Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Dariusz Adamski 19.11.2023

Media niezależne: opozycjonista przez rok nieświadomie współpracował z KGB, monitorując emigrację

Były opozycjonista z Mohylewa na Białorusi Ałeh Aksjonau został wciągnięty w grę KGB i przekazał rosyjskim służbom informacje o wydarzeniach, organizowanych przez białoruską diasporę w przekonaniu, że pracuje dla struktur UE – piszą białoruskie i rosyjskie media niezależne.

Media informują, że podczas poświęconego bezpieczeństwu seminarium online, zorganizowanego w sobotę przez Aksjonaua w Warszawie w Białoruskim Hubie Młodzieżowym, miał wystąpić za pośrednictwem łącza wideo "przedstawiciel UE".

Zamiast tego na ekranach pojawił się Kanstancin Byczak, oficer białoruskiego KGB (Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego). Poinformował on uczestników spotkania, że Aksjonau pracował dla tej białoruskiej służby, a zebranych na spotkaniu wezwał do "pokajania się" przed władzami. Materiał na ten temat opublikowała białoruska telewizja państwowa, a media niezależne próbują zweryfikować, ile w doniesieniach mediów reżimowych jest prawdy.

Myślał, ze pracuje dla komisji UE

Portal Pozirk przytacza wypowiedź Aksjonaua, który powiedział, że "myślał, iż współpracuje z przedstawicielem komisji UE ds. bezpieczeństwa" i przeprosił wszystkich, "których wciągnął w tę awanturę".

Według słów samego Aksjonaua mniej więcej rok temu otrzymał on ofertę pracy rzekomo dla "jakiejś komisji", a jego zadaniem miało być monitorowanie wydarzeń organizowanych przez białoruską emigrację. Miał, jak powiedział w wywiadzie dla portalu Mediazona, uczestniczyć w czterech imprezach. Zapewnia przy tym, że przekazywał jedynie informacje, które były dostępne publicznie (miał podawać m.in. liczbę i skład uczestników) ponieważ do innych nie miał dostępu. Mężczyzna powiedział, że został oszukany przez KGB i że "nawet taki? stare wygi jak on trafiają w pułapkę".

59-letni Aksjonau to były aktywista opozycyjnej Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji z Mohylewa; w lutym 2022 r. wyemigrował do Polski - podaje niezależny portal Nasza Niwa.


PAP/dad