Spełniło się marzenie ludzkości. 20 lipca 1969 roku amerykański astronauta Neil Armstrong stał się pierwszym człowiekiem w historii, który postawił stopę na globie innym niż Ziemia. Poszedł na spacer po Księżycu.
"Mały krok dla człowieka”
Jak się szacuje, 500-600 milionów ludzi na całym świecie obserwowało z zapartym tchem na śnieżących ekranach, jak Armstrong powoli schodził po drabince, aby postawić stopę na Srebrnym Globie. Podobno atronauta długo zastanawiał się, jak powinien przebiec jego pierwszy meldunek z powierzchni Księżyca. Wiadomo było, że słowa pierwszego człowieka na Księżycu tak czy siak przejdą do historii – musiał zatem powiedzieć coś specjalnego. W tak ważnym momencie trudno także o „bon-motową” kreatywność, więc przemowa została przygotowana już wcześniej. Ostatecznie Armstrong zdecydował się na historyczne już stwierdzenie „To jeden mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości” (That's one small step for [a] man, one giant leap for mankind).
Nawet tu jednak były kontrowersje. Z powodu zakłóceń językowi puryści długo spierali się, czy Armstrong nie ominął przypadkiem przez pomyłkę „a” przed rzeczownikiem „man”, co zmieniałoby znaczenie zdania na wewnętrznie sprzeczne „mały krok dla ludzkości, wielki skok dla ludzkości”. W 2006 roku Peter Ford, informatyk z Australii i właściciel firmy Control Bionics dowiódł ostatecznie, że Armstrong wypowiedział „a”, a winę za całe zamieszanie ponosi sprzęt komunikacyjny. Kolejny meldunek z Księżyca był już jednak zupełnie jasny: Neil zameldował, że poruszanie się po powierzchni Księżyca nie jest problemem (absolutely no trouble to walk around). Po 15 minutach do Armstronga dołączył Buzz Aldrin, szokując widownię godnymi kangura skokami (potem okazało się, że wykonywał specjalne badania grawitacji). Opisał on dla Ziemian powierzchnię Księżyca, po raz pierwszy widzianą z tak bliska.
Pod każdym względem historyczna misja Apollo 11 powoduje dzisiaj nasze niedowierzanie. Przede wszystkim dlatego, że astronauci polecieli na naturalnego satelitę Ziemi z niewiarygodnie wręcz słabym sprzętem (jak na dzisiejsze warunki). Komputer pokładowy Apollo 11 miał moc obliczeniową niewiele większą niż dzisiejsze kalkulatory, a jednak dał radę zawieźć astronautów na Księżyc (i przywieźć na Ziemię). Nie było także pewne, czy astronautom w ogóle uda się opuścić powierzchnię Srebrnego Globu. Połowę sukcesu stanowiło zwykłe szczęście…
12 gladiatorów z programu Apollo
Tylko 12 Ziemian chodziło po powierzchni Księżyca. Ostatni spacer odbył się w 1972 roku. Od tamtej pory nikomu nie udało się wrócić na Srebrny Glob. Mimo to program kosmiczny Apollo potwierdził dominującą pozycję USA w przestrzeni kosmicznej. Od czasu lotu Gagarina to ZSRR prowadziło w tym wyścigu, mając nad swoim przeciwnikiem zza cieśniny Beringa sporą przewagę psychologiczną. To radziecki bezzałogowy pojazd lądował na Księżycu jako pierwszy. Od kiedy w 1969 roku flaga USA została zatknięta na Księżycu ludzką ręką, Stany Zjednoczone zyskały miażdżącą przewagę, także w sferze symbolicznej.
Droga na Księżyc rozpoczęła się na początku lat 60. XX wieku. W 1961 roku John F. Kennedy, prezydent USA, zaproponował Kongresowi, aby w ciągu dekady człowiek stanął wreszcie na nieosiągalnym dotąd Księżycu. „Wierzę, że nasz naród powinien zmierzyć się z wyzwaniem, aby przed końcem tej dekady człowiek wylądował na Księżycu i bezpiecznie powrócił na Ziemię” – powiedział. NASA jednak już wcześniej badała swoje możliwości pod tym względem i specjaliści Agencji potwierdzali, że nie istniała bariera technologiczna, która przeszkadzałaby w wysłaniu człowieka na Księżyc. „Nie było jednak doświadczenia w konstruowaniu tak wielkich i skomplikowanych systemów” – komentuje prof. John Logsdon, doradca NASA. O samym programie Apollo mówiono jednak już w 1960 roku. Miał być kontynuacją wcześniejszego programu Mercury.
Okoliczności nie były korzystne dla USA. W 1957 roku ZSRR wysłało na orbitę pierwszego satelitę, Sputnika, a w 1961 roku na orbitę udał się Jurij Gagarin. Ameryka musiała odpowiedzieć. Pozostawienie tak wielkiego osiągnięcia ZSRR bez odpowiedzi nie leżało w interesie Stanów Zjednoczonych.
Wyścig kosmiczny stał się symbolicznym sporem pomiędzy dwoma ideologiami. Niektórym wydawało się wręcz, że to mocarstwo, które wygra w kosmosie, automatycznie potwierdzi wyższość swojego ustroju. Właśnie dlatego w 1970 roku (rok po lądowaniu Apollo 11 na Księżycu) Andriej Sacharow, fizyk jądrowy i dysydent, skierował do władz na Kremlu list otwarty, w którym stwierdzał, że lądowanie Amerykanów na Srebrnym Globie jest koronnym dowodem na wyższość demokracji.
