Poznali się i pokochali podczas wakacji, na które on przyjechał z rodzicami, a ona z siostrą. Spędzili razem 10 dni i to wystarczyło, by Michał zaczął myśleć o możliwości kolejnego spotkania. Tatiana przyznaje, że była realistką, nie sądziła wtedy, że ta znajomość zmieni jej życie.
- On był obcokrajowcem, nie mówił po rosyjsku, a ja miałam plany przeniesienia się do Moskwy albo Petersburga, ale nie do Polski - wspomina. Zaskoczył ją fakt, że mężczyzna pokonał dzielącą ich barierę 11 tysięcy kilometrów. Po jakimś czasie oświadczył się i zaczęli planować ślub. Dziś wciąż mieszkają w dwóch różnych krajach. - Mimo to uważam, że jesteśmy szczęśliwym małżeństwem - podkreśla Michał.
Tatiana i Michał fot. z arch. pryw.
Ale uroczystość wiązała się nie tylko ze szczęściem. Na 10 dni przed planowanym ślubem Michał dowiedział się, że jest śmiertelnie chory.
- Lekarz powiedział, że właściwie łatwiej byłoby wymienić organy, na których nowotworu nie ma - wspomina. Pierwszą osobą, którą zawiadomił była Tatiana.
- To nie koniec świata, są ludzie, którzy przechodzą tę chorobę. Trzeba wierzyć i iść dalej. W trzecim dniu jego pierwszej chemii wzięliśmy ślub. Możemy się rozwieść z wielu innych powodów, jak normalni ludzie, ale ta choroba nie wpływa na nasz związek - mówi żona z mocą.
Przeszli serię jego operacji, leczenie, żartują, że rozmawiają więcej niż pary, które mieszkają ze sobą. Jak radzą sobie z myślą, że być może nie będą mogli mieć dzieci? O czym marzy Michał? I co dla Tatiany oznacza czekanie? Zapraszamy do wysłuchania całego reportażu Jana Kasi "11 godzin".