Polska nie jest już antropologiczną pustynią. Badania archeologów z Uniwersytetu Szczecińskiego wstrząsnęły polską prehistorią. Zespół pracujący pod kierunkiem dra Mikołaja Urbanowskiego znalazł w jaskini Stajnia na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej pierwsze polskie szczątki neandertalczyka.
Z autorem odkrycia, drem Mikołajem Urbanowskim z Uniwersytetu Szczecińskiego, rozmawia Marta Kwaśnicka.
Trzy zęby neandertalczyka. Wydawałoby się, że to niewiele, ale dla nauki stanowią zupełnie przełomowe znalezisko. To pierwsze szczątki tego gatunku człowieka znalezione na naszych ziemiach.
Nawet szerzej – w tej części Europy. Do tej pory znajdowaliśmy ślady pobytu ludzi neandertalskich w postaci ich narzędzi, teraz mamy już bezpośrednie dowody na ich obecność w tym rejonie. Ze znalezionych zębów udało się „wyciągnąć” cały ogrom informacji, między innymi dzięki badaniom antropologicznym i genetycznym. Wiemy, że należały do trzech różnych osobników, w tym jednego młodocianego, i udało nam się ustalić ich płeć. Najlepiej przebadany ząb należał do osobnika męskiego w sile wieku.
To ważne odkrycie, ponieważ nareszcie możemy włączyć się do trwającej od lat dyskusji, która pasjonuje archeologów, antropologów i genetyków na całym świecie. Spór toczy się o to, czy i jak neandertalczycy byli spokrewnieni z naszym gatunkiem i jaka jest relacja między nimi a nami, współcześnie żyjącymi ludźmi. Jeszcze 50 000 lat temu Europa nie była przecież zamieszkana przez nas, ludzi anatomicznie współczesnych, ale właśnie przez neandertalczyków. Trwa dyskusja, czy „usunęliśmy” ich bez śladu, kiedy pojawiliśmy się na tym kontynencie około 40 000 lat temu, czy też dzielimy z nimi jakąś część genetycznego dziedzictwa – na przykład na skutek krzyżowania się z nimi.
Czy zęby z Jaskini Stajnia będą badane pod względem neandertalskiego DNA?
Tak, będą analizowane i pod tym kątem. Pierwsze przymiarki były już robione, ale najważniejsze odkrycia, jak sądzę, wciąż są jeszcze przed nami. Przede wszystkim mam nadzieję, że znajdziemy więcej szczątków neandertalczyków. Badania w Jaskini Stajnia potrwają jeszcze całymi latami. Kilka sezonów, które mamy za sobą, to nawet nie jest półmetek.
Trzeba jednak zaznaczyć, że badania genetyczne "naszych" neandertalczyków będą utrudnione ze względu na wiek znaleziska. DNA neandertalczyków, które dotąd udało się pozyskać pochodzi przede wszystkim ze szczątków znacznie młodszych niż te znalezione na Jurze.
Kiedy żyli neandertalczycy z Jaskini Stajnia?
Szacujemy, że nasze znaleziska pochodzą sprzed 100-80 tys. lat temu. To, oczywiście, przedział czasowy, a dalsze badania uściślą to datowanie. Najprawdopodobniej będzie to bliżej 80 tys. lat temu, blisko początku kolejnego stadium ostatniego zlodowacenia, które spowodowało wyludnienie naszych ziem.
Stanowisk wiązanych z człowiekiem neandertalskim jest w Polsce niemało. Dlaczego tak długo musieliśmy czekać na pierwsze polskie szczątki? Przypomnijmy – najbliżej ziem polskich kości tego gatunku znaleziono dotąd na Morawach i na Ukrainie Zakarpackiej.
Rzeczywiście, na „polskiego” neandertalczyka czekaliśmy aż 150 lat. Jest kilka możliwych powodów. Być może ci „nasi” neandertalczycy mieli obrzędowość, która powodowała, że z powodów ideologicznych nie pozostawiali swoich zmarłych w jaskiniach. Charakterystyczne jest jednak to, że w Jaskini Stajnia znaleźliśmy od razu szczątki trzech osobników – i to każe sądzić, że albo zdarzyła się tam jakaś prehistoryczna tragedia, katastrofa, podczas której w jednej chwili zginęło kilka osób, albo grota ta spełniała rolę jakiegoś neandertalskiego cmentarzyska. Stajnia mogła być miejscem, gdzie grzebano szczątki okolicznych neandertalczyków. To jednak na razie tylko hipoteza, którą obecnie sprawdzamy.
