Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Jaremczak 09.12.2014

Mistrale popłyną do Rosji? Francja zwleka z decyzją [analiza]

Niespodziewane spotkanie prezydentów Francji i Rosji nie dało odpowiedzi na pytanie co dalej z okrętami desantowymi typu Mistral. Władimir Putin daje Paryżowi czas do końca roku. Jeśli nie otrzyma okrętów będzie domagać się zwrotu pieniędzy.

Kontrakt zawarty między Francją a Rosją dotyczy dwóch okrętów desantowych: "Władywostok" i "Sewastopol". Opiewa na kwotę 1,2 miliarda euro. Umowę zawarto za czasów prezydentury Nicolasa Sarkozy'ego w czerwcu 2011 roku. Była to pierwsza tak duża umowa na import sprzętu wojskowego zawarta między państwem należącym do NATO a Moskwą. Przeciwko przekazaniu Rosji Mistrali protestowała Gruzja, państwa bałtyckie oraz USA.

Mistrale to nowoczesne jednostki łączące cechy pływających doków i okrętów dowodzenia. Mogą transportować 450 żołnierzy, do 70 wozów bojowych, śmigłowce, łodzie desantowe. Jednostki te, przeznaczone są także do operacji na Morzu Arktycznym, są jednocześnie lodołamaczami, a technologii do tego dostarczyła Rosja i to ona musi wyrazić zgodę na sprzedaż okrętów komuś innemu.

Pierwszy okręt miał być dostarczony Rosji w październiku 2014 roku. Pod koniec października Moskwa ogłosiła, że otrzymała od francuskiej stoczni DCNS zaproszenie na 14 listopada do odbioru pierwszej jednostki. Francja zdementowała te doniesienia. Zdymisjonowano odpowiedzialnego za dostawę okrętów Yves'a Destefanisa, który przesłał Rosjanom zaproszenie.

Francja uzależnia przekazanie wybudowanego już pierwszego okrętu o nazwie "Władywostok" od uregulowania kryzysu ukraińskiego. Pierwszy sygnał prezydent Hollande wysłał w tej sprawie podczas szczytu państw NATO w Newport. Jak tłumaczył Pałac Elizejski sytuacja na Ukrainie jest poważna, a działania podjęte przez Federację Rosyjską we wschodniej części tego kraju "stoją w sprzeczności z podwalinami europejskiego bezpieczeństwa". Jeszcze przed szczytem, Paryż uzależniał sprzedaż Mistrali od decyzji Unii Europejskiej w sprawie ewentualnego embarga na dostawy broni dla Rosji.

Decyzja o wstrzymaniu sprzedaży Mistrali wywołała nad Sekwaną falę krytyki. Zdaniem szefowej Frontu Narodowego Marine Le Pen rząd Francji ugiął się pod presją USA. - To bardzo poważna decyzja, po pierwsze dlatego, że jest sprzeczna z interesami kraju - oburzała się Le Pen. Jak tłumaczyła, Francja będzie musiała zapłacić karę, jeśli nie dostarczy okrętów.

Stanowisko Paryża spodobało się natomiast w Waszyngtonie. - To mądra decyzja - głosiło oświadczenie Departamentu Stanu. To właśnie Stany Zjednoczone a także Wielka Brytania wywierały presję na Francję, by wstrzymała sprzedaż Mistrali. Także Polska należy do grona tych państw, które uważają, że nie można z jednej strony nakładać na Rosję sankcji za agresję na Ukrainie, a z drugiej strony - dostarczać jej broni.

- Jesteśmy przeciwni temu, żeby nasz sojusznik i partner w Unii Europejskiej sprzedawał tak zaawansowaną broń państwu, które prowadzi agresywną politykę i stanowi potencjalne zagrożenie dla Europy - mówił w listopadzie minister obrony i wicepremier Tomasz Siemoniak. - To ciężka i złożona sprawa dla Francuzów. Presja na Francję jest bardzo duża. Mam nadzieję, że Francja podejmie decyzję, kierując się interesami swojej obecności w Sojuszu - dopowiadał. Zdaniem doradcy szefa MON gen. Bogusława Packa w sytuacji, gdy Rosja zajęła Krym i cały czas jest w konflikcie z Ukrainą, trudno zgodzić się na "dozbrajanie" rosyjskiej armii. Do tego Moskwa nie ukrywa, że traktuje NATO, jak wroga.- To jest test, test dla Francji, dla sojuszników - tłumaczył generał.

Rosja zapowiada, że jeśli Francja wycofa się z transakcji, będzie musiała zapłacić wysokie kary - mówi się o 3,5 mld euro. Zarazem, na początku listopada rosyjskie media podały, że Paryż może odłożyć przekazanie pierwszego Mistrala jeszcze o trzy miesiące nie łamiąc warunków kontraktu.

W minioną sobotę doszło do niezaplanowanego spotkania prezydentów Francji i Rosji na moskiewskim lotnisku rządowym „Wnukowo-2". Francois Hollande zatrzymał się w Moskwie w drodze powrotnej z Kazachstanu. Decyzję o przystanku w Moskwie podobno podjął w ostatniej chwili. Jego rozmowa z Władimirem Putinem trwała dwie godziny. Była to pierwsza wizyta zachodniego polityka, od czasu wybuchu konfliktu na wschodzie Ukrainy, w stolicy Rosji. Głównym tematem rozmowy była właśnie sytuacja na Ukrainie. Zarówno Paryż, jak i Moskwa zapewniają, że o Mistralach nie było mowy. - Hollande nie podjął tego tematu, a z naszej strony też nie było prób jego poruszenia - mówił doradca Putina Jurij Uszakow.

Jednocześnie przypomniał, że jeśli Rosja nie otrzyma Mistrali będzie dochodziła swoich praw. - Jest kontrakt, wychodzimy z założenia, że będzie on dotrzymany, a jeśli nie - liczymy na zwrot pieniędzy, które wpłaciliśmy - oznajmił rosyjski przywódca. Kreml nie zdradza w jakiej walucie Rosja będzie domagać się odszkodowania. Rosja chce złożyć pozew, najprawdopodobniej do Europejskiego Sądu Arbitrażowego.

Francuski premier Manuel Valls oświadczył w poniedziałek, że "na tym etapie" nie można mówić o fiasku. Dodał, że "w aspekcie dyplomatycznym nie zostały spełnione warunki dostawy".

KRYZYS NA UKRAINIE - serwis specjalny >>>

Ewentualna decyzja o zerwaniu kontraktu z Rosją może być źle przyjęta przez obywateli Francji. W połowie listopada "Le Figaro" opublikowało swój sondaż, z którego wynika, że zdecydowana większość badanych chce, by Mistrale popłynęły do Rosji. Według komentatorów Francuzi obawiają się, że niezrealizowanie zamówienia odbije się na stoczniowcach z Saint-Nazaire, którzy obecnie pracują nad drugim okrętem.

Z kolei dotrzymanie warunków kontraktu może negatywnie odbić się na relacjach Paryża z państwami NATO. Już zaczynają pobrzmiewać groźby, że część państw, w tym kraje bałtyckie i Polska mogą zamknąć swój rynek przed francuskim przemysłem zbrojeniowym.

Agnieszka Jaremczak/PolskieRadio.pl