Wahadłowiec Discovery po dwóch tygodniach w kosmosie wylądował w bazie Kennedy'ego na Florydzie. Podczas misji załoga pracowała nad rozbudową ukończonej już niemal Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
NASA opóźniła lądowanie o jeden dzień ze względu na złą pogodę. Poza tym 15-dniowa misja przebiegła pomyślnie. Załoga zostawiła na orbicie prawie osiem ton zapasów i sprzętu, w tym nowy zbiornik z amoniankiem, niezbędny do chłodzenia Stacji oraz urządzenia do obserwacji Ziemi a także do ćwiczeń fizycznych. Astronauci wymienili też wadliwy żyroskop. Przywieźli prawie dwie tony zużytego sprzętu i śmieci.
"To była świetna misja, głównie dzięki temu, że stali członkowie załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej przygotowali się na nasze przybycie. Wyszliśmy trzy razy w przestrzeń kosmiczną, zrobiliśmy co trzeba i nawet posprzątaliśmy po sobie" - mówił tuż przed odlotem ze Stacji szef załogi Discovery, Alan Pointdexter.
Prace nad rozbudową Międzynarodowej Stacji Kosmicznej dobiegają końca. Potrzebne są jeszcze tylko trzy loty wahadłowców; ostatni planowany jest na wrzesień. Potem stacja będzie działać jako gigantyczne laboratorium naukowe, przez najbliższe pięć do dziesięciu lat.