NBP podkreśla ponadto, że należy unikać działań publicznych, które ograniczają odporność sektora bankowego na materializację zagrożeń lub istotnie osłabiają jego zdolność do tworzenia niezbędnych buforów kapitałowych.
Polskie banki to liderzy w regionie
Tę pozytywną diagnozę potwierdza też Marcin Mazurek z Inteliace Research, firmy która przeprowadziła badanie "Top 200 banks in CEE", gość Polskiego Radia 24.
– Polski sektor bankowy jest dobrze dokapitalizowany, większość banków komercyjnych jest mocna kapitałowo. Nasze badanie obejmowało Europę Środkową i Wschodnią, bez Rosji i Austrii, a wynika z niego, że nasz sektor bankowy jest np. dwa razy bardziej zyskowny od pozostałych krajów razem wziętych, a nawet razem z Polską. Co oznacza, że kondycja sektorów bankowych w innych krajach naszego regionu jest przeciętnie dużo gorsza.
Między 2011 a 2014 rokiem polska branża bankowa powiększyła się o 70 mld euro, czeska o nieco ponad 10 mld euro, a węgierska skurczyła się o 5 mld euro.
– Czechy są historycznie rynkiem bankowym dosyć dobrze rozwiniętym. Baza, z której rynek czeski rósł jest dużo większa, stąd te przyrosty procentowe są tam znacznie niższe niż w Polsce. Węgry są z kolei przykładem państwa, gdzie rząd Orbana od 2010 roku prowadzi bardzo restrykcyjną, antybankową politykę. Stąd ich olbrzymie obciążenia, i banki te nie są w stanie odbudowywać kapitałów. I dlatego banki mają się coraz gorzej na Węgrzech – ocenia Marcin Mazurek.
W Polsce jest dobrze, ale…
NBP wydaje taki raport co pół roku, i zarówno z tych danych, jak i danych KNF wynika, że sektor jest bezpieczny i odporny na różne rodzaje szoków. Zarówno na te gospodarcze, jak i te związane ze wzrostem stóp procentowych, czy też kursu walutowego itd.
– Cechą polskiego sektora finansowego jest to, że jest on zrównoważony. I rośnie w takim tempie, jak polska gospodarka. Czyli z jednej strony nie stanowi żadnego dopalacza dla gospodarki, co jest ważne. Bo sektor bankowy jest podstawą sektora finansowego w Polsce, i to on pożycza pieniądze, czyli nasze depozyty, w związku z czym musi prowadzić bardzo konserwatywną politykę zarządzania ryzykiem, i dlatego nie może stanowić takiego dopalacza – wyjaśnia gość Jedynki Jacek Bartkiewicz, członek zarządu NBP.
Możemy więc czuć się bezpiecznie. Bankowy Fundusz Gwarancyjny daje nam zapewnienie wypłaty do 100 tys. euro. – To jest tylko dodatkowe zabezpieczenie, bo generalnie możemy się też czuć bezpiecznie, i nasze depozyty są bezpieczne – dodaje.
– Polska jest największym rynkiem w regionie, ale w Polsce działa mniej dużych banków niż w regionie. Mamy np. 28 dużych banków, (ok. 612 mln euro aktywów), a w Czechach takich banków jest 27, czyli niewiele mniej. Jesteśmy więc jeszcze rynkiem stosunkowo mało ubankowionym. Nasze aktywa na 1 mieszkańca wynoszą ok. 9 tys. euro, a w Czechach to jest 18 tys. euro – wylicza gość Polskiego Radia 24.
… jest problem: kredyty we frankach
Ale jest nierozwiązana ciągle sprawa kredytów frankowych. Szczególnie była ona jaskrawa, gdy na początku roku frank szwajcarski wystrzelił w górę, potem trochę się osłabił, ale jednak kosztuje prawie 4 zł. Pojawiły się różne propozycje rozwiązania tego problemu. Rząd chce pomóc wybranym kredytobiorcom, a np. PiS chce pomóc wszystkim i przewalutować kredyty po kursie z dnia zaciągnięcia.
