Polskie Radio

Rozmowa z Mykołą Azarowem

Ostatnia aktualizacja: 25.05.2012 07:35

Piotr Pogorzelski: Jaka jest pana ocena przygotowań Ukrainy do Euro? Czy można powiedzieć, że kraj już jest gotowy do przyjęcia mistrzostw?

Mykoła Azarow: Po pierwsze Ukraina jest w pełni gotowa, wszystko, co mieliśmy zrobić, o co prosiła UEFA, zrobiliśmy. Oczywiście chcielibyśmy zrobić więcej, ale to, co zrobiliśmy, wystarczy, aby zorganizować mistrzostwa na wysokim poziomie. Przede wszystkim udało się zrealizować ogromne projekty w sferze infrastruktury. Zmodernizowaliśmy pasy startowe we Lwowie, Doniecku, Charkowie. Zmodernizowaliśmy też terminale w tych miastach i w Kijowie, w Boryspolu i na Żulianach. W ciągu 2 lat zrobiliśmy więcej niż zrobiono w ciągu ostatnich 20 lat. Euro się skończy, przejdzie do historii, a te lotniska zostaną. Zbudowaliśmy też nowe stadiony we wszystkich miastach, gdzie odbędzie się Euro 2012. Zmodernizowaliśmy połączenia kolejowe, już dziś pojadą pierwsze ekspresy. Dla Ukrainy to wielkie wydarzenie. Wyremontowaliśmy lub zbudowaliśmy 4 tysiące kilometrów dróg. Zmodernizowaliśmy 16 przejść granicznych, w tym wiele z Polską. Teraz mamy dwie drogi prowadzące do Polski, 1 czerwca otworzymy ostatni stukilometrowy odcinek trasy Kijów-Lwów. Do Polski ze stolicy będzie się jechać  5 godzin.

P.P.: Chyba jednak nie udało się zrobić wszystkiego, np. droga Kijów-Charków przypomina szachownicę, raz jest dobra nawierzchnia, a raz zła. Tak samo jest na trasie Kijów-Donieck.

M.A.: Oczywiście nie wszystko udało się zrobić, ale i tak zrobiliśmy dużo. Nie było takich projektów w ciągu ostatnich 20 lat. W 2009 roku zbudowano 20 km dróg i proszę to porównać z naszymi 4 tysiącami.  A jak bardzo zmienił się Kijów, jest nowy most, estakady, 5 stacji metra. Wyremontowaliśmy drogi. Są piękne parki. Zrobiliśmy naprawdę dużo, aby nasi goście zobaczyli świąteczny, kulturalny i historyczny Kijów.

P.P.: Często można usłyszeć taką opinię, że rzeczywiście wiele zrobiono dla rozbudowy infrastruktury, ale całe przygotowania przebiegały według starych, korupcyjnych schematów, np. stosowano przetarg z jednym uczestnikiem. Czy może można to było zrobić inaczej?

M.A.: Niestety nie. Nie chcę mówić o naszych poprzednikach, ale gdy doszliśmy do władzy, to stan przygotowań był taki, że trzeba byłoby zrezygnować z Euro 2012. W marcu 2010 roku nie było w ogóle nawet początku stadionu we Lwowie. W Kijowie nie przystąpiono praktycznie do modernizacji. Tak samo było z innymi obiektami. Jeżelibyśmy nie zastosowali przyspieszonych procedur, nie zdążylibyśmy. Trzeba było stworzyć agencję państwową, która będzie wybierać firmy, które będą realizować te projekty szybko od zera. Nie było nawet dokumentacji, dlatego trudno np. mówić, że wartość budowy stadionów wzrastała, ponieważ nie było wstępnych obliczeń. Dlatego rozpoczynały się prace i jednocześnie tworzono dokumentację. Stąd ten wyjątkowy sposób przygotowań. Jeżeliby tego nie było, no to byśmy czekali rok na dokumentację, potem ekspertyza pół roku, potem zatwierdzenie w rządzie to znów pół roku. I mamy dwa lata, a stadion powinien być. A potem jeszcze musi być przetarg.

Nasi oponenci chcą pomniejszyć ogrom tego, co zrobiliśmy, stąd te zarzuty. My robiliśmy co mogliśmy, pracowano nawet trzaskającą zimą. Na olimpijskim w Kijowie pracowano na 3 zmiany, razem z tym wzrastały koszty przygotowań.

P.P.: Mimo wszystko muszę się zapytać, na ile polityka może wpłynąć na sam przebieg mistrzostw. Chodzi mi o ewentualne demonstracje w czasie Euro i bojkot ze strony części unijnych polityków.

