Polskie Radio

Rozmowa z Ryszardem Kaliszem

Ostatnia aktualizacja: 13.10.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Poseł Ryszard Kalisz, Sojusz Lewicy Demokratycznej. Dzień dobry, panie pośle, witamy.

Ryszard Kalisz: Dzień dobry.

K.G.: Ma pan pomysł na ciąg dalszy Sojuszu?

R.K.: Ależ oczywiście.

K.G.: I jak to będzie wyglądało?

R.K.: Lewica taka nowoczesna, modernizacyjna ma w Polsce przyszłość, ale musi po prostu być oparta i zakorzeniona w społeczeństwie obywatelskim, obudowana organizacjami pozarządowymi, chociażby broniącymi praw człowieka, związkami zawodowymi i innymi też strukturami o charakterze takim polityczno–społecznym. A partia polityczna musi być jakby wyrazicielem tego, co tam jest wymyślane, bo to najbardziej wśród ludzi powstają te naturalne potrzeby. I taka partia oczywiście, to są moje słowa sprzed 2 lat i to wszystko, co mówię też, musi być partycypacyjna i koncyliacyjna, czyli muszą w dyskusji nad jej stanowiskiem uczestniczyć wszyscy członkowie partii, jak najszersze grono, i koncyliacyjna, czyli to musi być uwspólniany pogląd. Szef takiej partii lewicowej musi być primus inter pares, pierwszy wśród równych. To na prawicy mamy wodzowskie partie PiS i...

K.G.: A czy Ryszard Kalisz już czuje się takim primus inter pares dzisiaj, teraz, w tej chwili?

R.K.: W tej chwili czuję się jako ten, na którym spoczywa odpowiedzialność za przeprowadzenie dyskusji w partii, w klubie również, dlatego że wynik był słaby w ostatnich wyborach parlamentarnych w niedzielę i musimy się nad tym zastanowić, a pamiętajmy, że ludzie są konsekwencją przyjętej koncepcji funkcjonowania partii i ludzie tylko służą tej partii, a partia przecież nie jest celem samym w sobie, tylko musi służyć wyborcom.

K.G.: Nie wiem, czy pan, panie pośle, czytał ostatni numer Polityki, tam Mariusz Janicki i Wiesław Władyka o Sojuszu piszą. Cytat może długi, ale interesujący: „Sojusz stał się partią, rzec można, niepotrzebną. Nie uczestniczy w wielkiej rozgrywce pomiędzy Platformą a PiS-em, która skupia uwagę, budzi emocje, nie ma waloru świeżości i entuzjazmu Palikota, nie reprezentuje klasy społecznej, tak jak Polskie Stronnictwo Ludowe”, koniec cytatu.

R.K.: Po pierwsze partie klasowe moim zdaniem, i mówiłem to moim kolegom też z PSL-u, są już anachronizmem, dlatego że PSL... i tu się w Władyką nie zgadzam, zresztą z osobami, z którymi bardzo często rozmawiam i których bardzo cenię, ale się nie zgadzam – PSL  albo w dalekiej przyszłości stanie się chadecją, a nie może być tylko reprezentantem klasy, po drugie daj Boże, że w tym sporze agrarnym, czysto personalnym, agrarnym nie o rolnictwie, tylko kto kogo do ziemi, pomiędzy Platformą a PiS-em SLD nie może uczestniczyć, bo to jest spór o to, kto ładniej wygląda i więcej naobiecuje albo kto kogo zniszczy, natomiast my mamy wyraźny zakres społeczny ludzi, których reprezentujemy, to są...

K.G.: A ta świeżość i entuzjazm Palikota w kontrze do Sojuszu, który nie jest ani świeży, ani entuzjastyczny?

