Wiktor Janukowycz nie może spać spokojnie. Wstrzymanie przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE sprawiło, że tysiące Ukraińców wyszło na ulice. Największe protesty odbywają się w Kijowie. Zdaniem Oleksandra Suszko z kijowskiego Instytutu Współpracy Euroatlantyckiej, Ukraina udowodniła, że chce do Europy. Skala protestów nawet jeśli nie wpłynie na najbliższe decyzje ukraińskich władz, to pokazała wolę większości społeczeństwa.
Na razie Janukowycz twardo będzie bronił swojego stanowiska. Zdaniem Jacka Kucharczyka, prezydent "okopie się na swoich pozycjach". Wbrew niezadowoleniu, które wyrażają Ukraińcy. Wskazuje na to logika działania ukraińskiego przywódcy. Szef Instytutu Spraw Publicznych twierdzi, że polityka Janukowycza w ostatnich miesiącach była nastawiona nie na kalkulowanie geopolitycznych interesów Ukrainy, ale wynikała z osobistego poczucia zagrożenia. Kucharczyk nie wyklucza, że w razie nasilenia protestów Janukowycz może na nie zareagować bardzo agresywnie.Już teraz w Kijowie doszło do starć milicji z demonstrantami.
Wyrażane dziś oburzenie Ukraińców może odbić się czkawką Janukowyczowi. Protesty, oprócz wyrażenia woli eurointegracji wynikają również z niezadowolenia obecną władzą. Kucharczyk twierdzi, że protesty mogą stać się początkiem większej rewolty przeciwko prezydenturze. Janukowycz jest postrzegany jako skorumpowany i dbający o interesy wąskiej kliki ludzi związanych z prezydentem.
Słowa Kucharczyka potwierdzają wydarzenia ze Lwowae, gdzie na ulice wyszło demonstrować około 10 tysięcy studentów. Wznosili oni okrzyki: "Precz z bandą!", "Boże Narodzenie bez Janukowycza!", "Rewolucja!"
Władze ukraińskie tłumaczą, że przerwa przygotowaniach do stowarzyszenia z UE spowodowana jest troską o bezpieczeństwo narodowe.
IAR/asop