Prof. Bartoszewski do tej pory nie dał świadectwa swoich obozowych przeżyć. Książka "Mój Auschwitz" to zmienia.
Marek Zając, który wraz z Piotrem Cywińskim zdecydował się przeprowadzić z profesorem Bartoszewskim wywiad-rzekę i utrwalić jego obozowe wspomnienia na kartach książki tłumaczy, że pragnął ocalić świadectwo o postaci jaką jest Władysław Bartoszewski. Książka powstała także po to, by uchronić przed zapomnieniem należącą do profesora "cząstkę prawdy o tamtym czasie".
- Odchodzą ostatni naoczni świadkowie tak straszliwych tragedii jak Auschwitz-Birkenau, dlatego trzeba dokonać wszelkich starań by zachować ich relacje - tłumaczył Marek Zając.
Podkreślał przy tym, że w przypadku Władysława Bartoszewskiego mamy do czynienia z człowiekiem, który łączy doskonałą pamięć z warsztatem historyka, co nadaje jego relacjom dodatkowej wartości. Jak stwierdził Marek Zając prof. Bartoszwski do tej pory rzadko opowiadał o sobie samym, a jeszcze rzadziej o swoich emocjach i przeżyciach. Jak twierdzi gość Jedynki profesor wychodził z założenia, że człowiek, który daje świadectwo o innych, siebie i swoją historię powinien odstawić na boczny tor.
- Dlatego tak mało wiemy o jego obozowych przeżyciach - dodał.
Książka "Mój Auschwitz" pokazuje interakcje między katami i ofiarami, a także pomiędzy samymi ofiarami. Jest tam na przykład wspomnienie pierwszego apelu, podczas którego na oczach 5 tys. ludzi "kapo" katują niewinnego człowieka.
- Bartoszewski wspomina, że wtedy nikt w obozie nie zajmował się ludzką godnością. Liczył się tyko czysty pragmatyzm – opowiadał współautor publikacji i dodał, że dla nas te słowa mogą brzmieć szokująco, ale dla człowieka, który spędził w tym obozie 199. dni, są odzwierciedleniem ówczesnej rzeczywistości.