Przewodniczący sojuszu pisze w nim między innymi, że Państwo nie może wyręczać Kościoła w powinnościach.
W liście czytamy także, że sprawy trudne wymagają chęci zrozumienie racji przeciwstawnych i kompromisu. "Prosimy też nie oczekiwać, że pod wpływem słownej i instytucjonalnej presji, bo rzeczywistych argumentów w tym mało, porzucimy własne przekonania i odmówimy ludziom niemogącym mieć dzieci, a pragnących ich, prawa do tego szczęścia" - pisze dalej Grzegorz Napieralski.
W liście jest także mowa o nadużywaniu prawa głosu w sprawach publicznych. "Nie możemy pogodzić się z atakowaniem, krzywdzeniem i poniżaniem ludzi, którzy w dążeniu do posiadania dzieci sięgają po metodę in vitro. Ranią nas i bolą złe, pogardliwe i głęboko niesprawiedliwe słowa przyrównujące in vitro do eugeniki. Takie słowa nie powinny padać z żadnych ust, również z ust ludzi reprezentujących autorytet Kościoła. Tymczasem dowiadujemy się, że rodzice dzieci poczętych metodą in vitro zapowiedzieli powołanie stowarzyszenia do ochrony swoich dzieci. Przed kim? Przed polskimi biskupami?!" - pisze Grzegorz Napieralski.
W liście szef sojuszu zaznacza także, że in vitro jest metodą legalną i od kilkudziesięciu lat stosowaną i prosi o to by biskupi swoim "autorytarnym tonem" nie odbierali ludziom prawa do szczęścia i decydowania o własnym losie.
kh