Polskie Radio

Rozmowa z Jackiem Saryusz-Wolskim

Ostatnia aktualizacja: 29.09.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Na początek małe przypomnienie w takim encyklopedycznym skrócie: Partnerstwo Wschodnie to program określający wymiar wschodni polityki Unii Europejskiej w ramach europejskiej polityki sąsiedztwa. Ten projekt powstał za sprawą naszej polskiej dyplomacji wspieranej przez dyplomację szwedzką, zainaugurowany został podczas przewodnictwa czeskiego w Pradze w roku 2009. A dziś w Warszawie przy okazji polskiego przewodnictwa szczyt Partnerstwa Wschodniego. Deputowany do Parlamentu Europejskiego dr Jacek Saryusz–Wolski jest naszym gościem. Dzień dobry, panie doktorze, witamy.

Jacek Saryusz–Wolski: Witam.

K.G.: Przywódcy unijni, przywódcy państw Unii i liderzy państw, których Partnerstwo dotyczy, a więc Ukrainy, Mołdawii, Gruzji, Azerbejdżanu, Armenii, no i chciałbym dodać jeszcze Białorusi, miał się pojawić ktoś z Białorusi, ale zdaje się nikogo nie będzie.

J.S.-W.: Będzie ambasador.

K.G.: Będzie jednak ambasador, tylko.

J.S.-W.: Tak, zapraszaliśmy ministra spraw zagranicznych Martynowa, nie chcą zaprosić Łukaszenki, bo na to nie było zgody...

Mariusz Syta: Za to silnie będzie reprezentowana białoruska opozycja.

J.S.-W.: No nie, opozycja w ogóle... rządy czy władze uczestniczą, tak że opozycja będzie w Warszawie i będą jakieś równoległe rozmowy i spotkania, natomiast w samym szczycie reprezentuje władza państwo.

K.G.: Czego pan się spodziewa po tym szczycie?

J.S.-W.: Można powiedzieć, że... chociaż to może źle zabrzmieć, ale to już jest osiągnięcie, że on się odbywa, dokumenty są bardzo dobrze przygotowane, to jest okręt flagowy, jak pan powiedział, polskiej prezydencji. Dokumenty są dobre, uzyskano sformułowania maksymalnie dobre i takie politycznie zaawansowane, jeśli chodzi o Partnerstwo Wschodnie. I tyle, ile można było, zostanie powiedziane w tych dokumentach, one są już przecież znane. Po drugie wszyscy ważni, a były obawy, będą – kanclerz Niemiec, premier Francji, premier Hiszpanii i tak dalej. A ci, którzy nie będą, mają dobre wytłumaczenie. No, Berlusconiego nie będzie, ale generalnie biorąc, będzie kompletny szczyt, a jeszcze jakiś czas temu były co do tego obawy. Oczywiście pełna i na najwyższym szczeblu reprezentacja partnerów wschodnich z wyjątkiem Białorusi, o którym mówiliśmy. Tak że sądzę, że się zapowiada sukces, jeżeli można mówić przed samym spotkaniem, ale to, co... znaczy obecność i dokumenty i słowa, które tam padają, są dobre, wzmacniają politycznie przesłanie,  że ten wymiar polityki wschodniej Unii jest ważny, należy go nadal rozwijać, co wcale nie jest łatwe, ponieważ Unia jest w tej chwili zajęta sama sobą, swoim kryzysem, oczywiście jest zajęta Południem, tym płonącym podbrzuszem Europy północnoafrykańskim, bliskowschodnim. Tak że jak na tę sytuację wydaje mi się, że udaje się dosyć dobrze to przeprowadzić i sądzę możemy być dobrej myśli, jeśli chodzi o ciąg dalszy.

K.G.: O tym zainteresowaniu Europy państw zachodnich szczytem Partnerstwa Wschodniego dziś w Rzeczpospolitej taka krótka rozmowa z francuskim politologiem, prof. Dominiquem Moisi, który mówi, że... na pytanie, czy Francuzi interesują się Partnerstwem Wschodnim, odpowiada, że nie, we Francji kompletnie nikogo to nie obchodzi, ani opinii publicznej, ani tym bardziej klasy politycznej, nie ma żadnych informacji na ten temat.

J.S.-W.: Z jednej strony...