R.K.: No to oczywiście Palikot zrobił to, o czym ja z nim rozmawiałem zresztą i do czego namawiałem  partię, która mnie wtedy wyrzuciła z zarządu, mianowicie Palikot wystąpił anty establishmentowi, właśnie przeciwko PiS-owi i Platformie, które zaczęły zapominać o obywatelach, a zajęły się sobą. Teraz Palikot stał się częścią establishmentu i do tego wodzem już w takim powiedziałbym w takim najbardziej skrajnym przypadku, gdzie nawet partia ma nazwę od jego nazwiska, no, już lepszego przykłady być nie może. Dlatego my mamy olbrzymią szansę na taką działalność światopoglądową otwartą, na te wszystkie grupy pracobiorców i jednocześnie osób, które pozostają w stosunku pracy i dają pracę, mamy możliwość dojścia do takiej inteligencji miejskiej w dużych miastach, w średnich miastach, otwartej, chcącej neutralności światopoglądowej, szacunku dla każdego, szacunku dla każdego w przejawach jego tożsamości. Ciekawe jest, to ja panu powiem pewne zjawisko, które mnie bardzo zainspirowało, proszę zwrócić uwagę, że ludzie bezspornie kojarzeni z lewicą, którzy przeszli do Platformy, otrzymali bardzo dobry wynik, jak Bartosz Arłukowicz w Szczecinie czy Dariusz Rosati w wianuszku warszawskim, nawet wyprzedził Andrzeja Halickiego, który jest platformersem z krwi i kości, tak to określę. O czym to znaczy? Że dziś jest mnóstwo ludzi w Polsce o poglądach lewicowych, którzy chcą głosować na partię lewicową, nie populistyczną, tak jak jest Ruch Palikota, tylko lewicową partię modernistyczną, tylko po prostu ta partia nie spełniała ich oczekiwań. Jak partia spełni ich oczekiwania...

K.G.: Dodam jeszcze jedno nazwisko, nie wiem, czy też...

R.K.: ...to oni na tę partię zagłosują. Jestem przekonany, że partia nowoczesnej i modernistycznej lewicy, jaką jest SLD, partia bardzo demokratyczna, wewnętrznie również, partia koncyliacyjna, powtórzę, i partycypacyjna takie warunki spełni. Tak że naprawdę ci, którzy...

K.G.: Dzisiaj jedna z gazet napisała, że potencjalnym następcą Ewy Kopacz, jeśli zostanie marszałkiem sejmu...

R.K.: Ci, którzy nas kładą do grobu, robią to za wcześnie.

K.G.: ...wie pan, kto może zostać? Takie nazwisko się pojawiło.

R.K.: Kto?

K.G.: Marek Balicki może być ewentualnie ministrem zdrowia.

R.K.: No, daj Boże.

K.G.: Tak pisze jedna z gazet. Czyli co? Jeszcze jeden człowiek z Sojuszu Lewicy Demokratycznej w rządzie Platformy i PSL?

R.K.: Ale widzi pan, pan przyjmuje również...

K.G.: Nie, ja się zastanawiam...

R.K.: Ale nie, ale proszę mi dać powiedzieć.

K.G.: Proszę bardzo.

R.K.: Pan przyjmuje również taką metodę partyjności: o, jeden człowiek jeszcze SLD idzie gdzieś. Marek Balicki jest wybitnym fachowcem, znającym się w Polsce chyba najlepiej na służbie zdrowia. Jak by został ministrem zdrowia, to bym się tylko z tego powodu cieszył. Proszę mi wierzyć. I to nie ma nic wspólnego z tym stwierdzeniem, które pan określił: o, jeden człowiek podebrany przez Platformę. No, panie redaktorze,  trochę myślenia o obywatelach, a nie tylko o takiej rywalizacji partyjnej.

K.G.: Jest pan jednym z niewielu polityków, który tak do tego podchodzi, natomiast interesuje mnie coś, co się nazywa przynależnością partyjną, że to ma znaczenie tylko do pewnego momentu, a potem zmieniamy barwy?

R.K.: Nie, panie redaktorze,  ja panu już powiedziałem dzisiaj i bardzo proszę, partia pełni funkcję usługową w stosunku do wartości obywatelskich, wartości ideowych. Jeżeli Marek Balicki jako minister zdrowia, a ja go znam od lat i na pewno się nie zmieni pod względem wartości ideowych, będzie robił wszystko to, co ma w swojej głowie, w swojej osobowości, chociażby będzie dążył do refundacji zapłodnień in vitro, do takiej służby zdrowia, która będzie uwzględniała potrzeby każdego i będzie racjonalna, który przeprowadzi również debatę dotyczącą chociażby systemowego, systemowego powtarzam, zalegalizowania miękkich narkotyków na własne potrzeby, bo w dużym stopniu są to lekarstwa, proszę o tym pamiętać, i jeszcze były lekarstwem do początków XX wieku i nikt nie myślał o tym w żaden inny sposób, i Marek, jestem przekonany, Balicki gdyby został ministrem zdrowia, będzie to robił. I to jest najważniejsze, co on będzie robił, jak on myśli. A jeżeli Platforma dopuści tego rodzaju myśli, to daj Boże szczęście, że będzie taki minister zdrowia. No, panowie, troszeczkę myślenie o obywatelach, a nie o partiach.

