– Dzieci piszą do nas na stornie listy do Świętego Mikołaja. Moje Elfy te listy segregują, przydzielają je do listów zwykłych i wzruszających – tłumaczy Święty Mikołaj.
Listy wzruszające to są listy, które chwytają każdego czytelnika za serce. – Kiedy przysłowiowy Kowalski chce zostać darczyńcą, wchodzi na stronę, czyta te listy i zgłasza się do nas mailowo – tłumaczy Zbyszek Reiss, pomysłodawca akcji "Listy do Świętego Mikołaja".
Następnie Święty Mikołaj przekazuje darczyńcy list danego dziecka, regulamin akcji oraz list do wydrukowania, który wkłada do paczki. Paczkę wysyła tak, aby dotarła do potrzebującego dziecka 24 grudnia.
Oczywiście Elfy, zanim przydzielą list potencjalnemu darczyńcy, sprawdzają wiarygodność takiej osoby. – Mikołaj otrzymuje około 150 listów dziennie. Z dnia na dzień jest ich coraz więcej. My je segregujemy. To czasochłonna praca, ale chwyta za serce. Bywa, że zatrzymujemy się nad danym listem i wręcz sami chcielibyśmy pomóc – przyznaje Martyna Wielińska.
Nieraz nad listami płakał sam Święty Mikołaj, czyli Zbyszek Reiss. – Na początku bardzo często, czytając listy dzieci, miałem łzy w oczach. Jak dobierałem sobie Elfy do pomocy, to informowałem je o tym, że takie sytuacje będą miały miejsce. Można się popłakać – mówi.
A dziecięce marzenia są różne. Jak tłumaczy Beata Rogalewska, która co roku wciela się w rolę Elfa, najczęściej są to proste życzenia. – Słodycze, zabawki czy ubrania, na które rodzice nie mają pieniędzy – wymienia.
W zeszłym roku do Mikołaja pisała pewna dziewczynka. – Na początku, w pierwszym liście miała wygórowane prośby, w drugim liście miała mniejsze oczekiwania, w czwartym poprosiła Świętego Mikołaja już tylko o węgiel dla rodziców, bo w domu jest zimno, a ona chciałaby, aby w domu w święta było ciepło – opowiada Reiss. Zaznacza, że na akcji "List do Świętego Mikołaja" nikt nie zarabia. – To nie jest fundacja, to nie jest stowarzyszenie. My działamy z serca. Nie mamy z tego żadnych profitów. Nikt nie ma na tym żadnych profitów. Nie podajemy żadnego numeru konta. W regulaminie jest jasno napisane, że nie wysyłamy laptopów, telefonów komórkowych, żadnych rzeczy, które można spieniężyć. Nie wysyłamy także pieniędzy – podkreśla pomysłodawca akcji "Listy do Świętego Mikołaja".
Wszystkich, którzy chcieliby zostać w najbliższe święta Świętym Mikołajem, zachęcamy do odwiedzenia strony www.listydomikolaja.pl.
Rozmawiała Zuzanna Dąbrowska.
(mb)
Zbigniew Reiss : A oto jak to się wszystko zaczęło...
Wiele, wiele lat temu... Może inaczej... Za siedmioma górami, lasami... Nie umiem w ten sposób, zacznę więc tak:
Oto historia. Kiedyś, bardzo dawno, kupiłem komputer. Rozpakowałem go razem z synem, podłączyłem do Internetu. Wiadomo, na początku ustanowienie połączenia z netem było dla mnie wielkim problemem, ale w końcu udało się. Początki to przeglądanie właśnie powstających portali, czytanie tekstów o tym, jak buduje się strony internetowe; nie ukrywam, było to dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem. Po jakimś czasie, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, postanowiłem razem z synem, że napiszemy w tym roku list do Świętego Mikołaja właśnie przez Internet. I co? I nic, nie ma takiej strony w polskim Internecie...
Przespana noc, a rano pomysł: to przecież my możemy taką stronę sami zbudować!!! I zaczęło się szukanie w necie informacji na temat budowy prostych stronek www. Oczywiście proste informację na ten temat były dostępne: jakiś html, jakieś serwery, domeny... Ojej... Co za koszmar!:)
W końcu to pojąłem: pierwsza strona pt. "Listy do Świętego Mikołaja i Gwiazdorka" była dostępna dla wszystkich użytkowników Internetu. Ale była radocha! Tylko listów nie było... Skąd teraz wziąć listy do Świętego? Jak dobrze pamiętam, te pierwsze to były moje i syna Mateusza. Na wszelki wypadek umieściłem też adres poczty elektronicznej dla odwiedzających. Nie minęło kilka godzin, a te zaczęły napływać z całej Polski. Były to teksty od dzieci, rodziców, czasem też od mniej lub bardziej zdesperowanych osób...
Robiło się ciężko, dodawanie listów na stronę zajmowało kilka godzin dziennie (teraz strona jest zautomatyzowana: wystarczy, że zatwierdzę dany tekst, a ten pojawia się na portalu). Przychodziły też listy od dzieci, które nawet nie mogły sobie pomarzyć o prezentach na Święta. Bardzo mnie to bolało, bardzo się wzruszałem, kiedy czytałem te wszystkie jakże dziecięce prośby. Trudno było tak żyć ze świadomością, iż strona ta istnieje, bo istnieje. Postanowiłem wiec podziałać: wysyłałem prośby wraz z listami od dzieci do firm, aby te zasponsorowały chociażby jakikolwiek prezent dla danej osoby. Zdziwienie wielkie: ludziom jednak przed Świętami serca się otwierają. Nie otrzymałem ani jednej odpowiedzi negatywnej!!! Ale radość! Nie tylko ja wraz z rodziną będę się cieszyć w te cudowne dni, ale także inne dzieci.
I już tak pozostało: akcję "Listy do Świętego Mikołaja i Gwiazdorka" prowadzę od wielu już lat z dużym powodzeniem. Uwaga: mam też całą masę Elfów – sam nie dałbym rady, już w tej chwili nie. Mam też stałych Świętych Mikołajów, którzy wysyłają przed 24 grudnia prezenty dla dzieci z ubogich rodzin lub dzieci, które napiszą najpiękniejszy list. Ktoś pewnie zapyta: a skąd ty wiesz, które to ubogie, skąd wiesz, komu wysłać? Wiem, po prostu wiem. Moje serce, moja dusza mi podpowiada: nie zapominajcie też o latach moich doświadczeń. Jestem przekonany, że pomoc trafia tam, gdzie trzeba. Podaję adres rodzinki, a Święty Mikołaj (czyt. ludzie dobrej woli) wysyłają pod wskazany adres podarki: czasem większe, czasem mniejsze – liczy się gest i ten dreszczyk emocji u dziecka, kiedy otwiera paczkę od prawdziwego Świętego Mikołaja!!!