Polskie Radio

Rozmowa dnia: Marcin Mastalerek

Ostatnia aktualizacja: 02.01.2013 15:30

Zuzanna Dąbrowska: Naszym gościem jest poseł Prawa i Sprawiedliwości pan Marcin Mastalerek. Witam

Marcin Mastalerek: Witam serdecznie.

Miał pan już okazję wypróbować system e–WUŚ?

Nie, nie miałem, na szczęście nie miałem okazji.

Czyli czarne myśli.

Myślę, że każdy, kto przygląda się od wielu lat próbom, które podejmuje Platforma Obywatelska, próbom informatyzacji, nie tylko służby zdrowia, ale również policji, musi czuć się zaniepokojony. Ja przypomnę, że około półtora roku temu były głośne zatrzymania przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, wtedy chodziło o informatyzację policji i wysocy rangą urzędnicy byli wyprowadzani w kajdankach i z nazwiska została im tylko jedna litera. Tak że niestety podczas tych pięciu lat rządów Platforma niewiele zrobiła w sprawie informatyzacji. No, możemy tutaj przytoczyć również przykład elektronicznego podpisu czy dowodów osobistych. To jest kompletna porażka Platformy, miał być...

Ale system e-WUŚ ten pan skazał na niepowodzenie? Jeszcze nie wiadomo, może się uda.

Miejmy nadzieję, ściskajmy kciuki, ale niestety doniesienia medialne są niepokojące, mówi się o wielu błędach tego systemu, a niestety Platforma miała być partią modernizacyjną, przedstawiała się jako partia ludzi nowoczesnych i młodych. Dziś po pięciu latach naprawdę niewiele z tego wizerunku zostało, widzimy osoby zmęczone, zgrane polityką i kiedy patrzę na ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza i kiedy pamiętam moment przejścia przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku z lewicy, z SLD do Platformy, to jest dwóch różnych Bartoszów Arłukowiczów. Wtedy...

To jest cena rządzenia i ciężkiego stanowiska.

...tryskający humorem, optymistycznie nastawiony człowiek, który miał zajmować się wykluczonymi w rządzie, dziś mam takie poczucie, że Bartosz Arłukowicz jest jakby wdzięczny Prawu i Sprawiedliwości, że złożyliśmy wniosek o odwołanie go z funkcji ministra zdrowia i mam takie wrażenie, że to jest po prostu zgrany, smutny człowiek, który chciałby sam odejść, ale znalazł się w takiej sytuacji, że jeżeli będzie odwołany, to będzie to jego porażka osobista, ale porażka również rządu, bo nie tak dawno premier go powoływał na to stanowisko z wielkimi nadziejami, tak że jest taki klincz.

Panie pośle, ale pan dobrze wie, że każdy wniosek o odwołanie ministra umacnia tego ministra, jeśli tylko koalicja cały czas jest w całości, a tu nic nie wskazuje na to, żeby koalicja Platformy i PSL-u miała nie być w całości, więc taki wniosek zmusza premiera i całą koalicję do obrony swojego ministra, w tym wypadku Bartosza Arłukowicza. Nie można by na początek roku ze strony opozycji jakichś bardziej zaskakujących wniosków się spodziewać, czegoś, co by nas zadziwiło w polskiej polityce? Znowu będziemy odwoływać ministra, potem rząd, potem znowu jakiś pewnie następny.

Zdarzały się w polskiej polityce momenty, kiedy złego ministra udało się odwołać. Ja niestety jako młody poseł mogę tylko z przykrością potwierdzić pani redaktor obserwację. I to dzieje się nie tylko przy odwołaniu ministrów, bo wiele dobrych projektów przepada tylko dlatego, że nie są one projektami rządowymi. Tu już nie chodzi o projekty opozycji, bo ja pamiętam jeszcze kilka lat temu, jak zebraliśmy z grupą przyjaciół podpisy, 100 tysięcy podpisów, żeby przywrócić ulgi dla studentów i uczniów, to one trafiły do zamrażarki sejmowej, Platforma się na to nie zgadzała, po czym po 2 latach sama przejęła ten projekt jako swój. To jest coś niebezpiecznego w ostatnich latach w polityce, no ale za to odpowiada Platforma Obywatelska, taka jest logika demokracji, to Platforma rządzi, to Platforma zamraża dobre pomysły i to jest właśnie ten polityczny klincz.

