Obywatele drugiej kategorii
Na mocy postanowień kończącego epokę napoleońską kongresu wiedeńskiego w 1815 roku Belgia połączona była z Holandią i Luksemburgiem w jedno państwo – Królestwo Zjednoczonych Niderlandów – pod panowaniem Wilhelma Orańskiego.
- Władca bardzo faworyzował Holendrów. Zdecydowana większość stanowisk rządowych i wyższych stanowisk wojskowych była zarezerwowana dla Holendrów. Belgowie mieli pełne prawo czuć się obywatelami drugiej kategorii – oceniał prof. Jerzy Eisler w audycji Andrzeja Sowy z cyklu "Dźwiękowy przewodnik po historii najnowszej".
08:57 belgia niepodległa.mp3 Belgia Niepodległa - audycja Andrzeja Sowy z cyklu "Dźwiękowy przewodnik po historii najnowszej". (PR, 9.05.2001)
Niezadowolenie Belgów podsyciły wieści z Paryża. Tam w lipcu 1830 roku wybuchła rewolucja, która wyniosła do władzy Ludwika Filipa Orleańskiego. Wydarzenie to dawało Belgom nadzieję na złamanie więzów powiedeńskiego układu sił i wsparcie ze strony Francji. Katalizatorem wybuchu rewolucji było wystawienie opery "Niema z Portici" – utworu o rebelii i walce o wolność. Spektakl 25 sierpnia przerwało patriotyczne uniesienie widowni, które przemieniło się w demonstrację na ulicach Brukseli. Jednak o tym, że rewolucja trwała dalej, zadecydowało zdobycie przez belgijskich robotników składów amunicji.
Kongres Wiedeński - narodziny nowoczesnej dyplomacji
- Wilhelm Orański być może mógł zdobyć się na rozprawę przy użyciu siły, mógł ten bunt utopić we krwi, ale wówczas już nie byłoby szans na porozumienie, a wydaje się, że on jeszcze wówczas takie nadzieje żywił. Tymczasem w następnych dniach i tygodniach wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Proklamowano oderwanie Belgii od Holandii, a 3 listopada 1830 roku przeprowadzono wybory do Konstytuanty, która tydzień później potwierdziła akt niepodległości Belgii - dodawał gość audycji.
Impuls dla spiskowców
Rewolucja belgijska była pogwałceniem ustalonych na kongresie wiedeńskim zasad legitymizmu i równowagi sił w Europie. W Wiedniu ustalono, że w takich sytuacjach wkraczać do gry będzie Święte Przymierze - sojusz Prus, Austrii i Rosji stojący na straży starego porządku. W myśl tego założenia na interwencję zdecydował się "żandarm Europy" car Mikołaj I, który w wyniku ponapoleońskich ustaleń został również królem kadłubkowego Królestwa Polskiego. Na przełomie października i listopada monarcha zarządził mobilizację polskiej armii i wchodzącego w skład wojska rosyjskiego Korpusu Litewskiego.
Święte Przymierze – hipokryci na straży starego porządku
Perspektywa wysłania armii Królestwa Polskiego w charakterze korpusu interwencyjnego do Belgii była jednym z zewnętrznych impulsów, które przyspieszyły decyzję członków Sprzysiężenia Wysockiego o wybuchu powstania listopadowego. Spiskowcy byli również zapatrzeni w powodzenie rewolucji we Francji i Belgii, mieli nadzieję na wsparcie, głównie ze strony Paryża. Paradoksalnie plany Mikołaja I umożliwiły armii Królestwa Polskiego późniejsze prowadzenie walki z Rosjanami.
- Cała kampania, którą w czasie powstania listopadowego prowadziliśmy wiosną 1831 możliwa była dzięki amunicji, którą Mikołaj I zgromadził w twierdzy modlińskiej na potrzeby interwencji na Zachodzie, a która wpadła w ręce powstańców. Później Rosjanie już nigdy tego błędu nie popełnili – wskazywał prof. Jerzy Skowronek w audycji Andrzeja Sowy i doktora Janusza Osicy z cyklu "Historia na opak".
28:55 bez powstania listopadowego___f 58572_tr_0-0_1032844624b7915f[00].mp3 Bez powstania listopadowego - audycja Andrzeja Sowy i Janusza Osicy z cyklu "Historia na opak". (PR, 24.04.1994)
Dług honorowy
Wybuch powstania listopadowego przekreślił plany Świętego Przymierza o interwencji w Niderlandach. Z perspektywy Rosji i Prus opanowanie sytuacji w Królestwie Polskim było znacznie istotniejsze od pacyfikacji rewolty w Belgii. Insurekcja mogła się bowiem rozszerzyć na tzw. ziemie zabrane, czyli terytorium Rzeczpospolitej wcielone do państwa carów i na pozostałe zabory.
