienia.


Układ sił w parlamencie (PAP) Układ sił w parlamencie (PAP)

Ustawa o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta RP zarządzonych w 2020 r. została uchwalona przez Sejm 6 kwietnia z inicjatywy PiS i przewiduje, że głosowanie w tegorocznych wyborach prezydenckich ma być tylko korespondencyjne. Nowe przepisy dają też marszałkowi Sejmu możliwość przesunięcia terminu wyborów, jednak w granicach wyznaczonych przez konstytucję (czyli najpóźniej na 23 maja).

pkur, mbl