K.G.: A, i dodaje to, o czym pan mówił: północ Afryki, czyli południe Francji.

J.S.-W.: Dominique Moisi, notabene wykładowca Kolegium Europejskiego na terenie... w Warszawie, zna obie strony i poglądy – i nasz polski punkt widzenia, jak i francuski. Ale gdyby zapytać, powiem przekornie, w Polsce, jak bardzo opinia publiczna się pasjonuje Tunezją, Libią, Marokiem, Syrią i Jemenem, sądzę, że odpowiedź byłaby... ja nie chcę usprawiedliwiać francuskiej opinii publicznej, rzeczywiście oni są bardzo skoncentrowani na sobie w ogóle i na Południu, nam się zarzuca, że jesteśmy skoncentrowani na Wschodzie, natomiast przyszłość – i powoli w tym kierunku zmierzamy, żeby oni się interesowali tym, co dla nas ważne, a my tym, co dla nich ważne, dlatego bo to jest ważne dla całej Unii Europejskiej, i sądzę, że nadchodzi ten czas, kiedy również Francuzów najbardziej południowo zawiązywanych, bo przecież ich dawne posiadłości kolonialne w Północnej Afryce i cała historia na Bliskim Wschodzie, tam były ich obszary zainteresowania. Ale to, że przyjeżdża premier Fijon, to, że te dokumenty w tej postaci zostały zaakceptowane, to jest dobry znak, a my, Polska, mówimy, że oba wymiary sąsiedztwa – i południowy, i wschodni – są równie ważne, że trzeba symetrycznie potraktować i uwaga poświęcona jednemu sąsiedztwu wzmacnia drugi. Ja nawet czasami mówię naszym Francuzom: gdyby nie ten plan południowego sąsiedztwa Sarkozy’ego, to my byśmy nie mieli Partnerstwa Wschodniego. I w jakimś sensie tak jest. Jeżeli coś się dzieje na Południu, mówimy: ale my to samo chcemy na Wschodzie. I podobnie druga strona. To nawzajem się wspomaga.

K.G.: Czy w tej grupie 6 państw, które obejmuje Partnerstwo Wschodnie, są kraje, które można by określić z punktu widzenia Unii Europejskiej mianem ważniejszych i mniej ważnych?

J.S.-W.: Jeśli chodzi o wagę ciała...

K.G.: Ukraina.

J.S.-W.: ...czyli terytorium, gospodarkę i ludność, no to oczywiście Ukraina. Jeśli chodzi o wyniki czy kurs proreformatorski, w tej chwili zdecydowanie najlepszym uczniem w klasie jest Mołdawia. Najgorszym oczywiście jest Białoruś, gdzie ta zapaść demokracji czy właściwie jej brak jest najostrzejszy. No i Ukraina, gdzie jest regres demokracji i respektowania jej zasad. No i bardzo skomplikowana sytuacja na południowym Kaukazie.

M.S.: To teraz szczyt, ale do końca roku chyba jeszcze ważniejszy, jeżeli chodzi przynajmniej o jedno z tych państw, wydarzenie, czyli podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Czy naprawdę rzeczywiście problemy byłej premier Julii Tymoszenko i proces byłej premier może uniemożliwić podpisanie tej umowy?

J.S.-W.: Znaczy waży na szansach podpisanie tej umowy. Polska twierdzi, a my walczymy o to w Parlamencie Europejskim, żeby podpisać jednak tę umowę pomimo tego, co się dzieje na Ukrainie, i potem dopiero odmówić ratyfikacji, jeżeli sytuacja się nie zmieni. Są tacy, m.in. Francja, którzy twierdzą, że w ogóle trzeba zawiesić te rozmowy, ale sądzę, że jednak nasz punkt widzenia przeważa i mam nadzieję, że to zostanie... Bo to między innymi będzie jeden z tematów, bo będą dwa tematy – Ukraina i Białoruś – na szczycie poruszane, bo przecież wszystkie inne również. Że jednak tutaj padnie sygnał, że tak. Dochodzimy do... konkludujemy, zamykamy rozmowy i parafujemy również za polskiej prezydencji w grudniu, a potem czekamy z ratyfikacją, aż Ukraina zrozumie, że te standardy demokracji, które praktykuje, są absolutnie niezgodne i niemożliwe do przyjęcia dla Unii Europejskiej.

