Polskie Radio

Rozmowa z Leszkiem Millerem

Ostatnia aktualizacja: 12.12.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Witamy naszego gościa: były premier, od soboty przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszek Miller. Dzień dobry, panie premierze.

Leszek Miller: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

K.G.: Długo się pan wahał, ale wyszło tak jak zapowiadali komentatorzy – że pan zdecyduje się kandydować, i tak się stało.

L.M.: Tak wyszło, tak się stało, bardzo się cieszę, że otrzymałem aż 75% oddanych głosów. To jest ogromne zobowiązanie, ale także i wielka odpowiedzialność. I uczynię wszystko, aby razem z moimi kolegami dowieść, że Polacy odnajdą w SLD swoje problemy, swoje troski i nadzieje i że będziemy te problemy razem z nimi z powodzeniem rozwiązywać.

K.G.: No ale dwudziestu pięciu procent pan nie dostał.

L.M.: Dwudziestu pięciu czego?

K.G.: Pozostałych.

L.M.: [śmiech] No wie pan, było czterech kandydatów, więc myślę, że i tak miałem wynik daleko lepszy niż jakiekolwiek przypuszczenia.

K.G.: Ale zaproponował pan obecność pani profesor Joanny Senyszyn w radzie krajowej, to się udało...

L.M.: Tak, oczywiście.

K.G.: ...otrzymała stosowne poparcie. To taki ładny gest z pana strony czy konieczność?

L.M.: Ja zawsze ceniłem język i osobowość pani Senyszyn. To jest działacz SLD, działaczka SLD bardzo wyrazista, kobieta o bardzo ciekawych poglądach. Uważałem, że powinna być w kierownictwie Sojuszu.

K.G.: A kto będzie sekretarzem generalnym, nowym sekretarzem generalnym Sojuszu?

L.M.: Do kongresu będzie kolega Nawrot, bo nie było go na posiedzeniu rady krajowej, jest chory, a bez jego obecności nie można było dokonać żadnych zmian.

K.G.: A skarbnik będzie zmieniony?

L.M.: Na razie nie, nie widzę takich motywów w tej chwili.

K.G.: Pytam o to dlaczego – mianowicie dlatego, że dziś w Rzeczpospolitej jest taki podtytuł w związku z tym, co wydarzyło się w sobotę w Sojuszu Lewicy Demokratycznej, że były premier od soboty kieruje Sojuszem, to się zgadza, jego poprzednik, czyli Grzegorz Napieralski, nie został rozliczony i zachował wpływy w ugrupowania. Krótko mówiąc, Leszek Miller liderem, ale zwycięzcą Napieralski.

L.M.: Wie pan, zdaje się, że część publicystów oczekiwałaby takiego tradycyjnego scenariusza, że oto przychodzi nowa ekipa i wycina doszczętnie wszystkich poprzedników, jak to się mówi – tnie równo z trawą, ogłasza wielkie zwycięstwo, no i oczywiście zaczynają się wewnętrzne problemy. Otóż ja postąpiłem dokładnie odwrotnie i postarałem się, aby wszyscy, którzy coś znaczą, którzy mają coś do powiedzenia, mogli w Sojuszu dalej działać, w związku z czym zaproponowałem do składu zarządu i Wojciech Olejniczaka, i Grzegorza Napieralskiego. I na sali czynnie uczestniczyli w obradach Józef Oleksy i Krzysztof Janik. I dalej tak będę postępował, nie będę dzielił, a będę łączył, bo my w ogóle musimy nie bać się przeciwników politycznych, ale poszukiwać sojuszników politycznych.

K.G.: Czyli to zdanie będzie obowiązywało...

L.M.: Łączenie, łączenie.

K.G.: ...że nie wykluczamy współpracy z żadną partią parlamentarną i pozaparlamentarną. Znaczy rozumiem, że chodzi o lewicę wyłącznie.

L.M.: Łączenie i dzielenie jest naszym najważniejszym w tej chwili pomysłem, bo tylko wtedy można budować silną partię, która zajmie się sprawami Polski i Polaków, a nie wewnętrznymi wojenkami i sporami. Natomiast jeżeli chodzi o współpracę, już wiele razy na ten temat mówiłem, więc mogę powtórzyć, że jeśli np. pan premier Tusk i minister Sikorski będą konsekwentnie reprezentowali kurs na pogłębienie europejskiej integracji, to podążymy razem z nimi. Jeśli minister Sawicki zechce zmieniać wieś, tak jak to czynił minister Olejniczak, to też będzie miał nasze poparcie. A gdyby minister Rostowski chciał racjonalizować wydatki publiczne i jednocześnie zapewnić szybki wzrost gospodarczy, tak jak to czynił Marek Belka czy Grzegorz Kołodko, to również będzie miał nasze głosy.

K.G.: A w sprawie Sojuszu, pana partii, partii, którą pan kieruje od soboty, jeden z pana, no, chyba oponentów, prof. Kazimierz Kik, to raczej oponent, prawda?

L.M.: Niech pan nie nazywa pana profesora... pana profesorem Kikiem... to jest... Kika. To jest udawanym profesor.

K.G.: Udawany, dobrze. Czyli zdanie, że na czele Sojuszu staje polityk sprawny, ale bezideowy...?

L.M.: Wie pan, profesor Kik to jest oddzielna historia, otóż on właśnie startował w ramach SLD do sejmu, dostał małą liczbę głosów, więc jeżeli uważa, że Sojusz Lewicy Demokratycznej jest formacją schyłkową, jak twierdzi, to po co w ogóle stara się jeszcze ubiegać o mandat z tej listy?

