- Od kilku miesięcy staramy się, by znaleźć taki przepis prawny, który raz na zawsze rozprawi się z grupką cynicznych gości, którzy zarabiają na niszczeniu ludziom zdrowia. Zrobię wszystko by ich powstrzymać – zapewnia minister zdrowia Ewa Kopacz, odnosząc się do problemu z dopalaczami.
- Po rozpoznaniu, że nowa substancja może być szkodliwa dla zdrowia, wycofujemy ją w myśl ustawy na półtora roku i w tym czasie określamy tę substancję – tłumaczy główne założenia pani minister.
Gość Jedynki zapewniła, że będzie się starać, by ta ustawa miała oznaczenie „pilny projekt”, co zwiększy szansę jej wejścia w życie już na początku listopada. Stwierdziła też, że będzie starała się, by cała Unia Europejska zajęła się tym problemem i opracowała wspólne prawo.
Przygotował Paweł Wojewódka
(pp)
Paweł Wojewódka: Minister Ewa Kopacz, Minister Zdrowia. I o zdrowiu...
Ewa Kopacz: Witam serdecznie.
P.W.: I o zdrowiu dzisiaj, pani minister, jak zwykle. O zdrowiu tych naszych najmłodszych, ale nie tylko, bo starsi też mają chyba zaćmienie mózgowe, bo też korzystają z tych sklepów takich specyficznych z pomalowanymi witrynami, na których dziwne różne napisy są. Mowa o dopalaczach. Pani minister, zgrozą wieje.
E.K.: Tak, to prawda.
P.W.: Zgrozą wieje. No i co?
W.K.: No, pytanie dobre. I co? No więc chcę powiedzieć, że od kilku miesięcy bardzo mocno się staramy o to, żeby w tej chwili znaleźć taki przepis prawny, który raz na zawsze rozprawiłby się z tą grupką cynicznych gości, którzy na niszczeniu zdrowia małolatów robią pieniądze. I powiem szczerze, że dołożę wszelkich starań i zespół, który w tej chwili z inicjatywy pana premiera został kilka miesięcy temu powołany, ponadresortowy, czyli zespół, który skupia w sobie i ministra sprawiedliwości, przedstawiciela ministra sprawiedliwości, ministra MSWiA, GIS, GIW, to jest ta grupa ludzi, która znalazła rozwiązanie prawne. Ale dlaczego mówię tylko o prawnym? Bo za chwilę chcę powiedzieć o innych wielopłaszczyznowych działaniach, bo te są bezwzględnie konieczne, żeby to było skuteczne.
P.W.: No dobrze, ale radni bydgoscy stwierdzili, że oni wezmą sprawy w swoje ręce, wzięli, przegłosowali, ale wszystko wskazuje na to, że to przegłosowanie tejże uchwały Rady Miasta Bydgoszczy po prostu będzie można wrzucić do kosza, bo to tylko jest uchwała Rady Miasta.
E.K.: No więc dlatego wydaje mi się, że rola samorządu jest bardzo wielka w tym i działając wielopłaszczyznowo, czyli po pierwsze na najwyższym szczeblu, tam, gdzie tworzy się prawo, to jest raz i podstawa, dwa – działania lokalne. I te działania lokalne, jak pan wie, chociażby sprawa usytuowania takiego sklepu, bo nie jest to tajemnicą, dzisiaj wszyscy ci, którzy się interesują dopalaczami, wiedzą, że te sklepy nie przez przypadek powstają w pobliżu szkół, w pobliżu dyskotek, do których chodzą młodzi ludzie. A więc jeśli dzisiaj samorządowiec może cokolwiek zrobić, to przede wszystkim – tak jak w przypadku sklepów alkoholowych – dawać określone warunki.
P.W.: Ale przy alkoholu, pani minister, jest ustawa zobowiązująca odpowiednią odległość od szkoły, odpowiednią odległość od miejsca modlitw...