W mojej ocenie Arłukowicz sam chciałby odejść z tego stanowiska, ale wtedy byłoby to przyznanie się do błędu przez Platformę, a także jego osobista porażka. Tak że obserwujemy człowieka zmęczonego, znużonego, zgranego władzą, który już nic dobrego nie wniesie. Potrzeba eksperta, który będzie miał przede wszystkim zaufanie środowiska lekarzy, ale także pacjentów. I potrzeba radykalnych zmian w służbie zdrowia, a my przedstawiliśmy pakiet takich zmian. Podstawową jest odejście, zlikwidowanie Narodowego Funduszu Zdrowia, przejście na finansowanie służby zdrowia z budżetu.

No, tutaj częściowo chociaż minister zdrowia i wiceministrowie wychodzą naprzeciw, likwidując centralę Narodowego Funduszu Zdrowia.

Ale to za mało, my chcieliśmy przekazać część kompetencji wojewodom, wywrócić system do góry nogami i przede wszystkim określić cele. Celem powinno być 6% PKB na służbę zdrowia, powinniśmy się co roku do tego pułapu zbliżać, a jeżeli chodzi o finansowanie z budżetu państwa służby zdrowia, to funkcjonuje w wielu krajach w Unii Europejskiej.

W Polsce też kiedyś funkcjonowało i także politycy Prawa i Sprawiedliwości  ten system, żeby posłużyć się pana narzędziem słownym, ten system wywrócili. Więc historia zmian w służbie zdrowia jest bogata. Ale chciałabym poza nią wyjść i jeszcze zapytać o kolejny wniosek, który ma być w końcu stycznia złożony, czyli wniosek wielki o wotum nieufności dla całego rządu. To też jest wniosek troszkę zamrożony, tym razem przez samo Prawo i Sprawiedliwość. Chodzi mi oczywiście o osobę technicznego premiera, która pojawiła się już dawno, parę miesięcy temu chyba. To się okazało lekkim falstartem. Teraz się uda?

Miejmy nadzieję, bo to w interesie Polaków jest, żeby odsunąć zły rząd Donalda Tuska od władzy. Ja bym chciał zauważyć, że to nie jest jakąś nadzwyczajną procedurą. W wielu państwach europejskich przy dużym kryzysie, przy kryzysie władzy powoływane są rządy eksperckie. Podobny rząd przecież funkcjonował u nas w latach 2004–2005, był to rząd pana Marka Belki. To nie jest jakaś nadzwyczajna, ekstraordynaryjna procedura. My przedstawiamy pozapolitycznego kandydata na premiera, osobę, która nie jest w Prawie i Sprawiedliwości, która wcześniej startowała z Unii Wolności do sejmu, która była działaczem ekologicznym, i liczymy na poparcie wszystkich z opozycji i liczymy na wyłamanie się osób z Platformy Obywatelskiej.

Ale nie jest tak jak mówi Zbigniew Ziobro, że zanim się wystąpi z takim pomysłem, to należałoby jednak uzgodnić koalicję, która miałaby tego kandydata poprzeć, a dopiero potem go, mówiąc w cudzysłowie i potocznie, palić?