M.S.: A czy to nie jest jednak tak, że perspektywa współpracy bliższej gospodarczej wygrywa z perspektywą jakąkolwiek członkostwa w Unii Europejskiej?

J.S.-W.: Nie, to nie jest tak, że to my, Unia, robimy z motywacji gospodarczych. To oczywiście jest korzystne dla obu stron, jak każda liberalizacja, natomiast to jest projekt geopolityczny, to jest projekt zaoferowania zbliżenia się do Unii, i nie mówimy na razie o członkostwie, chociaż chcielibyśmy, dla Ukrainy, natomiast Ukraina musi poważnie to potraktować. Na dzisiaj ten sygnał z Ukrainy płynący jest dosyć mylący, no bo z jednej strony przyjmuje standardy prawnogospodarcze strefy wolnego handlu, to jest umowa o stowarzyszeniu plus unijne czy bliskie unijnym, a jednocześnie praktykuje standardy polityczne kompletnie sprzeczne z wartościami, z zasadami Unii Europejskiej.

K.G.: Mówimy o szczycie Partnerstwa Wschodniego, o polityce Unii na Wschodzie i na Południu, a w takim niedawnym tekście dotyczącym właśnie szczytu napisał, że Unia Europejska przechodzi kryzys polityki sąsiedztwa, a jej polityka w tej kwestii zmienia się zbyt wolno i zbyt późno. Jesteśmy reaktywni, zamiast proaktywni. A jaka jest gwarancja, że kiedykolwiek Unia będzie proaktywna w tych dwóch obszarach?

J.S.-W.: Rzeczywiście Unia tę swoją politykę sąsiedzką realizowała niedobrze. Rozmawiała raczej z rządami, ze społeczeństwami na Południu i nie dość szczodrą ofertę składała na Wschód. Natomiast ten wstrząs, jakim była „wiosna arabska”, sprawia, że ten paradygmat się zmienia, że przede wszystkim demokracja, a potem gospodarka, że przede wszystkim społeczeństwa, a potem dopiero stosunki z rządami i że mamy nagradzać i wspierać zmiany, a nie status quo, czyli nie status quo, stabilizacja za każdą cenę. I ta zmiana patrzenia i filozofii  dotyczy i Południa, i Wschodu. Tak że to jest optymistyczne. Jesteśmy w fazie, kiedy ta polityka się odbiła od dna, przekształca się i sądzę, że wreszcie zmierza w dobrym kierunku. Zresztą sądzę, że ten szczyt również ułatwi nam w miarę, jak na ten strasznie trudny budżet, jednak przeznaczyć sensowne środki na politykę wschodnią.

K.G.: Czyli co? Albo – tak jak pan napisał – będziemy płynąć wspólnie, albo utoniemy z osobna?

J.S.-W.: Tak powiedział Barroso, który dzisiaj jest w Warszawie. My jesteśmy tak związani, czego nawet nie wiemy, kiedy rozmawiam z warszawskim taksówkarzem, dopiero muszę mu tłumaczyć, że to, ile on płaci na stacji za benzynę, jest związane z polityką Unii wobec Libii chociażby, że poziom cen i bezrobocia w Unii jest związany z cenami ropy i gazu i z ich wpływem na koniunkturę europejską. Tak że w tym sensie zależymy bardzo, zresztą w dwóch kierunkach, od naszego sąsiedztwa i wschodniego,  bo to przecież tranzyt ropy, gazu, to rosnący bardzo handel. Handel Unii Europejskiej, dane bodajże wczorajsze Eurostatu mówią, że się podwoił na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Tak że jest ogromny skok i sądzę, że Unia sobie zaczyna zdawać sprawę z tego, że ona zależy od sąsiedztwa, sąsiedztwo od niej i że trzeba te uprzywilejowane stosunki, zresztą oparte na traktacie, na artykule 8, rozwijać i zainwestować w te stosunki, bo od tego zależy interes Unii, to nie jest działalność charytatywna.

K.G.: Dziś w Warszawie początek szczytu Partnerstwa Wschodniego, a dziś w studiu Sygnałów Dnia na ten temat gość: dr Jacek Saryusz–Wolski, deputowany do Parlamentu Europejskiego. Dziękujemy za rozmowę.

J.S.-W.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)