13 marca 1995 roku zmarł Franciszek Gajowniczek, polski żołnierz, sierżant Wojska Polskiego II RP, więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, człowiek, za którego w sierpniu 1941 roku oddał życie święty Maksymilian Maria Kolbe.
- Ojca Maksymiliana znałem z bloku, na którym byliśmy razem, więc on nie ukrywał tego, że jest księdzem katolickim, pocieszał więźniów, podtrzymywał na duchu. Odmawiał z więźniami wspólne modlitwy, za co był nieraz bity przez kapo i przez SS-manów - wspominał po latach Franciszek Gajowniczek.
Więzień obozu w Auschwitz-Birkenau
Franciszek Gajowniczek (ur. 1901) jako zawodowy żołnierz we wrześniu 1939 roku po kapitulacji twierdzy Modlin dostał się do niewoli niemieckiej. Przy próbie ucieczki został aresztowany przez Gestapo. Podczas śledztwa znęcano się nad nim przez 7 miesięcy. Od 8 października 1940 roku był więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
Kiedy 2 sierpnia 1941 roku zbiegł jeden z więźniów z bloku 14A, na którym przebywał Franciszek Gajowniczek, komendant obozu - lagerführer Karl Fritsch skazał dziesięć osób na śmierć głodową.
- Taka była procedura w obozie, że za jednego, który ucieknie, dziesięciu idzie na śmierć. W czasie tej wybiórki ja stałem gdzieś w środku. Nagle podszedł lagerführer i wskazał na mnie, że mnie też trzeba wyprowadzić do tych skazańców - wspominał Franciszek Gajowniczek.
Przerażony więzień zdążył tylko powiedzieć, że żal mu jest dzieci i żony. Wypowiedział to na tyle głośno, że ojciec Maksymilian Kolbe, który stał niedaleko usłyszał te słowa. - Już byliśmy wybrani, wszyscy dziesięciu, i miano nas odprowadzić na blok 11 do bunkra na śmierć głodową - wspominał Gajowniczek. - Wtem o. Kolbe wystąpił z szeregu, skierował się przed lagerführera i powiedział, że on chce pójść za jednego z wybranych.
Zamiana miejsc
Swoją decyzję zakonnik uzasadniał: "mam już blisko pięćdziesiąt lat, życie moje przeżyłem, a Ten ma życie przed sobą. Ma żonę i dzieci, on jest im potrzebny. Niech on przeżyje, ja chcę pójść za niego". Zaskoczonemu hitlerowcowi, który pytał dlaczego chce pójść na śmierć za obcego człowieka, odpowiedział jeszcze: "chcę innym dodać odwagi do życia".
- Odprowadzono ich na blok nr 11, rozebrano do naga i wrzucono do celi. I tam wszyscy musieli umierać z głodu i zimna. Ojciec Maksymilian żył najdłużej, bo 14 sierpnia przyszedł SS-man, zobaczył, że on żyje i dobił go - tak Franciszek Gajowniczek wspominał ostatnie chwile życia o. Maksymiliana Kolbego.
Życie uratowanego
Franciszek Gajowniczek przebywał w Auschwitz-Birkenau do 25 października 1944 roku, potem został przetransportowany do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, niedaleko Berlina. Podczas ewakuacji w maju 1945 roku wraz z innymi więźniami został uwolniony przez Amerykanów. Po II wojnie światowej udało mu się odnaleźć żonę w Rawie Mazowieckiej, synowie jednak nie przeżyli. Zginęli podczas bombardowania Rawy Mazowieckiej 17 stycznia 1945, w czasie sowieckiej ofensywy.
Franciszek Gajowniczek zmarł w 1995 roku w Brzegu na Opolszczyźnie w wieku 94 lat. Pochowany został na cmentarzu przyklasztornym franciszkanów w Niepokalanowie. O. Maksymilian Kolbe został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 roku. Jedenaście lat później, 10 października 1982 został uznany za świętego. Kanonizacji dokonał papież Jan Paweł II.
Posłuchaj archiwalnych dźwięków o o. Maksymilianie Kolbe >>>
W zeznaniu podczas procesu beatyfikacyjnego o. Kolbego, Gajowniczek napisał: "Wychowany jestem w atmosferze religii katolickiej, wiarę swoją w najcięższych momentach zachowałem, religia była dla mnie wówczas jedyną dźwignią i nadzieją. Ofiara o. Maksymiliana Kolbego spotęgowała jeszcze moją religijność i przywiązanie do Kościoła katolickiego, który rodzi takich bohaterów. Jedyną wdzięcznością, jaką mogę się odpłacić memu wybawicielowi, jest codzienna modlitwa, którą zanoszę wspólnie z moją żoną".
Posłuchaj archiwalnych dźwięków o Janie Pawle II >>>
mk