- Andrzej Kowalski, mój pradziad, założył tę firmę w 1864 r. Starszą firmą od mojej jest tylko Blikle - mówi z dumą właściciel zakładu zajmującego się grawerstwem i stemplarstwem.
Niestety ostatnie takie miejsca, małe rodzinne firmy z piękną historią i wystrojem powoli znikają z ulic stolicy. Niektóre przetrwały niejedną wojnę, a wykańcza je rynek. A przecież tak przyjemnie jest usiąść w starej kawiarni czy kupić lekarstwa w aptece, która wystrojem przypomina dawne czasy. Takie miejsca to kawał historii miasta, jego klimatu.
- Na każdej szufladce do przechowywania nasion znajduje się piękne okucie z miejscem do wsadzenia karteczki, na której można by napisać co jest zawartością szuflady - opisuje prawdopodobnie stuletnie meble w sklepie z nasionami bohaterka reportażu. - Z piwnicy wyciągnęliśmy przepiękną, czerwoną wagę. Stoi tam wciąż niezwykłej urody kasa. To już jest bardziej skomplikowany mechanizm, ale na pewno przywrócimy jej jeszcze dawną świetność. Włącznie z neonem, który wisiał nad sklepem naszego wuja z napisem "Nasiona" - deklaruje.
Zapraszamy do wysłuchania reportażu Urszuli Żółtowskiej-Tomaszewskiej "A jednak żal", w którym zaglądamy do starych, rodzinnych sklepików i zakładów w Warszawie.
Reportaży na antenie Trójki można słuchać od poniedziałku do czwartku o godz. 18.15.