E.K.: Ale toteż właśnie mówię – to, co jest inicjatywą samorządu, czyli tego niższego szczebla, przedstawiciela rządu w terenie i wojewody oczywiście może być transferowane do tych aktów prawnych, które są w zasięgu ręki i możliwości właśnie parlamentarzystów. Dlatego też my mówimy, my się koncentrujemy na legislacji, na tworzeniu ustaw, które byłyby podstawą do prawnego i zgodnego z prawem działania tych jednostek, jakimi są jednostki samorządu terytorialnego. Dlatego to nie jest tylko i wyłącznie działanie ministra zdrowia, bo to wiadomo, że to dotyczy tej części szkodliwej, czyli tu minister zdrowia jak najbardziej będzie zajmował się swoją działką, natomiast takie utrudnianie życia tymże pseudoprzedsiębiorcom, czyli właścicielom tych sklepów, leży w gestii tych, którzy lokalnie mogą w myśl obowiązującego prawa zrobić naprawdę dużo.
P.W.: A co z tym pomysłem 18-miesięcznym, czyli 18-miesięczne badania, wycofanie z obrotu, wycofanie z rynku tego specyfiku i 18-miesięczny czas badań tego specyfiku, czy jest szkodliwy, czy nie jest szkodliwy?
E.K.: To nie jest tak. My przez 18 miesięcy nie zamierzamy tego badać. My zamierzamy... Cel, jaki chcemy osiągnąć tym projektem ustawy jest bardzo jednoznaczny – po rozpoznaniu, że jest nowa substancja, wycofujemy ją, domniemując, że jest to oczywiście substancja szkodliwa, wycofujemy ją i w myśl zapisów ustawy na półtora roku. Przez okres półtora roku mamy czas na to, aby określić tę substancję, bo jak pan wie, za każdym razem jest to zupełnie inna substancja. Spryt tych pseudodżentelmentów polega na tym, że wycofując jedną substancję, oni nam fundują połączenie z kawałkiem pieprzu, papryki czy czegokolwiek i wprowadzają tę substancję już jako pochodną tej substancji, a niekoniecznie tę substancję. Więc dlatego też my zanim zbadamy, nie musimy się spieszyć, bo mamy na to półtora roku, ale wiemy, że w momencie rozpoznania, że jest nowa substancja, wycofujemy ją z obrotu.
P.W.: A jakie jeszcze rozwiązania przewiduje ten projekt ustawy, bo to jest projekt ustawy, i czy istnieje możliwość uchwalenia tej ustawy tak zwaną szybką ścieżką legislacyjną?
E.K.: Tak, właśnie o to mi chodzi. Będę oczywiście rekomendować, żeby ta ustawa miała oznaczenie „pilny projekt”. Będę apelować do posłów z komisji zdrowia, żeby jednak mimo wszystko bardzo intensywnie pracowali w komisji zdrowia nad tym projektem. Zaapeluję do przewodniczącego senackiej komisji zdrowia, pana doktora Sidorowicza, pana senatora Sidorowicza, który jako człowiek światły, bo wiadomo, że lekarz, wie, jakie to jest niebezpieczeństwo, jaka to jest jednak mimo wszystko bomba, więc na pewno z jego strony spotkam się z przychylnym potraktowaniem tego projektu i nie wątpię w to, że posłowie z komisji zdrowia, którzy zajmują się na co dzień w większości sprawami medycznymi, że nie poświęcą swojego wolnego czasu i będą pracować naprawdę intensywnie.
P.W.: To przewidywany czas uchwalenia tej ustawy i wejścia jej w życie, jak pani sądzi?
E.K.: Ja proponuję, żeby ona weszła z dniem ogłoszenia, natomiast wiem, że 6 października będzie Komitet Stały, 12 października Rada Ministrów, a potem to już zależy od tego, jak szybko będzie pracować komisja zdrowia i komisja senacka zdrowia.
P.W.: Czyli co? Koło dwudziestego, dwudziestego czwartego?
E.K.: Jak najszybciej, jak tylko się da. Będę osobiście tego pilnować, będę prosić i mam nadzieję, że nie będzie tu jakiejś debaty politycznej, bo tu musi być zgoda ponadpolityczna. Każdy świadomy...
P.W.: A czy wyczuwa się jakąś debatę polityczną teraz już?
