Wiele dzieci uchodźców, zamiast do POZ, trafia na szpitalną izbę przyjęć z błahymi infekcjami, przez co wydłużają się kolejki. - Osoby, które przychodzą na izbę przyjęć, mówią, że tak zostały poinformowane, że tu mogą się zgłosić z każdym problemem medycznym - powiedziała pediatra Aleksandra Zima ze Szpitala Dziecięcego im. św. Ludwika.
Według szacunków pediatry, od 30 do 50 proc. dzieci uchodźców, które przychodzą na izbę przyjęć, powinno udać się do przychodni POZ, ponieważ ich infekcje nie są groźne - chodzi głównie o katar i stany podgorączkowe. W takich przypadkach wystarczy badanie lekarskie i przepisanie leków.
W jej ocenie obywatele Ukrainy, uciekający przed wojną, są niedoinformowani jeśli chodzi o miejsca, w których mogą uzyskać pomoc medyczną - nie mają właściwych numerów telefonów, nie mają adresów innych placówek medycznych, właściwszych dla konkretnych dolegliwości.