Dwa z trzech zębów zostały znalezione w wypełnisku jamy, która mogła być grobem.
Istnieje związek pomiędzy co najmniej dwoma odkrytymi zębami a jednym z ciekawych obiektów archeologicznych w jaskini, w warstwie środkowopaleolitycznej. Obiekt ten jest wypełniony tylko zabytkami ze środkowego paleolitu, a zatem nie ma wątpliwości, co do jego datowania. Nie jesteśmy jednak jeszcze pewni, jaką rolę spełniała owa „jama” i czy na pewno była grobem. Jest to na pewno interesująca możliwość, którą będziemy chcieli zweryfikować.
Jaskinia Stajnia może zatem stać się ważnym punktem w dyskusji na temat neandertalskiej duchowości i obrzędowości. Wielu naukowców wciąż powątpiewa w intelektualne zdolności neandertalczyków.
Liczne dowody archeologiczne z ostatnich lat wskazują, że neandertalczycy posiadali wysoką kulturę. Stajnia jest zresztą tego znakomitym przykładem: neandertalczycy gromadzili tam zapasy surowca krzemiennego, z którego wykonywali później narzędzia. To dowód, że planowali pewne czynności z wyprzedzeniem. Do niedawna zdolność do planowania przypisywano tylko ludziom anatomicznie współczesnym. Zastąpienie neandertalczyka przez ludzi anatomicznie współczesnych na pewno nie było wyparciem dużo gorszego intelektualnie gatunku przez gatunek dużo lepszy.
W jaskini Stajnia odkryto także narzędzia z kości. I one kojarzą się głównie z Homo sapiens, podczas gdy neandertalczyków – zwłaszcza tych wczesnych – zwykło się wiązać z narzędziami tylko z kamienia.
Na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej w środkowym paleolicie pojawiają się kościane narzędzia, przede wszystkim młotki z poroża renifera, które prawdopodobnie służyły do retuszowania (finalnej obróbki – przyp. MK) wyrobów krzemiennych. Podobne znaleziono w jaskini Biśnik. W Stajni istnieje także wiele śladów obróbki poroży renifera. Jaskinia zaskoczyła nas i pod tym względem!
Konsultantami badań są światowej sławy specjaliści – Erik Trinkaus czy Chris Stringer.
W świecie archeologicznym i antropologicznym bywa tak, że, aby jakieś odkrycie mogło być wprowadzone do międzynarodowej dyskusji, dobrze jest, aby wyniki badań były poparte międzynarodowym autorytetem. Rzeczywiście, mamy po naszej stronie wspaniałych specjalistów.
Państwa badania, chociaż zupełnie przełomowe, rozpoczęły się jako ratownicze – czyli miały na celu „uratowanie” dla nauki zniszczonego stanowiska. Dlaczego bezcenne osady są zagrożone?
To jest dobre pytanie. Problem dotyczy wszystkich jaskiń na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i wciąż się pogłębia. Namuliska jaskiń są niszczone, czasami na skutek aktów wandalizmu i bezmyślności, czasami zaś jest to działalność z premedytacją, którą wykonują zorganizowane grupy. W ciągu kilku godzin przekopują namulisko, liczące setki tysięcy lat, pozyskując skamieniałości sprzedawane później np. na giełdach minerałów. Ich wartość rynkowa jest niewielka, ale dla archeologii to wielka strata. Naukowa wartość tych szczątków jest wprost niewyobrażalna – ale tylko wówczas, jeżeli zostaną znalezione na miejscu, w jaskini. Staramy się przeciwdziałać temu procederowi, ale instytucje państwa są bezradne.
Nasze wykopaliska zaczęły się jako badania ratunkowe, a potem – po zdjęciu pierwszych zniszczonych warstw – były jednak kontynuowane jako zwykłe badania. Udało nam się dotrzeć do warstw nienaruszonych i to one są dla nas bezcenne. Mamy także komfort, że nie pracujemy na czas, jak nasi koledzy kopiący na terenie przyszłych autostrad.
Czy na Jurze jest więcej takich obiecujących jaskiń?
Badania tego typu są niezwykle elitarne i kosztowne. Nie każdy ośrodek badawczy może je podjąć. W tej chwili, oprócz badań w Stajni, trwają jednak badania dwóch niezwykle ciekawych jaskiń – Biśnik i Obłazowej. Także w tej ostatniej, znajdującej się w Pieninach, koledzy eksplorują również warstwy środkowopaleolityczne. Poza tym także w jaskini Stajnia czekają nas kolejne sezony badań. Z pewnością czeka nas jeszcze wiele odkryć.
Dziękuję za rozmowę.