K.G.: Może jak się ubiegał, jeszcze o tym nie wiedział.

L.M.: Niech sobie da spokój po prostu, niech zajmie się tym, w czym się czuje najlepiej.

K.G.: Dobrze, to osoba z autorytetem, czyli prezydent Kwaśniewski, były prezydent Aleksander Kwaśniewski, który mówi, że musi być koalicja za cztery lata gotowa, koalicja lewicowa, bo jeśli nie, to wybór będzie prosty: albo Platforma, albo Platforma.

L.M.: W polityce nie ma słowa musi. Można, ale takie słowo jak musi, nigdy, to nie jest język polityczny.

K.G.: Czyli woli pan wersję powinna być?

L.M.: Może być, może być. Ja uważam, że to jest niewykluczone, tylko że my nie przyjmiemy żadnego dyktatu, to znaczy jeżeli ktoś mówi, że Sojusz Lewicy Demokratycznej musi przyjąć warunki innej partii, żeby stworzyć taką koalicję, to ja mówię twardo: nie. Sojusz Lewicy Demokratycznej będzie kooperował, będzie współpracował, ale tylko na równorzędnych, partnerskich zasadach. Będziemy z innymi partiami politycznymi współdziałać, będziemy z nimi rywalizować, to zależy od tego, czy to, co oni będą czynić, mieści się w  naszym programie, ale każda współpraca może być tylko na równych zasadach, bo my nie zamierzamy nikogo o nic prosić – ani prosić o łaskę, ani sami nie mamy zamiaru rozdawać żadnych łask.

K.G.: Czyli wyścigu z Ruchem Palikota nie będzie, tak?

L.M.: Oczywiście, że nie będzie, bo naszym punktem odniesienia nie jest jakaś partia polityczna, tylko milion sto tysięcy Polaków, którzy na nas głosowali, i ci wszyscy, którzy mogą na nas głosować za cztery lata.

K.G.: Panie premierze,  jutro 13 grudnia, 30. rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Generał Wojciech Jaruzelski ponownie przeprasza, można tak powiedzieć, wszystkich, których spotkała jakaś niesprawiedliwość i krzywda. „Wciąż przepraszam, czynię to jeszcze raz”. Czy to są takie ponowne przeprosiny, czy próba usprawiedliwienia siebie samego?

L.M.: Generał kolejny raz przeprasza, a słyszy kolejny raz, że jego słowa nie mają żadnego znaczenia. To przecież trwa od wielu, wielu lat. W tej sprawie mój pogląd jest stały i jednoznaczny. Zresztą jakiś czas temu CIA ogłosiła raport analityków z tamtych czasów, z którego to raportu wynika, że wprowadzając stan wojenny gen. Jaruzelski ocalił życie 200 tysięcy Polaków, bo gdyby była interwencja Układu Warszawskiego, to mielibyśmy tyle kolejnych grobów i kolejnych krzyży. A ja uważam, że...

K.G.: Są też dokumenty, które mówią, że nie byłoby żadnej interwencji, panie premierze,  i też pan o tym wie.

L.M.: A ja uważam, że... Większość dokumentów jest takich, które jednoznacznie stwierdzają, że by była, łącznie z relacjami wysokich oficerów radzieckich, którzy byli do tej roli przygotowani, np. relacja byłego wiceministra obrony narodowej ZSRR, generała Aczałowa, który miał dowodzić jedną z dywizji, zresztą tą, która interweniowała w Czechosłowacji w 68 roku i który dokładnie mówi, że miał internować generała i całe kierownictwo Polski. Przyjechał tu Wielopolski przed 13 grudnia na rekonesans razem z grupą swoich współpracowników, patrzył, jakie są punkty desantowe w Warszawie i tak dalej, i tak dalej. Jeżeli komuś się wydaje, że Breżniew czy Kulikow to były anioły, które tylko i wyłącznie marzyły, żeby Polska została w NATO i w Unii Europejskiej, to się po prostu głęboko mylą. Ja tylko mogę wzruszyć ramionami nad ludzką naiwnością.

K.G.: I w związku jeszcze ze stanem wojennym – porozumienia organizacji kombatanckich i niepodległościowych chcą uhonorowania przez sejm pułkownika Ryszard Kuklińskiego stosowną uchwałą, ma to być akt dziejowej sprawiedliwości. Czy przy takiej uchwale, jeśli oczywiście zostanie zaproponowana i zgłoszona, będzie pan głosował na tak czy na nie?

L.M.: To zobaczymy, co tam zostanie napisane, ale ja jeszcze chciałem przypomnieć, że Jaś Gawroński, włoski eurodeputowany, wielokrotnie mówił, że papież Jan Paweł II w rozmowach z nim wypowiadał się o generale Jaruzelskim z wielkim szacunkiem, nazywając go polskim patriotą. Więc...

K.G.: A pułkownik Kukliński nie był polskim patriotą?

L.M.: Nie znam słów papieża tych samych w stosunku do pułkownika, chociaż jak pan wie, ja odegrałem istotną rolę w dokończeniu procesu rehabilitacji pułkownika i uważam, że nasza historia składa się z różnych swoich barw i swojej części i jest w niej miejsce i dla generała Jaruzelskiego, i dla pułkownika Kuklińskiego.

K.G.: Panie premierze,  dziękujemy za spotkanie, za rozmowę. Leszek Miller, przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej, był naszym gościem.

L.M.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)