K.G.: A Ryszard Kalisz będzie, nie wiem, szefem klubu parlamentarnego SLD?

R.K.: Jeszcze raz mówię, że jak...

K.G.: Poselskiego w tym przypadku.

R.K.: Jak panowie wiecie, ja jestem osobą, która rozpatruje to w tych samych kategoriach, funkcja szefa klubu czy szefa partii jest funkcją wtórną w stosunku do tego, jaka ta partia musi być. I jeżeli w tej chwili prowadzimy dyskusje, oczywiście ja też te dyskusje kreuję, dotyczące koncepcji Sojuszu Lewicy Demokratycznej, powiem więcej – koncepcji całej lewicy, powiem jeszcze więcej – koncepcji integracji wszystkich środowisk lewicowych tych nowoczesnych, modernistycznych, jeżeli to zostanie zaakceptowane, to wtedy jakby naturalne będzie wybranie pod tę koncepcję szefa i partii, i klubu.

K.G.: A czy w tym przypadku, o którym pan mówi, jest pan chętniej i bardziej słuchany?

R.K.: Tak, tak, zauważam, że... wie pan...

K.G.: Bo już dwukrotnie pan powiedział, że ja dwa lata temu mówiłem o czymś. Widocznie pana wtedy nikt nie słuchał.

R.K.: No, wiele osób słuchało. Gdy zostałem wyrzucony z zarządu, to widać...

K.G.: Ale widocznie niewiele pana zrozumieli albo chcieli przyjąć do wiadomości.

R.K.: Ano właśnie, no, mam tę satysfakcję, wie pan, trochę, że...

K.G.: Trochę późno.

R.K.: Co późno? Przecież wie pan, no...

K.G.: Satysfakcja, 27 mandatów, o połowę mniej niż w ostatnich wyborach.

R.K.: Ale mam satysfakcję z tego, że mówiłem to kiedyś i że dzisiaj mogę tutaj w pana oczy i w pana drugiego redaktora powiedzieć: ja mówiłem to dwa lata temu. Wie pan, oczywiście jest to gorzka satysfakcja, bo moja partia otrzymała 27 mandatów tylko, a powinna mieć wielokrotnie więcej, ale przez to mam moralny tytuł do tego, żeby dzisiaj prowadzić dyskusję również wewnątrz lewicy.

K.G.: Z nadzieją na sukces.

R.K.: Sukces, sukces obywateli...

K.G.: Jeśli zostaną spełnione...

R.K.: Sukces obywateli, bo wie pan, dzisiaj mamy takie przełożenie i przechylenie konserwatywne w państwie, że wielu ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy, że my żyjemy w takim państwie, powiedziałbym, bardzo przechylonym na prawo. Trzeba to państwo ustawić tak, żeby każdy człowiek w swojej osobowości i tożsamości w państwie czuł się dobrze.

K.G.: Takie wyrównywanie trochę szal? Trochę lewicy, trochę prawicy?

R.K.: Nie o to chodzi, nie o to chodzi.

K.G.: Nie? Coś zupełnie innego?

R.K.: Wie pan, w Konstytucji, ciągle to powtarzam, mamy napisane: „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli”. A nie wszyscy obywatele w Polsce się dobrze czują, niektórzy czują się wykluczeni. I chociażby ci, którzy bardzo biedują i nie mają na emeryturę. Chociażby ci, którzy nie mogą zawrzeć związków partnerskich. No, można by takie kategorie mnożyć. Ci, którzy nie mogą znaleźć pracy w Polsce, szczególnie małych miasteczek, bo zablokowane są kanały awansu, i emigrują do Londynu czy do innych państw Unii Europejskiej. Tu chodzi po prostu o to, żeby ci ludzie mieli poczucie, że państwo polskie spełnia ich wewnętrzne, autentyczne zapotrzebowanie na godność.

K.G.: O lewicy po nowemu Ryszard Kalisz, poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Dziękujemy za wizytę, dziękujemy za rozmowę.

R.K.: Dziękuję bardzo, miłego dnia życzę państwu.

(J.M.)