Pozostali to ci, którzy wyemigrowali, ale za granicą są dłużej niż rok.
Ich liczba zaskoczyła niektórych demografów, choć o milionie emigrantów mówiło się od momentu, gdy Polska weszła do Unii Europejskiej.
Jak mówi Justyna Ścigler z firmy Manpower, najwiecej jest nas w Wielkiej Brytanii, w Niemczech, Irlandii i Holandii. Są to zwykle osoby, które nie widzą dla siebie perspektyw na polskim rynku pracy. - Są to też osoby, które wyjeżdżają, aby czasami podjąć pracę zarobkową lepiej płatną, ale np. poniżej swoich posiadanych kwalifikacji. Do pracy za granicę wyjeżdżają także osoby stosunkowo młode oraz w grupie wiekowej powyżej 45 roku życia. Obserwujemy trend polegający na tym, że osoby właśnie w tej grupie wiekowej po odejściu na emeryturę lub rentę w Polsce chcą być czynni zawodowo na rynku pracy. Niemniej jednak polski rynek pracy nie daje im już takich możliwości zatrudnienia i w związku z tym takie osoby decydują się na wyjazd - przede wszystkim w celu zarobkowym. Są to lekkie prace fizyczne, np. przy zbiorze owoców lub opieka nad osobami starszymi.
Zdarzają się też osoby starsze, które decydują się na wyjazd za granicę, ale nadal są oni w mniejszości.
Jednak gorsze od ogólnej liczby emigrantów jest właśnie to, że zmienia się struktura społeczeństwa w Polsce: emigrują ludzie młodzi, zostają starsi, a co za tym idzie - więcej osób będzie pobierało emeryturę, a mniej płaciło składki.
Z drugiej jednak strony musimy się nauczyć żyć w takim społeczeństwie - podkreśla Aleksandra Fandrejewska z "Rzeczpospolitej". - Część ekonomistów uważa, że ma to też swoje plusy, ponieważ musimy rozwijać rynek usług dla osób starszych, czyli rynek pomocy medycznej, rehabilitacji, rekreacji i powinniśmy na to patrzeć jako na nową branżę. To właśnie ona łagodzi wahania na rynku pracy związane z koniunkturą, bo tutaj zawsze wiadomo, że te usługi będą potrzebne. Sporo osób może znaleźć pracę w tej branży - wyjaśnia Fandrejewska.