Polskie Radio Dzieciom

Krótka historia basów...

Ostatnia aktualizacja: 15.05.2022 11:30
W zeszłym tygodniu porozmawialiśmy z barabanem, w tym poznamy kolejny bardzo tradycyjny instrument... Jak zapewne już zauważyliście redaktor Piotr Dorosz wie sporo o tradycyjnych instrumentach. Sam z chęcią gra na wielu z nich, na przykład na harmonii czy piszczałkach. Tym razem pan Piotr opowie nam o instrumencie niegdyś popularnym niemal w całej Polsce, bardzo ważnym w każdej kapeli!
Audio
  • Krótka historia basów... (Polskie Radio Dzieciom/Źródełko)
Marysia Piszczatowska tworzy basy pod czujnym okiem Mateusza Raszewskiego
Marysia Piszczatowska tworzy basy pod czujnym okiem Mateusza RaszewskiegoFoto: Piotr Piszczatowski

W zeszłym tygodniu porozmawialiśmy z barabanem, w tym poznamy kolejny bardzo tradycyjny instrument... Jak zapewne już zauważyliście redaktor Piotr Dorosz wie sporo o tradycyjnych instrumentach. Sam z chęcią gra na wielu z nich, na przykład na harmonii czy piszczałkach. Tym razem pan Piotr opowie nam o instrumencie niegdyś popularnym niemal w całej Polsce, bardzo ważnym w każdej kapeli!

- Tym razem opowiem o basach. Nie o panach śpiewających niskim głosem, ale o instrumencie o nazwie basy! – zapowiada Piotr Dorosz – Dziś w każdym niemal zespole rozrywkowym jest gitara basowa. Jej rola jest jednak zupełnie inna, niż basów w dawnej kapeli.

No dobrze… ale co to właściwie są basy? Jak wyglądały? Czemu były takie ważne w kapelach? Teraz przytaczamy Wam krótką historię basów, a już w niedzielę więcej usłyszycie od Piotra Dorosza!

Basy wyglądem przypominają dzisiejszą wiolonczelę, ale były znacznie od niej prostsze w budowie. Instrument przede wszystkim różnił się liczbą strun – wiolonczela ma cztery, a basy trzy lub nawet… dwie! Myślicie, że da się na takich basach zagrać skomplikowane melodie? Nie do końca. Ale nie taka była ich rola! Basy miały przede wszystkim nadawać rytm melodii! I ten rytm był niekiedy ważniejszy, niż to, czy te basowe dźwięki do melodii pasują dobrze, czy niezbyt dobrze... Zresztą Piotr Dorosz zaprezentował nam, jak basy brzmiały na starych archiwalnych nagraniach. Dlaczego basy brzmiały różnie, nie zawsze pięknie? Choćby dlatego, że dawniej ich struny były robione z jelit (np. baranich) przez co były grube, nieco nierówne, innym razem robiono struny z drutów, innymi słowy – z tego, co było pod ręką na wsiach! Zresztą, i same basy najczęściej były wykonywane ręcznie, niekoniecznie przez zawodowych lutników, a przez wiejskich muzykantów. Od tego wszystkiego zależało, jak instrument brzmiał. Ale nie zapominajmy! Najważniejszą rolą basów było podtrzymywanie rytmu granej melodii. 1-2-3, 1-2-3… w oberku albo 1-2, 1-2 w polce. I, choć bywało tak, że nie brzmiały najpiękniej, rytm nadawały wspaniale!

Dawny rodzaj kapeli to skrzypce plus basy właśnie. Ale w pewnym momencie na wsiach zaczęły być popularne harmonie… Kiedy na wieś dotarły harmonie – basy przestały być używane z dwóch powodów – po pierwsze harmonista mógł basować sobie sam, jednocześnie grając melodie, miał przecież pod palcami zestaw własnych basów, a po drugie – basy zaczęły być uważane za coś staromodnego i passe. Dziś wielu młodych ludzi, którzy chcą, aby ich muzyka brzmiała tak, jak 100 czy nawet więcej lat temu, chętnie włącza basy w składy swych kapel. Piotr Dorosz pokaże nagrania z basami z różnych stron Polski i sam zaprezentuje, dlaczego harmonista mógł sam „ograć” zabawę, ku niezadowoleniu tak basisty, jak i skrzypka…

Na młodych słuchaczy czekał kolejny odcinek opowieści Karoliny Ociepki o muzyce tradycyjnej Wielkopolski. W zeszłym tygodniu pani Karolina przedstawiła nam baraban, a tym razem – przypominamy, że to odcinek o basach – opowiedziała o… basach! Tak! Ponownie zawitaliśmy do Puszczy Zielonki w Wielkopolsce, gdzie pan Mateusz Raszewski buduje piękne instrumenty. Pan Mateusz opowiedział nam o basach dłubanych. Co to znaczy, że basy są dłubane?