Powstanie listopadowe. Klęska na własne życzenie
- Świadomość tego, że niepodległość Belgii ocalała dzięki powstaniu listopadowemu, była w Brukseli duża, być może dlatego niezbyt udany wódz powstania listopadowego, generał Jan Skrzynecki, zajmował się organizacją belgijskiej armii - wyjaśniał prof. Jerzy Eisler.
Pamięć o tym długu wdzięczności trwała długo. W 1920 roku była ona argumentem, który wysuwał kardynał Désiré-Joseph Mercier, jeden z przywódców narodu belgijskiego, za niesieniem pomocy broniącej się przed bolszewikami Polsce. W pomoc zaangażowała się też wówczas belgijska rodzina królewska, co doprowadziło do wyekspediowania przez Brukselę pociągu sanitarnego, którego załoga i sprzęt opiekowała się rannymi i chorymi nad Wisłą.
A gdyby powstanie nie wybuchło?
Kwestią hipotetycznych dziejów Polski, w przypadku gdyby powstanie listopadowe nie wybuchło, zajmowali się goście audycji Andrzeja Sowy i doktora Janusza Osicy z cyklu "Historia na opak". Co by było, gdyby wojska Królestwa Polskiego wysłano do Beneluksu, by tłumiły zryw Belgów?
- Przede wszystkim nie byłoby Belgii. Pozostałaby ona w granicach Królestwa Niderlandów – oceniał gość audycji prof. Paweł Wieczorkiewicz.
21:23 mikołaj i idzie do belgii___4619_96_iv_tr_0-0_1032852624b891f6[00].mp3 Mikołaj I idzie do Belgii - audycja Andrzeja Sowy i Janusza Osicy z cyklu "Historia na opak". (PR, 27.10.1996)
Zdaniem historyka wojska Królestwa Polskiego wzięłyby udział w tłumieniu rewolucji belgijskiej, ponieważ zapatrywania decydującego wówczas korpusu generalskiego były lojalistyczne, a w obronie Belgii, mimo szumnych zapowiedzi Francji, nikt by nie stanął z uwagi na ponapoleoński kompleks Rosji jako mocarstwa.
Odmiennego zdania był dr Janusz Osica.
- Gdyby armia Królestwa Polskiego wymaszerowała na zachód jako awangarda armii rosyjskiej mogłoby dojść do sytuacji, że tam właśnie Polacy mogli się obrócić przeciwko carowi. Epoka napoleońska notowała takie przypadki – dywagował historyk. – Francuzi szykowali już półmilionową armię do obrony Belgii. Mówili, że jeśli wojsko carskie wkroczy do Belgii, uznane to będzie za casus belli. Obojętna nie byłaby liberalizująca się już wówczas Wielka Brytania, odezwałyby się też zatargi turecko-rosyjskie. Polacy na terenie Niemiec mogli przeciwstawić się osamotnionej Rosji.
Współpraca czy anihilacja ducha?
Jak brak powstania listopadowego i interwencja Rosji w Belgii wpłynęłyby z kolei na losy Polski?
- Bez powstania listopadowego sprawna armia wsparta przez potencjał ekonomiczny Królestwa Polskiego mogłaby dołączyć po stronie Brytyjczyków i Francuzów do wojny krymskiej. Byłaby to największa w XIX wieku szansa na odzyskanie niepodległości – oceniał prof. Paweł Wieczorkiewicz.
W efekcie klęski powstania listopadowego Królestwo Polskie utraciło autonomię. Czy zachowałoby ją, gdyby nie wybuch niepodległościowego zrywu?
Królestwo Kongresowe - pół-Polska pod carskim berłem
- Gdyby autonomiczne i posiadające Królestwo Polskie dotrwało do rządów liberalnie nastawionego Aleksandra I, to być może Rosja dostałaby parlament i konstytucję. Z kolei ekonomiczne związki polsko-rosyjskie byłyby na tyle silne, że zaryzykuje stwierdzenie, że nastąpiłby proces polskiego "podbicia" ekonomicznie-kulturalnego Rosji przez Polaków – wskazywał prof. Paweł Wieczorkiewicz.
Mniej optymistycznie do kwestii losów Królestwa Kongresowego i narodu polskiego bez powstania listopadowego podchodził prof. Jerzy Skowronek. Jego zdaniem istnieją przesłanki, wedle których niezależnie od wybuchu insurekcji car i tak miał zamiar ograniczyć swobody w Królestwie Polskim. Powstanie listopadowe miało więc istotne znaczenie dla utrzymania ducha narodowego.
- Gdyby polskie wojsko poszło w awangardzie przeciwko Francuzom i Belgom, Królestwo Polskie zostałoby oczyszczone z armii narodowej – wskazywał historyk. - Na miejsce tej armii naturalną koleją rzeczy przy przesunięciach militarnych wkroczyłyby oddziały z głębi Rosji. W tym momencie car dokonałby zawieszenia konstytucji i wprowadził inną sytuację prawną. Rozbiłby spiski, pokazując jednocześnie elitom rosyjskim, że liberalizacja ustroju nie ma sensu.
bm