Młodzi chętnie opuszczają rodzinne miasta by rozpocząć studia i karierę w dużych metropoliach. Ciągnie ich do dużych ośrodków akademickich, bo podobno te, zapewniają lepszy start. Przyglądając się rankingom uczelni wyższych widać, że w czołówce znajdują się tylko duże szkoły, z dużych miast. To wynik tego, że ważnym kryterium przy ocenie jest renoma placówki.
- Renoma uczelni to jest coś budowanego przez wiele, wiele lat - mówi Piotr Muller przewodniczący Parlamentu Studentów RP. - Istnieje też przekonanie, że jeśli ktoś studiuje w mniejszej miejscowości, to w jakimś sensie nie ma możliwości wykorzystania takiego dużego potencjału naukowego jak w dużych ośrodkach - dodaje.
Stereotypowo studenci z prowincji oceniani są jako osoby gorzej wykształcone, tymczasem nie każda uczelnia zlokalizowana w dużym mieście umie wykorzystać możliwości jakie ono daje.
- Musimy patrzeć, jak uczelnie wykorzystują ten potencjał, który daje region - mówi gość Czwórki. - Faktycznie małe miejscowości trochę gorzej przyciągają dobrą kadrę naukową, bo tu włącza się stereotyp, że gorzej się mieszka w małych miastach - wyjaśnia.
Piotr Muller radzi by wybierając studia skupić się na jakości kształcenia proponowanej przez daną uczelnię, a nie na jej renomie, uczelnie w mniejszych miejscowościach często są wyspecjalizowane np. szkoła policji w Szczytnie.
Wkrótce będzie możliwość sprawdzenia jak sobie radzą na rynku pracy absolwenci poszczególnych uczelni - to będzie najlepszą rekomendacją.
Profesor Jan Fazlagic z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu i Akademii Finansów i Biznesu Vistula zauważa, że w małym mieście też można stworzyć dobrą szkołę, ale dużym nakładem kosztów. Duże miasta dają ekspozycję na inne nurty myślenia - co zdaniem profesora jest ich podstawowym atutem.
Prof. Jan Fazlagic i Piotr Muller są zgodni, że dyplomy nie gwarantują kariery zawodowej, liczy się chęć pracy i umiejętności, które się posiada, niezależnie od tego czy się dyplom posiada czy nie.
(pj)