- Kwoty są bardzo różne, czasem nieadekwatne do wysiłku. Zdarza się, że stoi się 12 godzin na dworze i czeka na kogoś, a potem okazuje się, że zdjęcie jest warte dla gazety 100-300 zł. Czasami natomiast idę przypadkowo z kolegą na kawę i robię zdjęcie, które sprzedaję za 3,5 tysiąca zł. Tak było w przypadku zdjęcia Gąsowskiego całującego się z Głogowską. W dwadzieścia minut zarobiłem dobrą wypłatę - mówi Marcin Wziątek, paparazzi.
Różnica między złym a dobrym zdjęciem w przypadku paparazzich nie ma nic wspólnego z walorami artystycznymi. Nie chodzi też o to, czy sfotografowana gwiazda prezentuje się na zdjęciu ładnie lub brzydko. - Istotne jest to, czy dany celebryta jest na topie. Jeżeli wszyscy zastanawiają się nad romansem Nergala, a ty przynosisz jego zdjęcie z jakąś kobietą, już wygrałeś. Nieważne, czy zdjęcie jest udane od technicznej strony. Ważne, że na jego podstawie może powstać zmyślony artykuł - wyjaśnia Wziątek.
Więcej o papparazzi i sprzęcie, na jakim pracują w nagraniu audycji.
pg