“Najgłębsza z głębi”
Oczywiście, nie obyło się bez ofiar. W 1967 roku trzech astronautów statku Apollo 1 zginęło w wypadku na powierzchni Ziemi. Dopiero Apollo 7 wyniósł ludzi na orbitę, a w grudniu 1968 roku Apollo 8 wyruszył w pierwszą załogową podróż wokół Księżyca. Sześć miesięcy później z podobną misją wyruszył Apollo 10. Droga była przetarta.
16 lipca 1969 roku od Ziemi oderwał się Apollo 11. Załogę stanowili: Neil Armstrong – dowódca, Edwin (Buzz) Aldrin – pilot modułu księżycowego (lądownika) oraz Michael Collins – pilot modułu załogowego. 19 lipca Apollo 11 minął Księżyc i wszedł na jego orbitę. 20 lipca moduł księżycowy z Armstrongiem i Aldrinem na pokładzie rozpoczął procedurę lądowania. Wieczorem tego dnia baza w Houston otrzymała komunikat o tym, że ‘Orzeł wylądował” (The Eagle has landed). O 22:50 38-letni wówczas Armstrong rozpoczął pierwszy spacer po Księżycu. Kilka minut po 23:00 dołączył do niego 39-letni Aldrin. Łącznie spędzili na powierzchni Księżyca ponad 20 godzin i zebrali 21 kilogramów próbek.
Do końca nie było wiadomo, czy wystarczy im paliwa na powrót do domu. Był nawet gotowy scenariusz, który miał zostać przeprowadzony, gdyby okazało się, że astronauci nie są w stanie opuścić powierzchni Księżyca. W Archiwach Narodowych w Waszyngtonie znajduje się nawet kopia notatki z 18 czerwca 1969 roku, przygotowanej na ten wypadek. Notka zawiera tekst orędzia, które prezydent Richard Nixon miał wówczas wygłosić:
Fot. NASA.
Zrządzeniem losu ludzie, którzy wyruszyli na Księżyc, by w pokoju go badać, pozostaną na nim, by spocząć w pokoju. Ci dzielni ludzie, Neil Armstrong i Edwin Aldrin, wiedzą, że nie ma już dla nich nadziei na ratunek. Ale wiedzą też, że z ich ofiary płynie nadzieja dla całej ludzkości. Ci dwaj ludzie składają swoje życie na drodze do osiągnięcia najszczytniejszego celu ludzkości: poszukiwania prawdy i wiedzy. Będą opłakiwani przez rodziny i przyjaciół; będą opłakiwani przez swój naród; będą opłakiwani przez wszystkich ludzi ich świata; będą opłakiwani przez Matkę Ziemię, która odważyła się wysłać dwóch swoich synów w podróż w nieznane. Ich misja sprawiła, że wszyscy ludzie tego świata poczuli się jednością; ich ofiara umocni braterstwo ludzkości. Starożytni spoglądali w gwiazdy i widzieli w ich konstelacjach swoich bohaterów. Dziś czynimy to samo, lecz nasi bohaterowie to dzielni ludzie z krwi i kości.Inni pójdą w ich ślady i odnajdą drogę do domu. Poszukiwania ludzkości nie zostaną przerwane. Ale ci ludzie byli pierwszymi, i pozostaną pierwszymi w naszych sercach.Bo każdy człowiek, który w przyszłości zwróci nocą wzrok na Księżyc, będzie wiedzieć, że jest zakątek innego świata, który na zawsze pozostanie świadectwem ludzkości – miał powiedzieć Nixon. Po orędziu łączność radiowa z uwięzionymi na Srebrnym Globie astronautami miała zostać przerwana, a kapłan miał powierzyć dusze umierających astronautów "najgłębszej z głębi". Okrutne, ale prawdziwe! Ostatecznie jednak wszystko zakończyło się sukcesem, a cała załoga wylądowała 24 lipca na Oceanie Spokojnym.
Kiedy polecimy znowu?
Mimo wszelkich politycznych konotacji, lądowanie człowieka na Księżycu w 1969 roku to wielki triumf nauki. Badacze nie tylko dostarczyli sprzętu, ale i przewidzieli teoretycznie, czy i jakie zagrożenia niesie dla człowieka pobyt na Księżycu, oraz jak go stamtąd sprowadzić.
Co udało się pokoleniu naszych rodziców, teraz nie jest już takie oczywiste. USA ma plany związane z powtórzeniem lotu na Księżyc przed 2020 rokiem, a swój akces do księżycowego wyścigu zgłosili też ESA, Rosjanie i Chińczycy. W kosmos zaczynają latać Hindusi, a swojego programu kosmicznego dorobił się Iran. Kolejnym krokiem ludzkości ma być Mars, chociaż dzisiaj to, kto pierwszy na nim wyląduje, ma nieco mniejsze znaczenie ideologiczne. Być może będzie to np. wspólna misja USA, Europy i Chin? W sprawie lotu na Księżyc i Marsa współpracę ogłosiły już NASA i ESA.
Dzisiaj głównym problemem są pieniądze. „Z kilkoma wyjątkami posiadamy wiedzę i technologię, która umożliwiłaby wysłanie człowieka na Marsa lub zamontowanie na Księżycu teleskopu” – mówi Norman Augustine, podsekretarz w armii USA w latach 1975-77, który loty kosmiczne uczynił także prywatnym biznesem. – „Wszystko sprowadza się do tego, na co możemy sobie pozwolić…”
Eugeniusz Wiśniewski