Nie, dlatego że to jest osoba spoza polityki, mogę tylko panu Ziobrze dobrze radzić, żeby zajął się sprawami ważnymi, sprawami w Parlamencie Europejskim i walczył o polskie interesy w Europarlamencie. Piotr Gliński, pan profesor Piotr Gliński rozpocznie po złożeniu kandydatury konsultacje ze wszystkimi partiami politycznymi i każdy, kto nie poprze kandydatury profesora Glińskiego będzie tak naprawdę przystawką władzy. To jest test na prawdziwą opozycyjność. Taki test jest potrzebny, dlatego że przecież wielokrotnie słyszeliśmy np. oskarżenia działaczy Sojuszu Lewicy Demokratycznej pod adresem Palikota, że ta partia, partia Palikota powstała w gabinecie premiera Donalda Tuska, że tak naprawdę Ruch Palikota nie jest partią opozycyjną, tylko w najważniejszych sprawach wspiera rząd Donalda Tuska. Dziś obserwując tę współpracę zapowiadaną między Polskim Stronnictwem Ludowym, PJN-em i chyba Solidarną Polską też należy się zastanowić nad tym, czy to naprawdę są...

No właśnie, uprzedził pan moje kolejne pytanie. Takie deklaracje są ze strony wicepremiera Piechocińskiego o budowaniu szerokiego frontu, Paweł Kowal, szef PJN-u też z kolei wspomina o tym, że wspólna organizacja mogłaby powstać. Zapewne najbliżej realizacji są perspektywy wspólnej listy do Europarlamentu.

To byłaby, można powiedzieć, koalicja wykluczonych, Polskie Stronnictwo Ludowe, które ma małe szanse...

I nie chodzi o poziom dochodów.

Nie chodzi oczywiście o poziom dochodów, tylko bardziej o poziom poparcia społeczeństwa. To byłaby koalicja wykluczonych. PSL oscyluje w około 5%, około progu wyborczego, PJN oscyluje w około 1% i Solidarna Polska oscyluje w około 2%, czasem 1,5, czasem 1%. Nie mając szans na dostanie się do Parlamentu Europejskiego, a może później do parlamentu polskiego, naprędce próbuje się stworzyć koalicję wykluczonych, partii, które mają niskie poparcie, po to, żeby za wszelką cenę dostać się do sejmu.

To może się to doda te procenty. Nie sądzi pan?

To nie jest takie proste. Już wielokrotnie w polskiej polityce przekonaliśmy się, że procenty tak łatwo się nie dodają, ale to w wątpliwość poddaje opozycyjność zarówno PJN-u, jak i Solidarnej Polski, bo jak można być w opozycji do rządu Donalda Tuska i próbować sklecić koalicję z osobami, które zamieszane są w aferę Elewarru, które podczas ostatnich 5 lat zajmują wszystkie stanowiska w spółkach Skarbu Państwa, z osobami, które są oskarżane o to, że pracują czasem na dwóch, trzech etatach. Przecież prasa polska w ostatnim roku rozpisywała się o tym, jak Platforma i PSL biją rekordy w obsadzaniu spółek Skarbu Państwa, samorządów i wszystkich instytucji im podległych. I dziś Solidarna Polska i PJN mają budować alternatywę właśnie z Polskim Stronnictwem Ludowym? Właśnie to jest podstawowe pytanie, pytanie o prawdziwą opozycyjność, czy Solidarna Polska, czy PJN są opozycją, czy będą współpracowały z Polskim Stronnictwem Ludowym?

Pytanie, czy Prawo i Sprawiedliwość wyobraża sobie współpracę z Polskim Stronnictwem Ludowym, bo obie partie nie były wolne od lekkich flirtów ostatnio.

Myślę, że w tej kadencji Polskie Stronnictwo Ludowe wielokrotnie udowodniło, że jest lojalnym koalicjantem Platformy, uczestniczy w psuciu państwa przez Platformę Obywatelską i raczej w tej kadencji nie możemy mówić o takiej koalicji.

No to się wszystkim dostało. Bardzo dziękuję za tę rozmowę. Moim gościem był parlamentarzysta, poseł Prawa i Sprawiedliwości Marcin Mastalerek.

Bardzo dziękuję.

(J.M.)