M.A.: Żadnych politycznych protestów w czasie Euro 2012 nie będzie. Ludzie nie protestowali przeciwko aresztowaniu Tymoszenko. Przed kolonią karną w Charkowie mamy 15-20 osób z plakatami. Czy to jest manifestacja? Ukraińcy rozumieją, że Tymoszenko jest winna, że to ona odpowiada za to, że płacimy za gaz 2 razy więcej niż Niemcy, że rosną opłaty komunalne, że są kłopoty w gospodarce. Jestem więc pewien, że żadnych protestów nie będzie.

Teraz druga kwestia. Oświadczenia polityczne nie wpływają na przygotowania do Euro 2012. Przygotowujemy się do Euro 2012, jesteśmy gotowi przyjąć gości. Jeżeli jakiś polityk nie zechce przyjechać, to jego prywatna sprawa. Oczywiście byłoby nam miło, jeżeli przyjechaliby dobrzy goście i z dobrym sercem obejrzeliby mecz. Ja byłem niedawno w Brukseli, tam nam powiedziano, że żaden z unijnych polityków wyższych rangą nie mówił o politycznym bojkocie mistrzostw. Jeżeli ktoś chce pokazać swoje stanowisko i nie przyjechać, to jego prywatna sprawa. Nie chciał przyjechać, to nie przyjechał. My oczywiście wyciągniemy z tego swoje własne wnioski i będziemy to brać pod uwagę w swojej dalszej polityce.

P.P.: Czyli, jeżeli dobrze zrozumiałem, w stosunkach z innymi krajami będziecie państwo brali pod uwagę ich stanowisko co do bojkotu Euro.

M.A.: Oczywiście, a jak inaczej? Jeżeli oni bardziej wierzą zdjęciom z gazecie tak zwanych siniaków i wyciągają z tego wnioski, nawet nie czekając na ekspertyzę sądową, to jest niepoważny stosunek. Jak można na poziomie relacji między państwami wyciągać wnioski ze zdjęć w gazecie? To jest, delikatnie mówiąc, nieobiektywne. Jeżeli rzeczywiście fakt pobicia byłby potwierdzony, to po pierwsze my byśmy za to przeprosili, wszyscy winni byliby ukarani i wtedy można by mówić o stosunku do państwa, do nas jak do kierownictwa kraju. Ja bym nie bronił wtedy funkcjonariuszy. My byśmy to przyznali i wyciągnęli wnioski. Poza tym 80 osób – lekarze, pielęgniarki, ochroniarze, wszyscy świadkowie pod przysięgą potwierdzili, że nie była użyta siła wobec Julii Tymoszenko. Jakie mamy prawo nie wierzyć tym ludziom? Dlaczego zdjęcia w gazecie mają większą wagę niż ich zeznania? Ci ludzie będą odpowiadać za każde swoje słowo i dziś, i jutro, i za 10 lat. W odróżnieniu od gazet, które za nic nie odpowiadają.

Dlatego gdy byłem w Brukseli, wyraźnie powiedziałem: my uznamy krytykę, jeżeli będzie uzasadniona, dlatego zaproponowaliśmy, aby unijni eksperci brali udział w procesie karnym. Oni poznają wszystkie materiały, zapewnimy Julii Tymoszenko wszystkie prawa, w tym do obrony. Jesteśmy otwarci. Zgadzamy się także na przyjazd lekarzy. To jest bezprecedensowa otwartość z naszej strony. Nie można zapominać, że na Ukrainie działa konstytucja. Był proces, wyrok i żaden urzędnik państwowy nie może teraz powiedzieć, że wyrok był nie taki jak trzeba. Jest decyzja sądu, którą trzeba realizować.

P.P.: Mimo tych ustępstw, o których pan mówi, wczoraj mieliśmy kolejną krytyczną rezolucję Parlamentu Europejskiego dotyczącą Ukrainy.

M.A.: Po pierwsze wiemy, kto jest autorem tej rezolucji, kto ją zaproponował. To Europejska Partia Ludowa, która ma dawne kontakty z partią Julii Tymoszenko, a jej ugrupowanie jest z nią stowarzyszone. Jeszcze raz podkreślam – w polityce nie trzeba opierać się na emocjach, a trzeba myśleć o tym, że bardzo łatwo jest zabrnąć w ślepą uliczkę, z której później bardzo trudno wyjść. Wydaje mi się, że politycy, którzy teraz zajmują stronniczą pozycję, wcześniej czy później, szczególnie wtedy, kiedy zobaczą dokumenty właśnie w czasie procesu kasacyjnego, upewnią się na własne oczy, że oskarżenie ma podstawy i trudno sobie wyobrazić, że ukraiński sąd mógł uznać winę, nie mając do tego wystarczających podstaw. I co będzie z tymi politykami, gdy dokumenty wszystko wyjaśnią, wina będzie uzasadniona, to co oni wtedy zrobią? Uznają swój błąd?

