W klubie parlamentarnym Platformy Obywatelskiej pojawiły się niedawno dwa odrębne projekty dotyczące in vitro: Jarosława Gowina i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Kontrowersje dotyczyły wówczas kwestii zamrażania i ewentualnego niszczenia zarodków.
Przygotowano więc projekt rządowego rozporządzenia, które miałoby wprowadzić 3-letni program zdrowotny, w ramach którego in vitro miałoby być refundowane. Od lipca do końca przyszłego roku program obejmować miałby około 15 tys. par, które co najmniej przez ostatni rok podejmowały próby starania się o dziecko. – O tym, kto i kiedy się zakwalifikuje decydować będzie specjalna rada, która będzie ten program prowadziła – mówił minister zdrowia, Bartosz Arłukowicz. – Będą to nie urzędnicy, ale eksperci.
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości postanowili zgłosić sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Konstytucjonalista Marek Chmaj twierdzi jednak, że ta decyzja skazana jest na niepowodzenie, bo skarżyć w ten sposób można ustawy, albo umowy międzynarodowe. – Decyzja o zatwierdzeniu programu drogą rozporządzenia rządowego to pewien rodzaj szantażu w stosunku do własnego ugrupowania i koalicjantów – tłumaczy ekspert. – Najlepiej byłoby, gdyby regulowano te kwestie w drodze ustawy. Program ministerialny nie może zastępować ustawy, a minister – uzurpować sobie prawotwórczej działalności, która należy do Sejmu.
Dowiedz się więcej o politycznych przepychankach i przyszłości in vitro w Polsce, słuchając całego materiału z "Poranka OnLine".
(kd)