Eksperci żartują, że gdyby Edison dziś wynalazł swoją żarówkę, to nigdy nie weszłaby ona na rynek - jest tak nieoszczędna. Taka tradycyjna żarówka zużywa na światło najwyżej trzy procent prądu; reszta to po prostu ciepło.
Ale teraz naukowcy z uniwersytetu MIT (Massachusetts Institute of Technology) wynaleźli urządzenie, które część marnowanego promieniowania podczerwonego oddaje z powrotem do drucika, a on emituje je ponownie w postaci światła widzialnego. Dzięki temu tradycyjna żarówka ma wydajność nie trzech, tylko ponad sześciu procent. To mniej więcej połowa wydajności świetlówek energooszczędnych czy lamp LED-owych.
Zdaniem ekspertów z MIT, wyniki mogą być jeszcze kilkakrotnie lepsze, co byłoby sensacją, ale to na razie tylko teoria.
Szczegóły publikuje pismo „Nature Nanotechnology”.
(IAR)