Krzysztof Grzesiowski: Prof. Tomasz Borecki, doradca społeczny prezydenta Rzeczpospolitej ds. wsi. Dzień dobry, panie profesorze.
Prof. Tomasz Borecki: Dzień dobry panom, dzień dobry państwu.
Tak się składa, że dziś sporo mówimy o żywności, o GMO, o roślinach, które, no, mówiąc delikatnie, będą budziły dużo emocji. W niedzielę mieliśmy manifestację przed Pałacem Prezydenckim w związku z przyjętą przez sejm 9 listopada Ustawą o nasiennictwie, nie ustawą o GMO, żeby było wszystko jasne. Zarzut jest taki, że przyjęcie jej dziewiątego w sytuacji, kiedy wszyscy mówili o tym, co wydarzy się 11 listopada w Warszawie, no, to może coś oznaczać, że po cichu, że tylnymi drzwiami, że bez nagłośnienia, bez obecności mediów i tak dalej, i tak dalej. Krótko mówiąc, GMO będzie w Polsce obecne, rośliny modyfikowane genetycznie będą w Polsce obecne.
To znaczy to, co jest związane z GMO jest w Polsce obecne od bardzo dawna, o czym polskie społeczeństwo nie wie. Ja myślę, że polskie społeczeństwo że ma obawy, to jest zwykłe i normalne, boimy się zawsze wszystkiego, co jest nowe. Przyszły kiedyś nawozy sztuczne, których żeśmy się bali, moja babcia ich nie bardzo lubiła, przyszły środki ochrony roślin, przyszła też inżynieria genetyczna i obawy jest to normalność zupełna. Ale myślę, że trzeba tłumaczyć i mówić, co w tym, co przychodzi, jest złego, a co jest dobrego. GMO to nic innego jak technologia. Ale ja może bym najpierw się ustosunkował do tej ustawy. Jak byśmy historię sobie ustawy o nasiennictwie przypomnieli, to była ustawa rządowa, ta ustawa rządowa została zawetowana przez pana prezydenta, pan prezydent zawsze mówi, że nie boi się inżynierii genetycznej i nie boi się GMO, ale nie puścił tej ustawy, mówiąc kolokwialnie, tylko dlatego, że uważa, że GMO powinno być w odrębnej ustawie. To, co dzisiaj się dzieje wokół Ustawy o nasiennictwie, są to zapisy, które muszą być ze względu na Unię Europejską i ze względu na to, co nam grozi ze strony Brukseli.
Czyli ten dokument, który był przyjęty 9 listopada, to jest dokument, który powstał z inicjatywy prezydenta?
Tak. I dopisano tam w drodze legislacji i działań sejmu dopisano takie paragrafy, które muszą być z punktu widzenia prawa unijnego dopisane. Ale wiele już tłumaczono, że to, co tam dopisano... Bo czego my się tak bardzo obawiamy? I może jak się obawiamy, to dobrze, bo patrzymy na to, żeby te rośliny genetycznie modyfikowane nie były w Polsce sadzone. Można to w drodze rozporządzenia czy zarządzenia ministra zlikwidować. To trochę może dziwnie brzmi, bo ja już słyszałem: po to to robimy, żeby Unię uspokoić, a możemy zablokować. Tak jest w Unii Europejskiej, tak jest z tym naszym prawem.
W dużym skrócie w owej ustawie przyjętej przez posłów dopuszcza się możliwość uprawy roślin modyfikowanych genetycznie wpisanych do rejestru Unii Europejskiej, to po pierwsze, znosi się obowiązek znakowania roślin modyfikowanych i pozwala rządowi zakazać w trybie rozporządzenia każdego typu uprawy, która budziłaby wątpliwości.
Dokładnie tak. Dokładnie tak.
A czy ta ustawa, którą zajmowali się posłowie, bo zajmą się jeszcze senatorowie, a potem będzie czekała na podpis prezydenta...
Tak, jeszcze (...)
...czy ta ustawa była poddana jakimś społecznym konsultacjom?
Ja nie przypominam sobie, żeby w tej chwili... Ona była wcześniej konsultowana. Ja organizowałem wcześniejsze, między innymi moja skromna osoba, organizowałem takie spotkania ludzi, którzy wypowiadali się na ten temat. Nie było może takiej wielkiej konsultacji dotyczącej szerokich grup społecznych, tego sobie nie przypominam, ale jeszcze raz powiadam, że tak – z jednej strony Ustawa o nasiennictwie jest koniecznością, ona musi wyjść, ten rynek nasienny jest bowiem bardzo ważny. Jesteśmy w Unii Europejskiej i jesteśmy świadomi, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Jest prawo unijne i to, że możemy korzystać, nasi rolnicy, z katalogów unijnych, jest normalnością również. Ale jest normalnością, i to jest stosowane w wielu krajach, że można zakazać uprawy określonej rośliny pochodzącej z tego katalogu ze względu na różne okoliczności, nie są one wymienione.
