W czwartek 7 października Straż Graniczna zatrzymała w stolicy pięć osób obywatelstwa syryjskiego, jemeńskiego i irackiego i kierowcę, obywatela Tadżykistanu. Jak poinformowali funkcjonariusze - pasażerowie nielegalnie przekroczyli granicę polsko-białoruską.
Prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie powiadomiła, że podejrzani usłyszeli zarzuty popełnienia czynu zabronionego. Chodzi o przekroczenie wbrew przepisom granicy RP we współdziałaniu z innymi osobami. Jak wskazała w rozmowie z portalem tvp.info prok. Skrzyniarz - jest on zagrożony karą pozbawienia wolności do trzech lat. - Kierowcy samochodu grozi z kolei kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu - dodała.
W sobotę sąd rejonowy zastosował środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania wobec obywatela Tadżykistanu. Został on zatrzymany na dwa miesiące.
Procedura migracyjna
Prokuratura poinformowała, że na podstawie wyjaśnień, jakie złożyli zatrzymani, udało się odtworzyć szczegóły zorganizowanego procederu migracyjnego - podał portal tvp.info.
– Osoby te dostały się drogą lotniczą na teren Białorusi – do Mińska. Część z nich od dłuższego czasu przebywała w Rosji. Po przybyciu do Mińska podejrzani spędzili kilka dni w hotelach, skąd wyruszyli taksówkami w kierunku polsko-białoruskiej granicy. Kolejne dni spędzili w lesie w oczekiwaniu na dogodny moment nielegalnego przekroczenia granicy. Za pośrednictwem komunikatorów internetowych cudzoziemcy uzyskali informację o lokalizacji miejsca przejścia i oczekiwania kierowcy, którego zadaniem było przetransportowanie ich do granicy z Niemcami – wyjaśniła prok. Aleksandra Skrzyniarz.
Podejrzani mówili, że otrzymali informację o możliwości przedostania się do Polski z terenu Białorusi - pisze portal tvp.info i dodaje, że Polska nie była celem podróży migrantów. Dziennikarze wskazują także, że zatrzymani chcieli przedostać się do Niemiec i Holandii. Za taką możliwość mieli zapłacić organizatorom przejazdu od dwóch do ośmiu tysięcy dolarów.
PR24/ho