Ok. 10 proc. polskiego zapotrzebowania na elektryczność może pokryć
elektrownia jądrowa. Ponadto będzie bezpieczna i da korzyści lokalnej
społeczności - ocenił dr inż. Andrzej Strupczewski, ekspert z Instytutu
Energii Atomowej w Świerku.
Jak tłumaczył w rozmowie z PAP
Strupczewski, typowa elektrownia jądrowa ma dwa bloki energetyczne o
mocy od 1100 do 1600 megawatów każdy. "Przy dwóch blokach po 1600 MW
elektrownia produkuje rocznie 14 TWh (terawatogodzin), a więc 10 proc.
energii elektrycznej zużywanej w Polsce. Jest to więc pełne zaopatrzenie
w energię elektryczną dla czterech milionów Polaków nie tylko w domu,
ale we wszystkich fabrykach, pojazdach, szpitalach i sklepach
potrzebnych dla tych czterech milionów ludzi" - wyjaśnił ekspert.
Inwestor
- Polska Grupa Energetyczna - rozważa obecnie zakup któregoś z
oferowanych przez różne koncerny reaktorów jądrowych III generacji. Jak
informował w ubiegły wtorek wiceprezes PGE Wojciech Topolnicki, firma
zawiązała na razie konsorcja z francuską firmą Electricite de France,
oferującą dwa typy reaktorów - o mocy 1600 i 1100 MW, oraz z
amerykańsko-japońską firmą GE Hitachi Nuclear Energy Americas. Jak
zapowiedział, sprawdzeni zostaną również inni oferenci.
Niezależnie
od tego, który konkretnie reaktor zostanie wybrany, będzie to - zdaniem
Strupczewskiego - korzystna inwestycja w bezpieczeństwo. Bo reaktory
III generacji - jak wyjaśnił - są projektowane tak, aby wytrzymać
huragany i trzęsienia ziemi, a nawet uderzenie największego samolotu
pasażerskiego. Zagrożeniem dla takiej konstrukcji byłby tylko atak sił
wojskowych w czasie regularnych działań wojennych.
Nawiązując do
katastrofy w sowieckiej elektrowni atomowej w Czarnobylu w 1986 r.
Strupczewski podkreślił, że nie ma ryzyka, że taki scenariusz
powtórzyłby się w elektrowni wyposażonej w reaktor III generacji. W
Czarnobylu awarii uległ reaktor II generacji typu RBMK, wyprodukowany w
ZSRR. Reaktory tego typu były zaprojektowane dla celów wojskowych,
ponieważ umożliwiały produkcję plutonu, potrzebnego do wytwarzania broni
jądrowej, i w porównaniu z innymi typami reaktorów II generacji,
projektowanymi na Zachodzie dla celów energetycznych, był o wiele mniej
bezpieczny.
Strupczewski tłumaczył, że RBMK są tanie w
eksploatacji, ale ich konstrukcja sprawia, że w przypadku awarii moc
reaktora niekontrolowanie wzrasta i może dojść do wybuchu pary z
instalacji chłodzącej. Właśnie tak został zniszczony jeden z reaktorów w
elektrowni w Czarnobylu, co spowodowało kolejny wybuch - wodoru - i
pożar, w wyniku którego w powietrze wzbiła się chmura radioaktywnego
pyłu.
"W Czarnobylu po awarii moc w reaktorze samoczynnie rosła i
wzrosła w ciągu 13 sekund 1000 razy. W reaktorach budowanych obecnie na
świecie i planowanych w Polsce po awarii moc maleje" - zapewnił
ekspert.
[----- Podzial strony -----]
Jego zdaniem, dobrze się stało, że pierwsze miejsce na
rekomendowanej rządowi przez ekspertów liście lokalizacji przyszłej
elektrowni zajmuje Żarnowiec.
"Przy wyborze lokalizacji rozważa
się około 20 kryteriów, jak stabilność sejsmiczna, dostępność wody,
dobre połączenia z siecią energetyczną, niska gęstość zaludnienia, dobre
drogi, dobre warunki meteorologiczne, brak konfliktów z obszarami
chronionymi lub chronionymi gatunkami roślin i zwierząt, a przede
wszystkim akceptacja okolicznej ludności, bo bez zgody mieszkańców żadna
elektrownia jądrowa nie powstanie. Żarnowiec spełnia wszystkie te
warunki, a dodatkowo zapewnia dobrą współpracę elektrowni jądrowej i
elektrowni pompowo-szczytowej. Ta elektrownia pompowo-szczytowa nad
jeziorem Żarnowieckim dostaje energię elektryczną ze Śląska, by pompować
wodę w górę i pozwala spływać wodzie w dół, by oddać energię do sieci,
gdy jest ona potrzebna. Teraz energii dla niej nie będziemy czerpać ze
Śląska. Dostarczy ją bez strat przesyłowych elektrownia jądrowa w
Żarnowcu" - wyjaśnił Strupczewski.
Kolejną korzyścią, zwłaszcza
dla okolicznej ludności, będą miejsca pracy przy budowie elektrowni i w
czasie jej eksploatacji. Wykwalifikowany personel będzie potrzebny za
kilka lat, ale już teraz trzeba myśleć o kształceniu przyszłych
inżynierów zatrudnionych w elektrowni. W lutym zakończył się pierwszy
etap szkolenia wykładowców Politechniki Warszawskiej, dzięki współpracy z
francuskim Komisariatem Energii Jądrowej. Po ukończeniu szkolenia,
którego ostatni etap odbędzie się na jesieni, wykładowcy będą mogli
zacząć przekazywać swoją wiedzę studentom specjalności "energetyka
jądrowa" na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa Politechniki
Warszawskiej. Kierunek kształcący specjalistów w dziedzinie energetyki
jądrowej zamierza uruchomić jesienią 2011 r. także Wydział Chemii i
Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego.
"Kierownictwo i obsługa
techniczna elektrowni musi być polska, ale zapewne będziemy mieli
wsparcie firm doświadczonych w eksploatacji reaktorów, takich jak np.
francuski EDF lub szwedzki Vattenfall. W ciągu 10 lat zdążymy wyszkolić
kadry, problem w tym, by ich nam nie zabrały sąsiednie kraje, które
płacą bardzo dobrze za wysokie umiejętności potrzebne do pracy dla
energetyki jądrowej" - zastrzegł Strupczewski.
Jak wyjaśnił, w
elektrowni o mocy 1000 MW pracuje ok. 800 osób. Do tego dochodzą miejsca
pracy w zakładach związanych z elektrownią.
tk,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR), PAP