– Stanowisko banku centralnego w tym zakresie jest trochę odmienne. Po pierwsze udział kredytów frankowych w aktywach sektora bankowego wynosi 9 proc., w związku z tym to nie jest problem systemowy. Stanowisko prezesa NBP Marka Belki, że jest to tykająca bomba, którą banki powinny się zająć, jest nadal aktualne. Ale ten problem trzeba rozwiązać trochę w inny sposób niż ustawowy. Często porównuje się w tym przypadku Polskę z Węgrami, ale sytuacja w węgierskim sektorze bankowym była kompletnie odmienna od tej w polskim – podkreśla Bartkiewicz.
Po pierwsze poziom stóp procentowych we franku szwajcarskim na Węgrzech przekraczał 6 proc., w Polsce to nieco ponad 2 proc. Po drugie poziom kredytów zagrożonych w sektorze w 2014 roku wynosił 42 proc., a w naszym sektorze to tylko 3 proc. I po trzecie, w wyniku tej operacji mamy do czynienia z faktem, że za okres kryzysu od roku 2008 do dzisiaj w Polsce poziom kredytowania zarówno ludności, jak i przedsiębiorstw wynosi 50 proc. i to jest najwyższy wskaźnik w Europie. A na Węgrzech obniżył się o ponad 30 proc.
– Czyli część banków „delewarowała się” widząc, że perspektywy gospodarki węgierskiej nie są najlepsze – zauważa gość Jedynki.
Zamiast ustawy współpraca bank-frankowicz
Dlatego problem kredytów frankowych trzeba rozwiązać poprzez działania nadzorcze, które będą tworzyły bodźce ekonomiczne dla banków, aby każdy z tych banków rozwiązał problem ze swoimi klientami.
– Po pierwsze banki mają bardzo różne tzw. vintage tych kredytów. Jedni udzielali ich intensywnie w latach 2004–2005, inni w latach 2007–2008, czyli w tym najgorszym okresie, a jeszcze inni robili to do roku 2011, kiedy inni już np. w roku 2009 zaprzestali. Co to jest stymulacja nadzorcza? – otóż nadzorca powinien w większym stopniu zażądać buforów kapitałowych dla banków zaangażowanych w kredyty frankowe. Tak, aby miały one stymulację do tego, że rozwiązanie tego problemu wspólnie z klientami jest dla nich korzystne także ekonomicznie. To nie znaczy, że cały ciężar mają ponieść klienci, te ciężary muszą być rozłożone równomiernie. Natomiast ten przypadek daje szansę rozwiązania tego problemu w sposób ostateczny – tłumaczy członek zarządu NBP.
Gospodarka Szwajcarii jest mniejsza niż gospodarka Polski. Ten kraj jest traktowany jako bezpieczna przystań. Jeśli jednak jest jakiś bąbel, jakaś bańka spekulacyjna w związku z frankiem i kiedyś pęknie, a stopy w złotych za pięć lat pójdą w górę, to wtedy klienci którzy będą mieli przewalutowane kredyty powiedzą, że państwo dwa razy „zrobiło ich w konia”. Najpierw pozwoliło im udzielić kredytów frankowych, a potem kazało im konwertować się na złote i oni znowu stracili. A to wszystko mogło się przecież opłacać…
– Stąd to rozwiązanie w relacjach klient – bank, pod kontrolą nadzoru mikro ostrożnościowego, czyli Komisji Nadzoru Finansowego. To rozwiązanie najbardziej efektywne i ostateczne – uważa Jacek Bartkiewicz.
Ryzyka wg bankowców
Każde rozwiązanie, każdy pomysł szczególnie w dziedzinie finansów, niesie ze sobą obawy, wątpliwości i czasem nawet widoczne zagrożenia. Ale nie wszystko można przewidzieć.
– Jako sektor bankowy nie obawiamy się tego, co ma charakter obiektywny, tak jak np. niskie stopy. My się bardziej obawiamy czegoś, czego nie można przewidzieć, a co może mieć charakter albo populistyczny, albo polityczny. Jeżeli awantura wokół SKOK-ów będzie trwała i nie będzie systemowego rozwiązania, a problem będzie rozwiązywany poprzez sięganie do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, to obciążenia najpierw bezpośrednie dla Funduszu, a potem pośrednio dla banków mogą być bardzo duże. To może być wielokrotność tej wypłaconej już kwoty, a BFG zapłacił już 3, 2 mld zł na ratowanie tych SKOK-ów, które upadły – przypomina Mieczysław Groszek, wiceprezes ZBP.
Druga sprawa to jest zapowiadany bankowy podatek od aktywów, który jest bardzo dziwnie skonstruowany.
