Instytucja Babki, zwanej też nieco obraźliwie szeptuchą, istnieje na Podlasiu od wieków. Chodzą do nich młodzi i starzy, wykształceni i niewykształceni. Ona zapowiada, czyli leczy, uzdrawia, doradza. Oczywiście oficjalnie mieszkańcy Podlasia mówią, że to stare zabobony i przeszłość. Ale Babka jest w każdej wsi.
Zarówno mama, jak i babcia pani Lucyny Kozłowskiej leczyły ludzi z "cugu", czyli przewiania. - Osoba chora musiała usiąść pod piecem, babcia brała z popielnika szklankę popiołu z drzew owocowych, którą przykrywała materiałem i wodziła po głowie i wokół twarzy cierpiącego w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara modląc się przy tym - opowiada w reportażu. Po trzech takich zabiegach "pacjent" czuł się lepiej.
Zachęcony opowieściami Adam Bogoryja Zakrzewski postanowił porozmawiać z prawdziwą Babką. - Jak człowiek jedzie z wiarą, to pomaga. Ale trzeba wierzyć - powiedziała kobieta, gdy reportażysta zapytał o poradę.
Państwo Stepaniukowie, nauczyciele, którzy korzystali z pomocy tej samej szeptuchy i podkreślają, że wszystko, co robi Babka, robi nieodpłatnie z nadzieją, że uda jej się pomóc. - Nikogo nie wyrzuca, czuje się w obowiązku pomóc, a jeśli ludzie zostawią pieniądze - przeznacza je na Cerkiew - wyjaśnia biolożka.
Czy działalność Babek uznawana jest za coś nieczystego? Wysłuchaj całego reportażu Hanny i Adama Bogoryja Zakrzewskich "Jak boli, to do Babki", a dowiesz się jak pomagają podlaskie szeptuchy.
"Reportaży" na antenie Trójki można słuchać od poniedziałku do czwartku o godz. 18.15.