Polskie Radio

Rozmowa z gen. broni Waldemarem Skrzypczakiem

Ostatnia aktualizacja: 11.11.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Tak jak zapowiadaliśmy, w naszym studiu gość: generał broni Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, doradca ministra obrony narodowej. Witamy, panie generale, w studiu w Sygnałach Dnia.

Gen. broni Waldemar Skrzypczak: Witam panów, witam państwa.

K.G.: Narzekaliśmy przed chwilą słuchając Szarej piechoty, że dzisiaj tak jakoś tak trudno posłuchać wojskowych piosenek i pieśni, nie bardzo jest gdzie.

W.S.: Poszły w zapomnienie wojskowe piosenki, nowych nie ma, starych niewielu słucha, żołnierze też mniej śpiewają. Kiedyś żołnierska piosenka towarzyszyła żołnierzom w czasie marszów, teraz już w zasadzie zapomina się. Nie ma tego zwyczaju, ten zwyczaj ginie, a może warto do niego wrócić?

K.G.: Może dlatego, że teraz mniej się maszeruje, a więcej jeździ różnego rodzaju pojazdami.

W.S.: Też się maszeruje, w związku z tym wydaje mi się, że warto by było, żeby niektórzy przypomnieli sobie, że piosenka żołnierska zawsze towarzyszyła polskiemu wojsku i warto do tego wrócić.

K.G.: Dziś, panie generale, nasze święto, Święto Niepodległości. Pana 11 Listopada? Przypomina pan sobie któryś szczególny dzień święta naszego czy to w kraju, czy za granicą?

W.S.: Przypominam sobie, kiedy dowodziłem 11. Dywizją Kawalerii Pancernej w Żaganiu. To święto było dla nas szczególnym świętem, dlatego że 11. Dywizja Kawalerii Pancernej odziedziczyła tradycje i dziedziczy tradycje dywizji generała Maczka  i jest mocno, mocno związana z tradycjami walki o niepodległość, o wolność Polski i zawsze nam towarzyszyli koledzy weterani z 1. Dywizji właśnie w dniu tego święta i często się spotykaliśmy, szczególnie dziesiątego, zawsze w przeddzień jedenastego i wspominali oni stare czasy, kiedy to oni walczyli o wolną Polskę na polach Normandii, Belgii, Holandii. Bardzo przyjemne spotkania i stąd bardzo pamiętam właśnie te dni.

Mariusz Syta: A w Iraku? W Afganistanie?

W.S.: Akurat moja zmiana nie była w tym czasie w Iraku, kiedy był 11 Listopada, natomiast często jako szef Zarządu Operacji Wojsk Lądowych towarzyszyłem żołnierzom naszych pierwszych zmian w Iraku i też 11 Listopada, przy czym te święta nie miały takiego wymiaru jak w kraju. O tym się pamiętało, zawsze była zbiórka z tej okazji, natomiast zawsze uwaga była skupiona na działaniach operacyjnych bardziej niż na świętowaniu.

K.G.: Hm. Był pan w 2003 dowódcą 11. Dywizji Kawalerii Pancernej.

W.S.: Od 2003 do 2006, tak.

K.G.: Kiedy mówi się o panu, że jest pan jest żołnierzem niepokornym, pan się nie obraża?

W.S.: Znaczy ja sobie bardzo cenię niepokornych żołnierzy, bo niepokora wcale nie znaczy, że jesteś zbuntowany. Pokora w moim rozumieniu znaczy to, że żołnierz ma otwartą głowę i mówi to, co myśli, i że ma swoje zdanie, bo cenię sobie tych dowódców, którzy mają swoje zdanie, bo wiem, i wiem to z doświadczeń historycznych, że ci dowódcy, którzy mieli swoje zdanie, którzy byli niepokornymi, byli na polu bitwy najlepszymi żołnierzami.

K.G.: Nieprzypadkowo mówimy o 11. Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu, bo w związku z dowódcą...

M.S.: Nie bez kozery o niepokornych żołnierzy, bo chyba tak samo można powiedzieć o generale Mirosławie Różańskim, którego pan dobrze zna, który jest pańskim wychowankiem, też tak można powiedzieć?

