Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Agnieszka Jaremczak 14.11.2013

Marsz niepodległości. Organizatorzy krytykują policję

"Brutalna łapanka", "brak zabezpieczenia manifestacji" "napieranie na maszerujących ludzi" - to tylko niektóre zarzuty organizatorów tegorocznego marszu niepodległości pod adresem policji.
Zamieszki na trasie Marszu Niepodległości w WarszawieZamieszki na trasie Marszu Niepodległości w Warszawie PAP/Tomasz Gzell

Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witold Tumanowicz złoży skargę się decyzji o rozwiązaniu marszu do Sądu Administracyjnego. Jego zdaniem była to decyzja bezprawna i niebezpieczna z punktu widzenia ochrony tłumu, który nie miał możliwości rozejścia się.

Innego zdania był ratusz. W poniedziałek, po tym jak na ulicach Warszawy doszło do zamieszek - została podjęta decyzja o jego rozwiązaniu.

<<< Więcej o wydarzeniach 11 listiopada w Warszawie - czytaj tutaj >>>

Trzy dni po tamtych zamieszkach organizatorzy marszu potępili burdy i wyrazili uznanie dla straży marszu. Ich zdaniem ochrona obiektów oddalonych od trasy manifestacji nie należała do strażników ale była obowiązkiem policji.
Tumanowicz krytycznie ocenił niektóre działania policji. Zarzucił jej napieranie na maszerujących ludzi, brutalną łapankę na Placu Na Rozdrożu i brak zabezpieczenia manifestacji od strony lewackiego squatu, w którym znajdowali się uzbrojeni w koktajle Mołotowa bojówkarze.
Organizatorzy marszu wyrazili również ubolewanie z powodu incydentu, do którego doszło przed budynkiem ambasady rosyjskiej. Na teren ambasady poleciały race, a budka strażnicza - została spalona.

Prezes
Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witold Tumanowicz (C), członkowie Rady Decyzyjnej Ruchu Narodowego Krzysztof Bosak (L) i Robert Winnicki (P)

W oświadczeniu stwierdzono jednak, że w stosunkach polsko-rosyjskich jest wiele problemów istotniejszych niż spalona budka strażnicza. Według Tumanowicza poziom nagonki medialnej rozpętanej wokół tej sprawy jest zupełnie nieadekwatny do skali wydarzenia.
Tomasz Stasiak odpowiedzialny za warszawskie struktury straży marszu niepodległości zapewnił, że wbrew zarzutom straż nie przepuszczała chuliganów ale starała się ograniczyć ogniska zapalne między innymi separując ich od policji. Według niego, już na początku marszu w tłum manifestantów wmieszało się klika grup młodych ludzi zainteresowanych głównie bijatyką i rozróbą. Grupy te dopuściły się serii bandyckich napaści na uczestników marszu, strażników i osoby postronne.
Stasiak ocenił liczbę tych osób na 200-300. Jak powiedział, dochodziło do rzucania kamieniami w policję i innych chuligańskich zachowań, które mogły spowodować wkroczenie zwartych oddziałów policji w tłum, bijatykę i tragedię. Jego zdaniem, straż marszu "poprzez odpowiednią postawę spełniła swoje zadanie bo uniemożliwiła taki rozwój sytuacji".
Z kolei były poseł LPR, Krzysztof Bosak zaapelował do dziennikarzy by chuliganów nie nazywać "narodowcami". Jak tłumaczył, narodowcy to osoby, które działają w organizacjach narodowych a nie te, które torpedują ich działania.
W przyszłym roku Marsz Niepodległości ma się odbyć z zmienionej formule. Organizatorzy uznali, że tegoroczne incydenty nie sprzyjają promocji idei narodowej. Dlatego zmiana formuły ma umożliwić między innymi skuteczną eliminację skandalicznie zachowujących się osób oraz ograniczyć ryzyko związane z "wrogą działalnością służb państwowych wobec Marszu".

Marsz został zorganizowany przez Stowarzyszenie "Marsz Niepodległości" we współpracy z Młodzieżą Wszechpolską i Obozem Narodowo-Radykalnym. Miasto szacuje, że usuwanie zniszczeń będzie kosztować około 120 tysięcy złotych.

IAR/asop