Przygotowałem film dokumentalny o wiejskich skrzypkach z okolic Żelazowej Woli, matecznika mazurków Chopina. Pokazałem film i opowiadałem o swoich terenowych doświadczeniach, no i miałem świetnego tłumacza.
Bardzo byłem ciekaw reakcji sali na źródła muzyki, którą się zajmują. Zapadła pełna konsternacji cisza. Po co tu przyjechałem? Ale w końcu starszy pan zapytał:
– Czy to taką muzyką inspirował się Chopin? Widzi pan, wiele osób tu obecnych od wielu lat jeździ do Polski. Zawożą nas do pałacu pod Warszawą, a tam występują wielka orkiestra symfoniczna, chór i balet, i grają i tańczą mazurki! Nigdy nie pokazali nam, że to chłopi grali. Byłem przekonany, że praźródło jest w muzyce z pałacu. Trudno mi się oswoić z tym, co pan pokazał.
Potem padło jeszcze jedno pytanie z sali, które z góry postawiło mnie na przegranej pozycji: - Jak muzykanci konserwują swoje instrumenty?
No cóż… Musiałem to powiedzieć. – Skrzypce zimą wisiały na ścianie nad kuchnią, gdzie gotuje się kartofle dla świń. Nie sprzyja to konserwacji instrumentów, a na tym zdjęciu widać, że skrzypek Władysław Koperkiewicz zakleił rozklejone skrzypce kitem do okien.
Mój rozmówca zbladł i nikt już o nic nie zapytał. A ja wsiadłem w samolot i wróciłem do Koperkiewicza.
Niedługo po powrocie zaproszono mnie do Łodzi na wieczór autorski. Scenariusz podobny jak podczas tego pokazu japońskiego: pokazywałem filmy, dwoiłem się i troiłem, żeby zainteresować milczącą publikę. Zapamiętałem dwa głosy. Starsza pani wstała i powiedziała:
– Tak mi przykro i wstyd, że nasza muzyka ludowa jest taka prostacka i niemelodyjna, co innego na przykład włoska czy hiszpańska, pełna uroku i melodii. – I drugi głos, facet około pięćdziesiątki, czerwony ze złości aż kipi: – Jak pan może w ogóle pokazywać takich skrzypków! Oni nawet nie potrafią nastroić skrzypiec! Ja gram na akordeonie w kapeli ludowej i wstyd mi za takich pseudomuzyków.
Ale tu przedobrzył, bo żywo zareagowała na to publiczność, stając w mojej obronie, a akordeonista zmył się z sali.
Tak więc czy to w Tokio, czy to w Łodzi nasi Koperkiewicze nie mają łatwego życia. Ale jest też wątek optymistyczny. Oba zdarzenia miały miejsce w 2003 roku.
Andrzej Bieńkowski