- To znaczy, że są wycięte z drzewa, w całości, w jednym kawałku. Człowiek, który je zrobił musiał zamienić się w rzeźbiarza i wyrzeźbić basy z całego, jednego kawałka. Bez łączeń, bez gwoździ. Dopiero później przychodziły inne elementy, przybijane gwoźdźmi. Ale serce basów to właśnie ten jeden kawałek drewna. Jest pusty w środku. Od samej nóżki, na której stoją basy, po samą główkę, gdzie są kołki do strun, są jednym kawałkiem drzewa. Jednym kawałkiem topoli – tłumaczył nam pan Mateusz Raszewski.

Jak mówił nasz budowniczy instrumentów – topola to ogromne drzewo, które potrafi urosnąć grubo i szeroko. Dzięki temu „mieszczą” się w nim instrumenty. To znaczy, że w takiej topoli można wyrzeźbić na przykład basy. Jak pan Mateusz widzi topolę, to zawsze mierzy, czy da się w niej coś wyrzeźbić.

- Topole lubią stać z szeroko rozłożonymi ramionami na łąkach, czasami w lesie, ale one potrzebują dużo światła, dlatego wybierają łąki. Dlatego, jak widzę topolę, zawsze próbuję zmierzyć, ile instrumentów mogę zrobić z takiego drzewa. Bo z jednej topoli robi się więcej, niż 1 basy. Teraz wyrzeźbiłem już piąty instrument z jednego drzewa!

Pan Mateusz to twórca instrumentów ludowych, ale w jego zawodzie mieści się kilka innych. Musi być rzeźbiarzem, żeby wyciąć ładny instrument z drewna. Struny do basów – jak wspominaliśmy – mogą być zrobione z jelit czy skóry i dobrze jest, kiedy twórca instrumentu potrafi skręcić takie struny. Kiedyś basy często robili stolarze. Albo cieśle. Czym różni się cieśla od stolarza? Oglednie mówiąc, stolarz robi większe, prostsze formy z drewna. Cieśla „dłubie” przy drobnych elementach. Dlatego taki twórca basów musi być stolarzem – żeby obrobić kloc drewna, ale i cieślą, żeby wyżłobić wszystkie filigranowe, drobne rzeczy w instrumencie.

RCKL  Targowisko instrumentów - Stanisław Wyżykowski lira korbowa 1200.JPG
Przeczytaj:
O Galicyjskim Targowisku Instrumentów mówi Piotr Piszczatowski

Jeśli jesteście zainteresowani historiami i instrumentami pana Mateusza Raszewskiego, mamy dla Was miłą wiadomość! 28 maja 2022 w Szymbarku odbędzie się Galicyjskie Targowisko Instrumentów, na którym między innymi pan Mateusz będzie wystawiał swoje piękne basy i barabany! Zapraszamy Was na to wydarzenie bardzo serdecznie!

Witold Vargas zabrał nas na spotkanie z Kłobukiem Pietuchem. Tym razem nasz bohater ze swoim panem Maciejem i wybranką jego serca – Marynka – zdołali wywinąć się od pewnej śmierci z rąk potworów. Ale! Cóż za zwrot akcji! Kłobuk Pietuch okazał się… nie być kłobukiem! Posłuchajcie historii Pietucha, by dowiedzieć się o jego sekrecie!!

Zawitaliśmy także do warszawskiego przedszkola House of Montessori, a tamtejsze przedszkolaki głowiły się z nami, co oznacza przysłowie: „Przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli”. Dowiedzieliśmy się, że kocioł to garnek czarownicy i prawdopodobnie kłóci się z garnkiem… Dużo w tym prawdy! Wyobraźcie sobie sytuację: garnek stoi na palenisku, jest nieco brudny od sadzy i, kiedy coś się w nim gotuje, to garnej brudzi się jeszcze badziej. Kocioł mówi mu: „ale jesteś brudny, a jak smolisz sadzą”, ale sam nie jest czystszy, bo przecież czarownice gotują w nim wywary na ognisku! W przysłowiu chodzi o to, że ktoś zarzuca drugiej osobie coś niemiłego, a sam robi to samo, możemy mu zwrócić na to uwagę.

A że niedziela, 15 maja to ostatni dzień Festiwalu Folkowego Polskiego Radia „Nowa Tradycja”, nie omieszkaliśmy wspomnieć o tegorocznej edycji! Pierwszego dnia zagrał na Nowej Tradycji zespół Tęgie Chłopy! Kojarzycie go z płyty „Rakieta”, którą Tęgie Chłopy wydały we współpracy z Radiowym Centrum Kultury Ludowej specjalnie dla najmłodszych Słuchaczy. A płyta „rakieta” spodobała się nie tylko dzieciom. Dorośli jurorzy Folkowego Fonogramu Źródeł przyznali jej pierwsze miejsce w tegorocznym konkursie na najlepszą płytę folkową!

 

KGHM_PM_Logo_NonMet_RGB_Pos.jpg
Sponsorem 24. Festiwalu Folkowego Polskiego Radia ”Nowa Tradycja” jest
KGHM Polska Miedź SA

***

Na audycję Źródełko w niedzielę (15.05) o godz. 11.00 zaprasza Piotr Dorosz.


Zobacz także