W.S.: Tak, generał Różański może być moim wychowankiem. Pracowaliśmy razem w 11. Dywizji Pancernej (...) łączy nas przyjaźń żołnierska, to jest bardzo ważne w tym, co się robi wspólnie w armii. Mirek jest doskonałym dowódcą, świetnie sobie radził jako dowódca brygady, jako dowódca 11. Dywizji. Zdecydował o odejściu swoim z armii i w konsekwencji jego decyzji niebawem opuści szeregi 11. Dywizji.

M.S.: Ale można powiedzieć, że właściwie to podąża pańską drogą, bo dwa lata temu, kiedy pan odchodził z wojska, jednocześnie głośno i krytycznie wypowiadał się na temat sytuacji w polskiej armii, no i jednocześnie tak samo teraz, taka sama sytuacja dotyczy czy w takiej samej sytuacji jest generał Różański, po konflikcie z przełożonym odchodzi właśnie z wojska. Ostatnio opisał sytuację w polskiej armii na łamach Polski Zbrojnej słowami: „Czy groźniejsze jest stado lwów pod wodzą barana, czy stado baranów dowodzone przez lwa?”. To niewiele się w armii zmienia jednak.

W.S.: To znaczy ja bym tych dwóch mojego odejścia z odejściem generała Różańskiego nie łączył, trochę  inne okoliczności są. Pewnie można znaleźć i wspólne cechy tych decyzji. Natomiast generał Różański jest osoba, która ma bardzo otwartą głowę i ma wiele pomysłów, ma wiele wizji, a wydaje mi się, że warto cenić tych dowódców, którzy mają wizję, bo tylko ci, którzy mają wizję, mogą budować nowy kształt armii, nową armię, armię na miarę czasów, które mamy teraz, które nas czekają. Żałuję, że Mirek odchodzi, że generał Różański odchodzi, no ale taką decyzję podjął i trzeba z szacunkiem się do tej decyzji odnieść. Pan minister Siemoniak ceni sobie bardzo generała Różańskiego i wiem, że minister zamierza przekonać generała Różańskiego, żeby mogli dalej z sobą współpracować.

M.S.: Zresztą panowie rozmawiali razem, bo minister próbował przekonać generała, aby jednak z armii nie odchodził. No właśnie, to znaczy, że jednak ta cywilna część Ministerstwa Obrony Narodowej niekoniecznie z tą częścią mundurową potrafi się dogadać?

W.S.: Myślę, że pewnie coś w tym jest, natomiast warte podkreślenia jest to, że pan minister Siemoniak patrzy z uwagą na to, co się w resorcie dzieje, bo przecież pan minister jest nowym ministrem i na pewno zauważył to, że generał Różański jest dobrym żołnierzem, stąd rozmawiał pan minister z generałem Różańskim, może nie tyle go przekonują do tego, żeby został w armii, ile deklarując gotowość współpracy z panem generałem Różańskim. Mi się wydaje, że to jest bardzo ważne, bo trzeba by wiedzę i doświadczenie generała Różańskiego wykorzystać niekoniecznie jako dowódcy dywizji, ale należy wykorzystać, bo ludzie tacy jak Różański są armii potrzebni.

K.G.: Panie generale, patrząc na biografię pana ojca, pana dziadków czy pana pradziadka, tak na dobrą sprawę nie miał pan innej szansy w życiu, jak zostać wojskowym.

W.S.: Podobno lekarz powiedział, że tej skazy się genetycznie nie da...

K.G.: Genetycznie już, tak?

W.S.: Tak, że genetycznie się tej skazy nie da usunąć, zresztą potwierdzeniem tego jest mój syn, który jest w piątym pokoleniu oficerem, jest dowódcą kompanii czołgów na Leopardach w 10. Brygadzie Kawalerii Pancernej i wrócił niedawno z Afganistanu, gdzie dowodził kompanią bojową w Zespole Alfa.

K.G.: No tak, ale miał pan pewnie wybór, pan się zdecydował na wojska pancerne. Dlaczego?

W.S.: Po ojcu, bo ojciec był z piechoty.

K.G.: Aha.

W.S.: Wybrałem wojska pancerne, bo wydawało mi się, że wojska pancerne...

K.G.: Czyli wracamy do tego początkowego wątku, że jedni maszerują, a drudzy jeżdżą, tak?

W.S.: Drudzy jeżdżą, tak. Zawsze patrzyłem z podziwem na piechotę, która biega po bruzdach. Było mi wygodniej, bo ja jeździłem w czołgu.

K.G.: A miał pan takie momenty zawahania w swojej wojskowej karierze, że może już wystarczy w pewnym momencie, żeby coś zmienić, czy tak w mundurze do końca, do emerytury?

