Zakłady aluminium w miejscowości Ajka w zachodnich Węgrzech, właściciel zbiornika z którego wyciekło ponad milion metrów sześciennych toksycznego mułu - wznowiły po dwóch tygodniach produkcję. Mimo że stare obwałowania zbiornika grożą ponownym pęknięciem, do swoich domów powracają również mieszkańcy Kolontaru. Prezydent Pal Schmitt i premier Viktor Orban zaapelowali do Węgrów o udzielanie pomocy humanitarnej poszkodowanym.
Gyorgi Bakondi - zarządca komisaryczny Magyar Aluminium powiedział, że wznowienie produkcji nie grozi nową katastrofą ekologiczną. Muł będzie składowany w innym, rezerwowym zbiorniku. Zakłady, które należą do największych tego rodzaju na Węgrzech, zatrudniają 1100 osób. Ich zamknięcie groziłoby zarówno zniszczeniem linii technologicznych jak i zwiększeniem bezrobocia w regionie.
To nie koniec śledztwa
Decyzja o uruchomieniu zakładów nie oznacza zakończenia śledztwa w tej sprawie - zapowiedział Gyorgi Bakondi. Zarząd komisaryczny potrwa co najmniej dwa lata. Węgierski rząd będzie nadzorował produkcję i składowanie odpadów.
Do swoich domów wracają również mieszkańcy Kolontaru położonego najbliżej miejsca wycieku toksycznych odpadów. Mimo że kolejne pęknięcie starej tamy zbiornika powiększą się z godziny na godzinę, węgierski rząd uważa, że nowe umocnienia powstrzymają ewentualny wyciek toksycznego błota.
Decyzję węgierskiego sztabu kryzysowego skrytykowała organizacja Greenpeace twierdząc, że na powrót obywateli jest jeszcze za wcześnie, a toksyczny pył, który unosi się nad obszarem katastrofy jest nadal niebezpieczny dla ludzi.
kh