Od 2001 roku obowiązuje Ustawa o organizmach genetycznie zmodyfikowanych, która jednoznacznie nakazuje oznaczanie każdego produktu spożywczego, w którym więcej niż 0,9% stanowią składniki GMO.
Ja myślę, że to powinno być robione i społeczeństwo powinno wiedzieć, które towary pochodzą z modyfikowanych organizmów, a które nie pochodzą. Chcę tylko powiedzieć, że tych, które pochodzą z modyfikowanych organizmów, dzisiaj jest bardzo wiele, bo jeżeli sobie uświadomimy fakt, musimy sobie pewne rzeczy uświadamiać, GMO jest niczym innym jak technologią, jest to jedna z technologii. Możemy mieć inną technologię, możemy np. nie mieć soi modyfikowanej genetycznie i zobaczyć, jakie będą następstwa. Ja słyszałem ostatnio od jednego z największych producentów mleka, że on odstawił soję modyfikowaną, w ciągu dwóch miesięcy mleczność krów spadła o 20%. Co to oznacza dla rynku polskiego? No, to jest katastrofa.
Znaczy ta soja była wykorzystywana jako pasza.
Oczywiście, soja jest... Dzisiaj na rynku mamy 10 milionów ton paszy, 10 milionów, z czego w tych 10 milionach 2 miliony to jest pasza, to jest śruta sojowa modyfikowana genetycznie. I żeby było sprawiedliwie i uczciwie, pan prezydent podpisał moratorium na to, pan prezydent obecnie nam panujący, ale pan prezydent śp. Kaczyński również podpisał, wiedząc, że bez tych pasz rolnictwo polskie będzie po prostu bardzo biedne.
Dobrze, że pan wspomniał o mleku, o soi, posługujemy się tym opakowaniem od wczoraj, to jest opakowanie po mleku sojowym. Oryginalny produkt, tak jest napisane, w stu procentach roślinny. No i tu jest opis zawartości, składniki: woda, obłuszczone ziarno soi w nawiasie 6%. Czy sądzi pan, panie profesorze, że soja użyta do produkcji tego mleka jest modyfikowana genetycznie, czy nie?
Nie odpowiem panu, myślę, że...
Nie jest napisane.
Ja myślę, że na pewno jest, tak myślę sobie, dlatego że my tę soję sprowadzamy... Chociaż nie jestem pewien, nie wiem, kto produkował. Na pewno powinno być zapisane, że jest to z soi modyfikowanej genetycznie. Bezwzględnie uważam, że społeczeństwo ma do tego prawo, żeby wiedziało, wiedziała pani, która robi zakupy, co kupuje. I to jest uczciwe podejście do sprawy.
A na razie ta pani, która robi zakupy, albo pan, bo i panowie też kupują...
Tak, ja robię.
...może dowiedzieć się, że wytwarzanie napojów sojowych wymaga znacznie mniejszej ilości gleby i wody, a emisja dwutlenku węgla jest pięć razy mniejsza niż podczas wytwarzania mleka krowiego, koniec cytatu, no to nic tylko stawiać na soję modyfikowaną.
Myślę, że nie, to nie jest chyba do końca tak i ta soja modyfikowana nie jest antidotum na wszystko, co by przyszło dobre z tą soją. Ale póki co, jak popatrzymy na nasz polski rynek, bo musimy patrzeć z punktu widzenia interesu naszej kochanej Polski, prawda? My mamy dzisiaj dużą nadprodukcję, myślę, że pan minister rolnictwa o tym mówił, że eksport jest w tym roku szacowany na 17 miliardów euro i m.in. ta duża produkcja u nas gęsi, o których słyszymy, idą do Niemiec, kaczek, ale duża produkcja również mleka w tej chwili, nadprodukcja, w ogóle nadprodukcja żywności jest związana z tym, że mamy te pasze modyfikowane genetycznie. Bardzo trudno jest na polskim rynku znaleźć alternatywę, chociaż wszyscy mi mówią oponenci, że jest to możliwe. Ale to nie można mówić, to trzeba powiedzieć, że tak, że możemy od jutra czy za rok, czy za dwa mieć coś, co będzie w zastępstwie tej soi modyfikowanej genetycznie.
