Rozmowa dotyczyła wydarzeń politycznych na Białorusi. - Jeszcze rok temu nikt nie przypuszczał, że istnieje coś takiego jak społeczeństwo białoruskie. Widzimy, że w tym kraju oprócz władzy jest jeszcze 10 mln obywateli, którzy żądają swoich praw. W tej sytuacji białoruski kąsek utknął Kremlowi w gardle - ocenił Andrzej Łomanowski.
Tysiące ludzi przed rezydencją Łukaszenki. W Mińsku masowe protesty
- Gdyby nie jawne wsparcie rosyjskie, Łukaszenka już dawno by upadł. Protestujący nie mają jednak jasnej struktury organizacyjnej. Ostatnio Paweł Łatuszko wyjechał do Warszawy, Swiatłana Cichanouska wyjechała na Litwę, abp. Tadeusza Kondrusiewicza na Białoruś nie wpuszczono. Zbuntowanemu społeczeństwu nie bardzo ma kto przewodzić - zwrócił uwagę.
Jego zdaniem "wielki sąsiad Białorusi ze wschodu liczy na pogrążanie się tego kraju w chaosie i kolapsie gospodarczym, aby wtedy mógł wyciągnąć do niego pomocną dłoń w zamian za resztki suwerenności. Jeśli Kreml zacznie zjadać Białoruś, nie wiadomo jak zareagują Białorusini. Póki co Rosjanom nie udało się sformatować tam żadnych ruchów separatystycznych".
25:23 PR24_MPLS 2020_09_06-19-33-16.mp3 Andrzej Łomanowski o sytuacji na Białorusi (Świat w Powiększeniu/PR24)
Więcej w nagraniu.