W dwudniowych obradach biorą udział szefowie państw i rządów krajów członkowskich Unii Europejskiej, państw afrykańskich, szefowie: Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej oraz sekretarz generalny ONZ. Unijni i afykańscy przywódcy rozmawiali już o sytuacji w Republice Środkowoafrykańskiej. Jeszcze przed rozpoczęciem obrad odbył się "miniszczyt" z udziałem 27 państw afrykańskich i unijnych, które są najbardziej zaangażowane w działania w tym ogrniętym chaosem kraju. Zastanawiano się między innymi nad tym, jak ograniczyć przemoc i przywrócić porządek w Republice. W związku z udzielonym przez Polskę wsparciem wojskowym, zaproszenie na spotkanie otrzymał także Donald Tusk.
Więcej komentarzy do bieżącej sytuacji na świecie znajdziesz na podstronach audycji "Raport o stanie świata" oraz "Trzy strony świata".
- W sprawie nielegalnych imigrantów ten szczyt niewiele zmieni. Dopóki w Afryce sytuacja nie będzie stabilna, to ludzie będą próbowali przyjechać do Europy. Będą ryzykować życie, żeby przedostać się do ziemi obiecanej. Ci ludzie nie mają nic do stracenia - mówi Jarosław Jura.
To już 4. szczyt Unia- Afryka. - Poza podpisaniem kolejnych umów o współpracy, przełomu w relacjach między Europą, a Afryką nie ma. Europa organizuje te szczyty trochę w odpowiedzi na spotkania afrykańsko-chińskie. UE się zorientowała, że za chwilę w ogóle straci wpływ w Afryce - dodaje gość Łukasza Walewskiego.
- Chińczycy grają coraz większą rolę na tamtym kontynencie. Mam wrażenie, że skuteczność Chińczyków jest dużo większa niż UE. Nawet jeżeli chodzi o sposób organizacji tych szczytów i ich efekty. Chińczycy są skoncentrowani głównie na biznesie i relacjach gospodarczych. Starają się zaskarbić sobie dobre relacje z elitami politycznymi wszystkich krajów afrykańskich - twierdzi gość audycji "Trzy strony świata".
"3 strony świata" na antenie Trójki w poniedziałki i środy o godz. 16.45. Audycję przygotował Łukasz Walewski.
(mp)