No tak, tylko znakomicie pan sobie zdaje sprawę z tego, że będziemy mieli coraz bardziej głośną dyskusję na temat tego, że żywność modyfikowana genetycznie jest szkodliwa z jednej strony, a z drugiej strony usiądą ci, którzy powiedzą, że nie ma żadnych specjalnych dowodów na to, że...
Wie pan, przeraża mnie jedna kwestia...
...że jest szkodliwa i znalezienie porozumienia będzie niemożliwe, powiedzmy to sobie szczerze.
Dokładnie tak. Ja nie jestem specjalistą od modyfikacji genetycznych. Jestem leśnikiem, byłem rektorem, rozumiem to, co się dzieje w rolnictwie, jestem wczytany w modyfikacje i staram się o tym wszystko wiedzieć. Wydałem w moim instytucie maleńkim, moim mówię, bo jemu przewodniczę, książkę „GMO w świetle badań”. Przy pierwszej konfrontacji z oponentami GMO usłyszałem, że uczeni, którzy to napisali, to są uczeni, którzy oszukują. I to jest tragedia. My nie wiemy, jak szukać prawdy, a ja wierzę tym ludziom, bo ja ich znam, ja wierzę uczonym ludziom, którzy badali u mnie mięso kurczaka czy jajka na SGGW, że te jajka nie różnią się niczym od tych jajek chłopskich, tak mówimy popularnie. One oczywiście smakowo są różne. Ja myślę, że musimy bardzo uczciwie podchodzić do sprawy, dwie strony – i ci przeciwnicy, i opo... Ja nie wiem, dlaczego my mówimy o przeciwnikach i zwolennikach. Nikt z nas nie chciałby, żeby były nawozy sztuczne, ja nie znam takich, nie chcę, nie chcę środków ochrony roślin, nie chcę, ale jest to dzisiaj konieczność, są to technologie, które to technologie dają możliwość dużej produkcji, dają możliwość zaopatrzenia ludzi w stosunkowo tanie towary. Jeżeli się pojawi w sklepie towar z jednej strony ten z tej modyfikacji genetycznej, z drugiej strony ten ekologiczny i popatrzymy na te ceny, to społeczeństwo ma prawo wtedy wybrać. Mówi: wierzę, że to jest zdrowe. To jest najważniejsze.
Pod warunkiem, że będzie poinformowane, co jest w środku.
Musi być poinformowane. Ale jeszcze jest jedna kwestia. Społeczeństwo musi mieć prawo wyboru, prawda? I to jest też bardzo uczciwe. Ale z drugiej strony nie możemy robić ciągle czegoś takiego jak manifestacja. Trzeba usiąść. Przecież w tej manifestacji, może będę brzydko mówił, nie ma tam wielu osób, które rozumieją w ogóle, co to są modyfikacje genetyczne. My np. nie wiemy o tym... Jeżeli my już mówimy dzisiaj tak...
To kłania się edukacja, panie profesorze.
My mówimy... Kłania się, oczywiście. Kłaniają się też... polska telewizja...
Wy, naukowcy, powinniście...
Ja robię wszystko, co mogę, małymi siłami...
...tłumaczyć, co to takiego GMO.
Wydałem książkę, puściłem ją w Polskę, dzisiaj do was też przyniosłem, żeby to czytać. Ale radio, telewizja, muszą ludzie o tym mówić, co to jest ta modyfikacja. Jeżeli my dzisiaj mamy insulinę produkowaną z modyfikowanych mikroorganizmów, wiele medykamentów, dodatki do serów, właściwie wszystko, mamy dzisiaj na sobie ubrania z modyfikowanej bawełny...
No tak, ale tu mówimy konkretnie o żywności.
Dobrze, jeżeli mówimy o żywności...
Nie o szczepionkach, nie o odzieży.
Wystarczy, jeżeli powiemy tylko o tej soi, która jest sprowadzana. Jeżeli ktoś mi dzisiaj mówi, że nie musimy tego sprowadzać, to ja się zaczynam bać, to ja się zaczynam czego bać, bo ja nie chciałbym, żeby Polska przegrywała kolejną rewolucję albo kolejne powstanie, że my nie pójdziemy razem ze światem i będziemy kupowali u Duńczyków świnie, płacąc ciężkie pieniądze, też z modyfikowanej soi, tylko dlatego, że ktoś mówi, że u nas tego nie będzie. To musi być rozumne, to musi być bardzo rozumne i ze świadomością wielką.
Dyskusja będzie trwała i prawdopodobnie przybierze znamiona ostrego sporu, no ale cóż, skoro tak trzeba. Prof. Tomasz Borecki był naszym gościem. Dziękujemy, panie profesorze.
Dziękuję panu i dziękuję państwu.
(J.M.)