W 1974 roku Mirek Wiśniewski za namową himalaisty Andrzeja Zawady dołącza do narodowej wyprawy na Lhotse jako kierowca i fotograf. Choć góra nie zostaje zdobyta, Andrzej Zawada i Zygmunt Heinrich wspinają się na wysokość 8250 m.n.p.m i dają początek sukcesom Polskiego Himalaizmu Zimowego. Dwa lata później Wiśniewski rusza w podróż ku wybrzeżom Antarktydy wraz z budowniczymi Polskiej Stacji Arktycznej im. Henryka Arctowskiego. Wystawa „Polskie bieguny. Himalaje ’74 i Antarktyda ’77 na fotografiach Mirka Wiśniewskiego” od 24 października w Domu Spotkań z Historią.
Na wystawie zobaczymy około stu niepokazywanych dotychczas zdjęć z archiwum Mirka Wiśniewskiego, który w odstępie niecałych trzech lat wyrusza na dwie pionierskie ekspedycje – na dach świata i Antarktydę. Z obydwu wyjazdów przywozi ponad dwa tysiące zdjęć.
„Z zamkniętych pudeł wyłoniła się opowieść o podróży, przyjaźni, mierzeniu się z ograniczeniami. Oglądałyśmy negatywy klatka po klatce. Nie mogłyśmy zrozumieć, jak to się stało, że nigdy wcześniej nie widziałyśmy tych zdjęć. Historia początków Polskiego Himalaizmu Zimowego ukazała się nam z innej perspektywy – codzienności zwykłych ludzi w niecodziennych warunkach. Na zdjęciach zobaczyłyśmy nierzadko zabawne, nieco absurdalne zdarzenia ocierające się o brawurę, do której zdolni byli ludzie realizujący swoje marzenia ─ opowiadają kuratorki Katarzyna Bańka, Maria Wiśniewska, Sandra Włodarczyk. – Dla Mirka te zdjęcia miały wartość sentymentalną. Fotografował ludzi, swoich przyjaciół, w ich codziennych potyczkach z rzeczywistością. Czasami patrząc na subtelną intymność zdjęć, można odnieść wrażenie, że powstały na pamiątkę, jako świadectwo przeżywanych tu i teraz chwil”.
Na wystawie zobaczymy kolejne etapy wysokogórskiej wyprawy zwykle niedostępne dla opinii publicznej – podróż jelczem z Polski do Katmandu (ponad 10 000 km przez ZSRR, Iran i Pakistan), wizytę w domu szerpów, trekking dżunglą przedhimalajską, budowę bazy. To też opowieść o organizacji takiej wyprawy w czasach PRL, a więc o szarej strefie, handlu, przemycie, specjalnie przygotowywanych kurtkach, butach czy sprzęcie.
„Największa trudność fotografii wysokogórskiej polega na tym, żeby się znaleźć w górach – umieć tam być i nie zginąć. Do tego potrzebna jest przyjaźń, zaufanie i pewność, że obok jest ktoś, kto o tobie myśli – opowiada Mirek Wiśniewski, autor zdjęć. Miałem świetny aparat – Hasselblad 500C z migawką centralną. W materiały fotograficzne na wyprawę w Himalaje zaopatrzyła nas firma Kodak, która zobowiązała się do wywoływania ich na bieżąco – w Wielkiej Brytanii. Z pomocą przyszła nam Elizabeth Hawley, nepalska korespondentka agencji Reuters. Jeden z Szerpów wiózł klisze z naszej bazy do wioski Namcze Bazar, stamtąd trafiały do Hawley, a ona przesyłała je do Londynu, gdzie wywoływano je w laboratorium i wyprawiano w drogę powrotną”.
W grudniu 1976 roku Mirek Wiśniewski płynie statkiem „Dalmor” ku wybrzeżom Antarktydy wraz z budowniczymi Polskiej Stacji Arktycznej im. Henryka Arctowskiego. Dokumentuje zainicjowaną przez polski rząd wyprawę badawczą. W skład zespołu wchodzili naukowcy, pracownicy MON, saperzy, mechanicy, elektrycy, radiotechnicy, kierowcy, lekarze i alpiniści. Na zdjęciach Wiśniewski nie tylko utrwalił podróż statkiem, budowę stacji i warunki, w jakich znaleźli się uczestnicy wyprawy, ale stworzył kolejną opowieść o determinacji i pomysłowości, którą wymuszały czasy PRL. Założona w lutym 1977 roku pierwsza polska placówka badawcza na biegunie południowym z sukcesem funkcjonuje do dziś.
Wśród surowych pejzaży zobaczymy uczestników obydwu wypraw m.in. himalaistów – Andrzeja Zawadę, Wojciecha Kurtykę, Andrzeja Heinricha, Ryszarda Szafirskiego, Annę Okopińską, Bogdana Jankowskiego oraz polarników – Ryszarda Czajowskiego i Stanisława Rakusę-Suszczewskiego. Zobaczymy też operatora filmowego Stanisława Latałłę, który zginął tragicznie podczas wyprawy na Lhotse.
Dzięki fotografiom Mirka Wiśniewskiego możemy nie tylko zajrzeć za kulisy obydwu ekspedycji, zrozumieć fenomen polskiego himalaizmu i realia życia w PRL-u, ale również uświadomić sobie, jak w ciągu 50 lat zmienił się świat i jak silne piętno na nim odcisnęliśmy. Antarktyda i lodowce topnieją coraz szybciej. Świat biegunów powoli też staje się historią.
źródło: mat.prasowe/ks