Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Rafał Kowalczyk 25.01.2011

Moskwa: atak terrorystyczny czy prowokacja? "Prawdy nie poznamy nigdy"

- Prawdy o tym zamachu nie poznamy nigdy. Rosja jest państwem autorytarnym i policyjnym i ujawnia tylko to, w czym ma interes - uważa Łukasz Warzecha.
Moskwa: atak terrorystyczny czy prowokacja? Prawdy nie poznamy nigdy(fot. PAP/EPA/YURI KOCHETKOV)

- Niczego nie możemy wykluczyć: to mógł być atak islamskich radykałów, ale również prowokacja służb specjalnych, bo takie wydarzenia w historii Rosji miały już miejsce. Jeżeli to forma prowokacji, pytanie przeciwko komu – mówił Łukasz Warzecha, publicysta "Faktu" w radiowej "Trójce".

Zofia Wojtkowska z "Newsweeka" podkreśliła, że ludzie z Kaukazu mają wiele powodów żeby Rosji nienawidzić. – Na razie, to dziwne, nikt się do zamachu nie przyznał. Zazwyczaj było tak, że kolejne grupy bojowników się podpisywały się pod takimi akcjami – powiedziała Wojtkowska. Zdaniem publicystki, zapowiedzi, że prezydent Rosji, Dmitrij Miedwiediew, chce ukarać właścicieli lotniska, brzmią jak z opowieści o dobrym carze, który teraz będzie ścinał głowy winnym.

Publicyści zgodzili się, że popierając walkę o niepodległość Czeczeni, nie można godzić się na takie działania bojowników.

Ataki czy prowokacje?

1 września 2004, szkoła w Biesłanie w Północnej Osetii w Rosji została opanowana przez grupę uzbrojonych terrorystów. Prowadzono negocjacje z napastnikami, a po dwóch dniach, nastąpił szturm wojsk rosyjskich. Zginęło 400 osób, w tym około 171 dzieci. Zginęło też 32 napastników i 11 żołnierzy służb specjalnych.

We wrześniu 1999 roku w Wołgodońsku doszło do wybuchu przed 9-piętrowym blokiem mieszkalnym. Kilka dni później w Riazaniu policja udaremniła próbę wysadzenia w powietrze podobnego bloku. W tej sprawie, mimo działań policji, nie zatrzymano nikogo. Media pisały wówczas o podsłuchanej przez pracownika telekomunikacji rozmowie, w której ktoś ostrzegał swoich rozmówców i kazał uważać na milicyjne patrole. Okazało się, że numer telefonu, z którego dzwoniono należał do FSB w Moskwie. Po 48 godzinach FSB stwierdziło, że były to ćwiczenia.

Dwoje terrorystów

Zamachu na lotnisko Domodiedowo dokonało dwoje terrorystów, kobieta i mężczyzna - informuje agencja RIA Nowosti, powołując się na źródła w rosyjskich organach bezpieczeństwa. Sprawcy zginęli na miejscu.

Według informatorów RIA Nowosti, zamach miał cechy ataków organizowanych przez terrorystów z Północnego Kaukazu. Ładunek wybuchowy o sile odpowiadającej 5 kilogramom trotylu znajdował się w torebce, którą miała przy sobie kobieta. Aby zwiększyć siłę rażenia, do materiału wybuchowego dodano kawałki stalowego drutu. Bomba wybuchła w momencie, w którym kobieta otworzyła torebkę. Prowadzący śledztwo nie wykluczają, że sprawcy chcieli zostawić torebkę i odejść, ale ładunek eksplodował za wcześnie.

Służby nie zadziałały odpowiednio?

Dziennikarze snują teorie na temat pracy służb specjalnych i przebiegu poniedziałkowego zamachu terrorystycznego, w którym zginęło 35 osób, a 180 zostało rannych.

"Rossijskaja Gazieta" dotarła do informacji o tym, że służby specjalne wiedziały o przygotowywanym ataku terrorysty-samobójcy, ale poszukiwały zamachowca w innych rejonach Moskwy. Dziennik ujawnia, że badane są dwie wersje zdarzenia. Według jednej, bomba znajdowała się na pokładzie samolotu lecącego do Moskwy, ale z niewyjaśnionych powodów eksplodowała dopiero w hali przylotów. Inna wersja sugeruje, że terrorystka przyjechała na lotnisko samochodem w towarzystwie trzech mężczyzn i sama zdetonowała bombę w tłumie osób oczekujących na pasażerów.

rk