E.K.: Wie pan, ja w tej polityce trochę siedzę i wiem, że nawet rzeczy takie najbardziej ważne dla nas wszystkich, ja nie mówię, że politycy to jest zupełnie ktoś inny niż ludzie, których mijamy na ulicy, tak? Czyli sprawy dla nas ważne niekiedy i oczywiste w prywatnych rozmowach stają się nie do przejścia w debacie politycznej. I tego bym chciała uniknąć. Znaczy nie ma miejsca na debaty polityczne, kiedy jest rzecz ważniejsza, jak ratowanie życia i zdrowia. I to dotyczy nie tylko sprawy dopalaczy, ale całego pakietu ustaw zdrowotnych. Mam nadzieję, że taki instynkt i taka odpowiedzialność, szczególnie tych, którzy się zdrowiem na co dzień zajmują, bez względu na to, do jakiej partii należą, zagości od momentu, kiedy te ustawy trafią do sejmu.
P.W.: Ale chyba wszyscy politycy, tak jak wszyscy Polacy, mają taką świadomość, że to szkodzi, że jeżeli się czyta statystyki albo informacje nawet agencyjne, okazuje się, że nie ma miasta w Polsce, gdzie szpitale nie przyjęłyby młodych ludzi właśnie zatrutych tymi substancjami.
E.K.: Tak, tylko chcę również powiedzieć, że to jest problem nie tylko Polski w tej chwili. Problem Europy, a więc skoro w Europie, to ja chcę zaprząc również Komisję Europejską do spraw zdrowia i na pierwszym spotkaniu, które będzie ministrów zdrowia Europy, chcę ten nasz projekt przedstawić jako coś, co my zrobiliśmy w Polsce i co jest niewątpliwie innowacyjne i godne uwagi, ale też chcę, żeby pan komisarz Dalli, komisarz ds. zdrowia, i moi koledzy ministrowie zdrowia z innych krajów europejskich podyskutowali bardzo mocno i bardzo szybko skonstruowali prawo, które by obejmowało całą Unię Europejską.
P.W.: Ciekawe, w jaki sposób pani przekona Holendrów czy Czechów, którzy pozwolili na marihuanę.
E.K.: Pan nie wierzy w moje możliwości? [śmieje się]
P.W.: Nie, wierzę.
E.K.: Ja myślę, panie redaktorze, że to trochę inaczej wygląda i pozycja Polski inaczej wygląda, wtedy, kiedy jeszcze nie tak dawno, bo w ubiegłym roku, na tle innych ministrów my byliśmy osamotnieni w walce z pseudopandemią i ze szczepionką przeciw grypie, świńskiej grypie...
P.W.: No tak.
E.K.: ...dzisiaj jednak mimo wszystko ci, którzy wtedy tak bardzo gorliwie mnie namawiali do tego, żebym za przykładem, bo wszyscy to zrobili, żebym również zakupiła szczepionkę, dzisiaj nabrali odrobinę szacunku do Polski za ich determinację.
P.W.: Żelazna dama polskiego zdrowia. Dobrze. Pani minister, jeszcze pytanie polityczne, a właściwie koleżeńskie. Pani koleżanka z rządu, pani minister Radziszewska, ma problemy czy nie ma problemów?
E.K.: O jakiego rodzaju problemy... Bo jeśli osobiste, to o takich nic nie wiem.
P.W.: Nie no, takie polityczne, takie publiczne.
E.K.: Polityczne nie. Ja myślę, że każdy z nas polityk, bez względu na to, w którym miejscu jest – czy jest w rządzie, czy jest w ławach poselskich, czy jest w tym czy innym klubie – wie, że bierze odpowiedzialność za swoje słowa, i wie, że nie zawsze będzie miał zwolenników swoich teorii i swoich racji. Ja mogę się z panią poseł Radziszewską czy z panią minister Radziszewską nie zgadzać w wielu kwestiach, natomiast jedno mogę powiedzieć – że jest to bardzo staranny polityk, wzbudzający zaufanie i sympatię. Niezależnie od wszystkiego ja nie zgadzam się z opinią pani poseł Radziszewskiej, pani minister Radziszewskiej, ale powiem, że źle by było, gdybyśmy się wszyscy zgadzali.
P.W.: A te słowa powiedziała żelazna dama polskiego zdrowia, minister Ewa Kopacz.
E.K.: Dziękuję bardzo.
(J.M.)