Błażej Prośniewski tym razem z reporterskim mikrofonem odwiedził czwórkowe studia, pokoje dziennikarzy i sprawdził jakie żarty robią sobie radiowcy na antenie.
Kuba Marcinowicz przypomina sobie wydarzenie - klasyk, które stało się już legendą miejską. - Serwisantka, która o pełnej godzinie czytała wiadomości siedziała w tym samym studiu, w którym był prowadzony "Poranek". Prowadzący postanowił podpalić serwisantce kartkę, z której czytała wiadomości. Dziennikarka dalej czytała serwis, próbując gasić kartkę - opowiada Kuba Marcinowicz.
Podstawowym źródem żartów są radiowe słuchawki, które każdy prowadzący audycję ma na uszach, by słyszeć uwagi i polecenia wydawców. Jednak i wydawców żarty się trzymają.
- Czasami się tak zdarza, że mamy w studiu jakiegoś przystojnego faceta i wtedy odzywa się wydawca i mówi: "może randeczka z tym panem" - opowiada Justyna Dżbik. - Wtedy już się nie da skoncentrować na poważnej rozmowie np. z Kubą Przygońskim.
Kuba Marcinowicz przypomina sobie również polewanie studyjnych krzeseł wodą, a prowadząca "Poranek OnLine" mówi o realizatorach "otwierających" mikrofony - co się wtedy dzieje dowiesz się słuchając załączonego materiału Błażeja Prośniewskiego z audycji Patryka Kuniszewicza "W cztery oczy".
(pj)