Fotograf zaplanował, że co miesiąc pojedzie do obozu na kilka dni i wszystkim, którzy zechcą z nim rozmawiać, będzie zadawał pytanie "Co ty tutaj robisz?". I tak przez cały rok.
- Zacząłem zadawać sobie to pytanie wraz z coraz częstszymi podróżami do obozu. Mój dziadek tam zginął, babcia była wśród ocalonych i to ona opowiadała historie, dla których chciałem znaleźć scenografię – powiedział Mikołaj Grynberg, autor albumu "Auschwitz. Co ja tu robię?".
W 65. rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau wydał niezwykłą książkę, która jest częścią projektu "AUSCHWITZ - CO JA TU ROBIĘ?”.
- Zdjęcia w książce i na wystawie są nieostre z założenia. Nie chciałem robić w Auschwitz cyrku z występowania przed obiektywem. Potem usłyszałem opinie, że to duchy się szwendają po obozie – mówi Grynberg.
Fotograf rozmawiał z Niemcami i Żydami, ze starszymi osobami i młodzieżą, z osobami, których członkowie rodzin zginęli w obozach i uczniami odbywającymi w Auschwitz lekcje historii.
Rozmowy po polsku, angielsku i niemiecku nie przynoszą jasnej odpowiedzi na tytułowe pytanie. Wręcz przeciwnie - zrodziło się ich jeszcze więcej. O karę i winę, zemstę i wstyd, znaczenie słów: zagłada, Holokaust, człowieczeństwo i śmierć.
Dlaczego 200 tysięcy osób da się przeliczyć na półtora miesiąca? Jak Mikołaj Grynberg przeżył pracę nad książką i wystawą? Jakie jeszcze inicjatywy obejmuje projekt artysty?
Więcej informacji o projekcie na stronie www.auschwitz.grynberg.pl.
(asz)