Ambasador mówił o polskich szkołach przy okazji sprawdzianu języka polskiego, organizowanego w niedzielę przez ambasadę
Leszek Szerepka ocenił, że na Białorusi po polsku mówi w domu najwyżej kilka tysięcy osób, podczas gdy oficjalnie mniejszość polska liczy 300 tys. - To rezultat świadomej polityki władz sowieckich - podkreślił ambasador. Zwrócił uwagę, że chociaż po obu stronach granicy sowieckiej Litwy i Białorusi mieszkała taka sama ludność, "władzom centralnym w Moskwie zależało na tym, żeby na terenie Litwy tworzyć przeciwwagę dla nacjonalizmu litewskiego i zgodziły się na utworzenie sieci polskich szkół", zaś nie były zainteresowane rozwijaniem polskiego szkolnictwa na Białorusi. - Pod koniec ZSRR istniało ponad 100 szkół polskich na Litwie i żadna na Białorusi - zaznaczył.
W tej chwili na Białorusi są dwie polskie szkoły, które mają kilkuset uczniów - w Grodnie i w Wołkowysku. W kilkudziesięciu kolejnych polski jest wykładany jako przedmiot, a w jeszcze większej ilości uczony fakultatywnie. W sumie polskiego uczy się w nich najwyżej kilkanaście tysięcy osób.
- Te dwie szkoły zdecydowanie nie wystarczają - ocenia ambasador, podkreślając, że polskie szkoły można by otworzyć jeszcze na przykład w Lidzie, Szczuczynie czy Woronowie.
Tablica na polskiej szkole w Grodnie, fot. Włodzimierz Pac, Polskie Radio
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś
PAP/agkm