Na podstawie posiadanej dziś wiedzy naukowcy przyjmują, że otwory wykonywane w czaszkach w niektórych pradawnych plemionach miały nie tyle znaczenie medyczne, co służyły uwolnieniu złych duchów.
A jeśli została zmiażdżona lub zakażona któraś z kończyn, to jedynym wyjściem była wówczas jej amputacja.
A w jaki sposób próbowano zaoszczędzić pacjentom bólu podczas takich zabiegów? Próbowano ich ogłuszać, upijać czy też parzyć pokrzywami. Ale żaden z tych sposobów nie był wystarczająco skuteczny.
Około roku 1800 Humphry Davy przeprowadzał doświadczenia z podtlenkiem azotu: gdy wciągnął gaz w płuca, opanował go niepohamowany śmiech. Jego znajomi, "częstowani" tą mieszanką, reagowali w ten sam sposób. Nic więc dziwnego, że środek ten nazwano GAZEM ROZWESELAJĄCYM. Wkrótce odkryto, że nie tylko wywołuje on śmiech, ale i uśmierza ból, chętnie więc zaczęli go stosować… dentyści!
Niestety gaz ten działał przez krótki czas, wystarczający na wyrwanie jednego zęba, ale nie na dłuższe operacje. Dentyści więc zaczęli stosować płyn o nazwie eter dietylowy.
Wdychanie oparów ETERU usypiało pacjentów i eliminowało ból. Niestety nie był to bezpieczny środek: eter to substancja wybuchowa, a używanie go w pobliżu palących się świec spowodowało kilka poważnych wypadków.
W latach 40. XIX wieku szkocki lekarz James Simpson, odkrył, że płyn zwany CHLOROFORMEM działa podobnie jak eter, ale jest od niego znacznie bezpieczniejszy.
Takie były początki: dziś, czy to w gabinecie dentystycznym, czy podczas długotrwałej operacji, możecie mieć pewność, że obejdzie się bez bólu.