Przebywając w Londynie, gdy w Kairze przedstawiciele Fatahu i Hamasu podpisali dokument, izraelski premier ostro umowę skrytykował. - To, co stało się dziś w Kairze, to potężny cios dla pokoju i wielkie zwycięstwo terroryzmu - powiedział Beniamin Netanjachu.
Zajęcie dokładnie przeciwnego stanowiska doradzali mu specjaliści z jego własnego ministerstwa spraw zagranicznych. Według poufnego dokumentu, którego treść ujawniła izraelska gazeta "Haarec", analitycy resortu spraw zagranicznych radzili, żeby umowę palestyńską poprzeć. W ich ocenie porozumienie dwóch palestyńskich ugrupowań "stwarza strategiczne możliwości na prawdziwą zmianę w kontekście Palestyny".
W dokumencie napisano też, że zamiast potępiania umowy, Izrael powinien zastosować tu bardziej konstruktywne podejście. Chodzi między innymi o skoordynowanie swojego stanowiska ze Stanami Zjednoczonymi, które są przychylne porozumieniu. - To wzmocniłoby interesy Izraela - czytamy w dokumencie.
W raporcie pojawiło się kilka zaleceń - między innymi takie, by Izrael domagał się od społeczności międzynarodowej, by ta ustaliła szczegółowe zasady funkcjonowania nowego palestyńskiego rządu jedności narodowej.
Izraelski rząd uważa porozumienie lewicowego Fatahu z fundamentalistycznym Hamasem za skandal, uznając że to wyrażenie poparcia obu ugrupowań dla terrorystycznych metod stosowanych przez Hamas. Organizacja ta nie uznaje istnienia państwa Izraela i dąży do jego zniszczenia, prowadząc m.in. codzienny ostrzał rakietowy południowego Izraela z rządzonej przez siebie Strefy Gazy. Właśnie stanowisko wobec Izraela było głównym punktem sporu między partiami, niemal uniemożliwiając zawarcie porozumienia dziś podpisanego w Kairze.
W ramach umowy skłocone do tej pory partie mają powołać wspólny rząd jedności narodowej, który panować będzie nad oboma terytoriami - Strefą Gazy i Zachodnim Brzegiem - aż do przeprowadzenia nowych wyborów.
IAR, Reuters, "Haarec", sg