W.S.: Znaczy ja byłem dowódcą i oficerem sztabowym, cały czas miałem aktywne stanowiska, można tak to powiedzieć, i byłem cały czas w wirze tych największych wydarzeń, które towarzyszyły Siłom Zbrojnym na przestrzeni ostatnich lat, tak że nie było czasu myśleć o tym, żeby odejść do rezerwy, bo cały czas byłem aktywny i w sumie jak na generała to w stosunkowo młodym wieku odszedłem do rezerwy, bym powiedział w pewnym takim okresie aktywności mojej. Okoliczności w tej chwili są nieistotne, natomiast istotny jest fakt, że czułem się cały czas potrzebny armii i miałem możliwości realizacji swoich wizji i poglądów na armię, jaka ona być powinna, czym ona być powinna i jacy powinni być żołnierze i jakimi żołnierzami być powinni, aby naszej sprawie, polskiej sprawie służyć.

K.G.: A o ile bogatszy był pan w wojskową wiedzę, kiedy przyszło zajmować się sprawami Iraku i Afganistanu?

W.S.: To był zupełnie inny...

K.G.: To inny świat, inne warunki.

W.S.: Zupełnie inny, tak, porównując poprzednie nasze misje czy w Libanie, czy w Syrii, zderzenie się z Irakiem było zupełnie nowym wyzwaniem. Jako szef Zarządu Operacji Lądowych w Dowództwie Wojsk Lądowych miałem duży udział w formowaniu pierwszej, drugiej i trzeciej zmiany do Iraku i muszę powiedzieć, że było to niesamowite wyzwanie i tak na dobrą sprawę jadąc tam, nikt z nas do końca nie wiedział, co nas tam spotka, i pierwsze sytuacje o charakterze takim bojowym, starć zbrojnych, pierwszy poległy żołnierz, to były dla nas niesamowite zdarzenia, które nam dopiero otworzyły oczy tak naprawdę, czym misja w Iraku będzie, i rzeczywiście później, po kilku miesiącach ona się przerodziła w operację o charakterze bojowym, braliśmy udział w wojnie, wojnie przeciwpartyzanckiej, bo z tym się zetknęliśmy właśnie w Iraku i z tym się stykamy na co dzień w Afganistanie.

K.G.: No, w Afganistanie podobno już coraz krócej będziemy się z tym stykać, w 2014 roku nasz kontyngent ma być wycofany.

W.S.: Tak, jest decyzja pana prezydenta, że w 2014 wycofujemy się. Wydaje mi się, że absolutnie jest to zasadna decyzja, tym bardziej że wszyscy widzimy, że w tym Afganistanie naprawdę nie ma sukcesów. Zresztą wróćmy do Iraku, tam też sukcesów nie było i nikt nie wyszedł stamtąd, głosząc zwycięstwo. I tak samo będzie prawdopodobnie w Afganistanie, ponieważ dopóki się nie rozstrzygnie politycznie kwestii wcześniej Iraku, a teraz Afganistanu, to my, wojskowi, nie rozwiążemy problemów Afganistanu czy wcześniej Iraku.

K.G.: Które z wyróżnień otrzymanych przez pana w trakcie kariery wojskowej ceni pan sobie najbardziej?

W.S.: Chyba Buzdygana najbardziej sobie cenię, dlatego że dostałem go za dowodzenie. Wydaje mi się, że dla mnie jako żołnierza największym wyróżnieniem jest wyróżnienie, które świadczy o tym, że dobrze dowodziłem. I mnie się wydaje, że... Bo dowodziłem jako jeden z niewielu dowódców w Siłach Zbrojnych dowodziłem dwoma dywizjami: 16. Pomorsko-Elbląską Dywizją i 11. Dywizją Kawalerii Pancernej, i to był najpiękniejszy okres w mojej karierze wojskowej. I sobie bardzo cenię właśnie takie wyróżnienia, które świadczą o moich dokonaniach jako dowódcy.

K.G.: Panie generale, dziękujemy za spotkanie i dziękujemy za rozmowę...

W.S.: Dziękuję.

K.G.: ...w takim dniu zwłaszcza jak dziś, 11 dzień listopada, nasze narodowej święto.

W.S.: Wszystkiego najlepszego życzę panom.

K.G.: Generał broni Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, był gościem Sygnałów Dnia.

(J.M.)