P.P.: W tym kontekście chyba warto wspomnieć o Polsce, która zawsze broniła Ukrainy.

M.A.: My bardzo szanujemy i cenimy dobrosąsiedzki i pełen zaufania charakter naszych stosunków z Polską. Jest mądre powiedzenie: „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. Kiedy jest dobrze, przyjaciół jest wielu. Gdy jest źle, wtedy odczuwasz wielki szacunek do każdego, w tym przypadku do kraju, który chce pomóc w takiej sytuacji.  Oczywiście, gdy się spotykamy z polskim kierownictwem, to ono wyraża swoje stanowisko i my mamy swoje stanowisko. Pokazujemy im materiały. My rozumiemy, że oni znajdują się pod naciskiem powstałej pewnej tendencyjnej pozycji, która nie ma żadnych podstaw. Nie powiem, kto to powiedział, ale jakie są podstawy mówić o tym, że na Ukrainie istnieje dyktatura? Mamy partie polityczne, przy czym skrajnie opozycyjne wobec nas mówią swobodnie w telewizji, na mityngach, nawet czasem ich wypowiedzi dotyczące nas, rządzących, graniczą z obrazą czyjejś godności. Oni wiedzą, że nic im za to nie będzie. Nasi politycy opozycyjni często mówią: ukradł, korupcja. A gdzie są dowody? Nie podają żadnego faktu.

P.P.: Proszę powiedzieć szczerze, czy nie ma pan już dosyć tego tematu sprawy Julii Tymoszenko? Czy nie przychodzi panu na myśl, że gdyby sąd ją wypuścił z więzienia, miałby pan wreszcie święty spokój?

M.A.: Oczywiście, że tak. W mojej pracy ten temat nas odciąga od rzeczy ważnych, strategicznych czy kwestii współpracy, na przykład w czasie spotkań z Polakami. Spotykają się dwaj prezydenci, premierzy, czy oni naprawdę nie mają o czym rozmawiać? Oczywiście, jeśli byłoby to proste rozwiązać ten problem, my byśmy go rozwiązali, ale jak możemy przechodzić obok tych strasznych naruszeń prawa, jak zamknąć na to oczy? Trzeba znaleźć rozwiązanie. Staramy się to zrobić.

Unii Europejskiej przedstawiliśmy całą gamę kompromisów. Ten temat w polityce wewnętrznej nie istnieje, ludzie mnie o to nie pytają. Kilku polityków w parlamencie pokaże jakieś tam plakaty, za to na zewnątrz, poza krajem się o tym mówi. Chcemy pokazać naszym krytykom, gdzie leży prawda.

Oczywiście najlepszym wyjściem byłoby, gdyby Julia Tymoszenko przyznała się do winy, powiedziała nam, zwróciła się do Ukraińców: tak, naruszyłam prawo, jestem winna temu, że nasz naród cierpi. Wtedy moglibyśmy znaleźć jakieś możliwości, aby rozwiązać ten problem. A ona mówi, że ona jest niewinna. A kto podrobiłby dyrektywy rządu? Mówią, że to decyzja polityczna. Nie, to nie jest decyzja polityczna, bo kraj na tym cierpi gospodarczo, o czym już mówiłem.

Oczywiście ta sytuacja nam przeszkadza w budowie stosunków z naszymi partnerami. My naprawdę szanujemy prawa człowieka, demokrację, europejskie wartości. Dla nas to są podstawy. Dwa razy byliśmy w opozycji i jeśliby nie było demokracji na Ukrainie, my nie doszlibyśmy do władzy. My to cenimy i szanujemy. Proszę popatrzyć, że ponad połowę tego wywiadu poświęciliśmy temu tematowi.

Wróćmy zatem do Euro 2012. Chciałbym przekazać polskim słuchaczom, aby polska reprezentacja dobrze zagrała. Ja oczywiście będę kibicował we wszystkich meczach Polsce, Ukrainie oczywiście przede wszystkim też. Chciałbym, aby to wielkie wydarzenie sportowe zostało zorganizowane na wysokim poziomie, by było świętem dla naszych ludzi, kibiców. Wszyscy czekamy z niecierpliwością. Będziemy kibicować naszym reprezentacjom.

(J.M.)