Jak wspomina w "Czwartym Wymiarze" Kamil Jasieński, historia auta Polonez sięga końcówki 1972 r. Wówczas to na najwyższym szczeblu partyjnym ustalono linię rozwoju produktów FSO. Zaplanowano wprowadzenie następcy modelu 125P. Miał nim zostać właśnie FSO Polonez, czyli w zamyśle auto... luksusowe. - Miała to być taka nasza socjalistyczna limuzyna, przeznaczona dla kadry dyrektorskiej oraz zamożnych rodzin. Oczywiście była to fikcja, jak większość założeń w socjalizmie. Przede wszystkim dlatego, że Polonez żadną limuzyną nie był. Było to po prostu dość funkcjonalne pięciodrzwiowe auto, na dobrą sprawę już w momencie wejścia na rynek dość przestarzałe, jeśli chodzi o konstrukcję - powiedział Adam Kornacki z TVN Turbo.
PRZECZYTAJ TEŻ: "Absurdy PRL-u" odkrywają tajemnice dawnych lat
Za wykonanie auta wzięli się włoscy konstruktorzy. Polskie władze postawiły ich przed dość trudnym zadaniem, gdyż celem była... sprzedaż Poloneza również na rynkach zachodnioeuropejskich i amerykańskim. Założenia nie w pełni udało się zrealizować, ale w Polsce auto cieszyło się popularnością. - Ludzie go polubili, bo w sumie nie mieli wyjścia. Alternatyw za wielu nie było. Poloneza można było zobaczyć w serialach, filmach, dla młodych ludzi na pewno był wręcz symbolem szpanu - uważa ekspert.
ZOBACZ: Nowa Warszawa rodzi się z pasji
Patrząc jednak z dystansem, na chłodno, dziś trudno znaleźć w Polonezie wiele zalet. Już w momencie produkcji auto było zacofane w stosunku do podobnych samochodów wypuszczanych na świecie. - Poza tym był ciężki, napęd na tylne koła mógł przy braku opon zimowych stanowić spore niebezpieczeństwo w mroźne miesiące - przypomniał Kornacki.
Poloneza produkowano w latach 1978-2002. Nie tylko w warszawskich zakładach FSO, bo część samochodów złożono w... Kairze. Więcej o ich historii dowiesz się słuchając nagrania z "Czwartego Wymiaru".
ac, pg