– Czyli jest to bardziej danina niż podatek. Bo podatek jest zazwyczaj w związku z osiąganym zyskiem. To jest bardzo zła przesłanka, i widać już skutki tego poprzez spadek kursu banków na GPW – podkreśla Mieczysław Groszek, wiceprezes ZBP.
Zagrożone SKOK-i powróciły…
KNF wprowadził zarządy komisaryczne w dwóch kolejnych Kasach, Trybunał Konstytucyjny rozpatruje skargi dotyczące przepisów w związku z nimi, a w raporcie NBP można przeczytać, że jest to jedyny sektor, w którym sytuacja się pogorszyła.
– To prawda. Ale z drugiej strony trzeba pamiętać, ze SKOK-i to jest 1 proc. sektora. Czyli systemowo nie są ważne. Oczywiście, ma rację prezes Groszek, mówiąc że to się przekłada pośrednio na obciążenia banków i klientów, bo działalność SKOK-ów jest substytucyjna do działalności bankowej. W związku z tym, nawet gdyby tego sektora nie było, to wiadomo, że ta przestrzeń zostanie zagospodarowana – ocenia gość Jedynki.
… i korzystają ze wszystkich praw i gwarancji
Jedyny problem polega na tym, że depozyty w SKOK-ach są gwarantowane przez BFG tak samo, jak depozyty w bankach, a przez 20 lat polski sektor bankowy wspólnie z NBP budował siłę Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
– Byliśmy uznawani – w okresie prac nad nową dyrektywą BRR o uporządkowanej upadłości i likwidacji banków, czyli mechanizmy resolution opisane i usankcjonowane w dyrektywie BRR – jako kraj wzorcowy, jeśli chodzi o kapitalizację funduszu gwarancyjnego. Natomiast ta sytuacja w czarnym scenariuszu może doprowadzić do tego, że będziemy musieli ten fundusz budować, czyli sektor bankowy będzie musiał go budować od nowa. I stąd zapewne zaniepokojenie ZBP – wyjaśnia Jacek Bartkiewicz.
Bankowy Fundusz gwarantuje nie tylko depozyty, ale i – co może demoralizować – odsetki od lokat. Jeżeli więc SKOK oferuje odsetki na poziomie 5 proc., a w bankach to jest 2 proc. , to i tak te 5 proc. klient otrzyma z BFG.
– Wszystkie rozwiązania powinny powodować brak zachęt dla tzw. pokusy nadużycia (z ang. moral hazard), też w kwestii kredytów frankowych. Rozwiązanie powinno być takie, które nie angażuje środków publicznych. To nie powinno być tak, że ktoś narozrabiał, a ktoś inny powinien za to zapłacić. A tak to wygląda w tym przypadku – ocenia gość Jedynki.
Natomiast co do podatku bankowego, to został on wprowadzony w tych krajach, które musiały ratować sektor bankowy. – U nas tego nie ma. Po drugie trzeba na ten podatek patrzeć kompleksowo, czyli rozwiązania kredytów we frankach, nowe składki na BFG, podatek bankowy – te wszystkie elementy wzięte razem stanowią o konsekwencjach. Dlatego też w naszych rekomendacjach zwracamy uwagę na to, że działania publiczne mogą zaszkodzić zdrowiu sektora finansowego – przestrzega Jacek Bartkiewicz.
Obecnie sytuacja jest stabilna. Banki komercyjne przynoszą ok. 15 mld zł zysku netto rocznie. Trudno tym zachwiać. Te nowe obciążenia musiałyby być wyższe od zysku.
– Jednak wystarczyłby podatek od aktywów, taki jak na Węgrzech, czyli 50,5 proc. i banki straciłyby połowę zysku netto. I jeśli do tego dołożyć podatek od transakcji i przewalutowanie kredytów w kwocie 5–10 mld zł, to banki popadłyby w kłopoty. A w tym roku i tak mamy tendencję do spadku zysku netto – dodaje Marcin Mazurek.
Tymczasem wg raportu "Top 200 banks in CEE" w elicie dwustu największych banków w regionie (z wyłączeniem Austrii i Rosji) znajduje się 28 polskich. Na pierwszym miejscu, w całym zestawieniu, jest PKO BP.
Krzysztof Rzyman, Błażej Prośniewski, Karolina Mózgowiec, Małgorzata Byrska