25 września ukazała się książka Marcina Mellera "Między wariatami. Opowieści terenowo-przygodowe". To zbiór tekstów o rozmaitym charakterze: są tu znakomite reportaże (przede wszystkim, choć nie wyłącznie, wojenne), komentarze po latach, mówiące o tym, jak te reportaże powstawały, a także wybór felietonów na tematy bieżące.
O życiowych meandrach, o różnicy między doświadczeniami tragicznymi a komicznymi, o pomyśle na życie "między wariatami" Jerzy Sosnowski rozmawiał z Marcinem Mellerem w "Klubie Trójki".
Gość audycji wspominał przełomowe spotkanie w jego życiu. W 1992 roku, w wieku 23 lat na imprezie poznał Krzysztofa Millera, fotoreportera wojennego. Ten zaproponował mu wyjazd do Afganistanu. Redakcja "Polityki", w której Meller pracował, nie zgodziła się na wyjazd, uznając Afganistan za... mało ciekawy. Zaproponowała mu jednak by wyruszył do Karabachu, gdzie toczyła się wojna.
- Pojechałem tam z powodów sztubackich, zresztą nie kryję tego w tej książce. Oczywiście byłem zainteresowany światem, wiedziałem, co tam się dzieje, ale u samych źródeł tego pragnienia było po prostu chłopackie pragnienie przygody. Naoglądałem się za dużo filmów o wojnach, zwłaszcza takich w wersji przygodowo-romantycznej. A potem nastąpiło zderzenie z prawdziwą wojną, która wyglądała trochę inaczej niż w filmie - mówił.
Marcin Meller zdradził na antenie Trójki, że reportażystą, którego najbardziej podziwia i na którym się wychował jest Ryszard Kapuściński. - Byłem też zafascynowany Curzio Malaparte, szczególnie jego książką "Kaputt" i nieco zapomnianym Wojciechem Giełżyńskim - mówił gość Jerzego Sosnowskiego.
Do słuchania audycji "Klub Trójki" zapraszamy od poniedziałku do czwartku po godzinie 21.00.
(pg)