Jacek Karnowski: Naszym gościem jest Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Dzień dobry, panie marszałku.
Bogdan Borusewicz: Dzień dobry, panie redaktorze. Chce pan mnie zapytać o zdrowie na pewno.
J.K.: Tak, panie marszałku, zgadł pan.
B.B.: Bardzo mi to zdrowie dopisuje.
J.K.: A jak pan ocenia, panie marszałku, całą tę sprawę? Dziś już jest zapowiedź, że Donald Tusk ujawni, już tabloidy publikują właśnie takie zapowiedzi raportu, informacje, że premier zdrowy, cholesterol tylko troszkę za wysoki. No ale oczywiście pytam o całą sprawę, czy zdrowie polityków będzie w Polsce, powinno być czymś jawnym, publikowanym, czy też powinno pozostać sferą prywatną?
B.B.: To będzie zależało od tego, czy będzie ustawa, która będzie nakładała obowiązek ujawniania stanu zdrowia, podobnie jak ujawniania stanu majątku. Ja uważam, że jednak w Polsce powinny obowiązywać standardy europejskie, nie amerykańskie. Nie wszystko, co w Stanach Zjednoczonych się dzieje, jest godne naśladownictwa.
J.K.: Europa jest bardziej powściągliwa w tej dziedzinie.
B.B.: Tak, więcej jakby w Europie jest prywatności. I dotyczy to także najwyższych władz. Ja panu powiem, że trochę jestem taki zniesmaczony tym, że bardzo często w niektórych sprawach rządzą tabloidy.
J.K.: Czy optyka tabloidów, która przedostaje się do głównej prasy...
B.B.: Ja jestem bardziej odporny na tabloidy.
J.K.: Niż premier.
B.B.: I niż prezydent także, który uważa, że wystąpienie posła Palikota to jest jakaś przemyślana gra, na końcu której ma być impeachment, czyli odsunięcie od władzy. Nie ma takiej przemyślanej... nie ma w ogóle... są wystąpienia jednego człowieka, który też powinien się przebadać na ADHD.
J.K.: Pańskim zdaniem Janusz Palikot cierpi, może cierpieć na ADHD, czyli syndrom takiej wzmożonej aktywności?
B.B.: Jest wyraźna u niego ta wzmożona aktywność w różnych dziedzinach. Ja wolałbym, żeby parlamentarzyści byli bardziej stonowani.
J.K.: Panie marszałku, ale jest coś zastanawiającego. Donald Tusk, który potrafi twardą ręką kierować swoją partią, usuwa czy doprowadza do rozstania się z Platformą wielu wybitnych działaczy, także założycieli, no, tutaj jest taka pełna tolerancja...
B.B.: No nie...
J.K.: ...z lekkim skarceniem czasami...
B.B.: No nie, nie jest pełna...
J.K.: ...ale wszyscy wiedzą, że to nie jest groźne.
B.B.: Nie jest pełna tolerancja, tutaj pan Palikot jakby cały czas utrzymuje się w przestrzeni, która budzi kontrowersje, ale jednocześnie jest przestrzenią taką, w której trudno powiedzieć, że popełnia jakiekolwiek wykroczenie czy przestępstwo. Przecież pytanie o zdrowie nie jest, powiedziałbym, przestępstwem.
J.K.: Panie marszałku, jak pan interpretuje wypowiedź Eugeniusza Kłopotka, posła PSL–u, o tym, że jeżeli będą weta wobec ustaw zdrowotnych i nowej ustawy medialnej i te weta zostaną podtrzymane w Sejmie, to na wiosnę przyszłego roku może dojść do samorozwiązania Sejmu? Jak to intepretować? Czy to jest rzeczywista analiza sytuacji czy też sygnał pod adresem Platformy, na przykład nie krytykujcie nas za ten nepotyzm, za zatrudnianie krewnych, czy też próba mobilizacji SLD, które jest kluczowe w sprawach weta?
B.B.: Ja traktuję podobnie jak wszyscy inni, także jego partia, która powiedziała, że nic na ten temat nie wie, jest zaskoczona tą wypowiedzą posła Kłopotka. Tak samo traktuję jako pewien taki odruch emocjonalny w sytuacji krytyki, która go dotknęła, także krytyka ta była z szeregów Platformy.
J.K.: Waldemar Pawlak, lider PSL, odpowiadając na zarzuty o zatrudnienia krewnych, twierdzi, że to nic złego, że to dobrze, że dzieci kontynuują dzieło rodziców. A teraz właśnie jest nowa wypowiedź i w TVP Info Waldemar Pawlak uznał to za nagonkę i porównał do antysemickiej kampanii z 68 roku, kiedy dzieci próbowano ścigać za poglądy ich rodziców. Co więcej, odwołał się do historycznych analogii: „Chciałbym przypomnieć rok 47, kiedy ścigano PSL–owców za to, że przyznawali się do funkcjonowania w Stronnictwie”. No i też przypomniał o ofiarach śmiertelnych, kilkaset osób zamordowanych przez aparat komunistyczny.
B.B.: Pyta się pan (...)
J.K.: Pytam się o ocenę tej analogii, panie marszałku, bo mi się ona wydaje jednak dużym nadużyciem.
B.B.: Fakt, że... [śmieje się] Fakt, że się zastanawiam, jak tu powiedzieć, wskazuje, że jestem zaskoczony tym. Oczywiście, że to jest kompletnie nieadekwatne do tych zarzutów, które słyszał i które są akurat pod adresem niektórych polityków z PSL–u. Ja pamiętam rok 68, nie pamiętam 47, ale 68 doskonale pamiętam i... No, można...
J.K.: To jest nawet chyba niezbyt eleganckie wobec rzeczywistych ofiar tamtych wydarzeń.
B.B.: Można sięgać po porównania skrajne, ale pan premier Pawlak nie jest tutaj w czołówce polityków, którzy mają tego typu porównania czy mieli tego typu porównania. Przypomnę znanego polityka PiS-u, który mówił: „On stoją tam, gdzie ZOMO”.
J.K.: To najbardziej znany polityk PiS.
B.B.: ...do swoich adwersarzy politycznych, którzy wywodzą się z tego samego pnia, czyli z Solidarności.
J.K.: No i spotkała go wówczasa duża fala krytyki.
B.B.: Tak. I uważam, że tego typu porównanie, które premier Pawlak stosuje, absolutnie za to powinien zostać skrytykowany. Ja go za to krytykuję.
J.K.: Panie marszałku, sprawa nieco na uboczu tych naszych polskich debat i sporów, ale ważna. Na Ukrainie powódź, na Ukranie mieszkają Polacy. Senat, którego pracami pan kieruje, tradycyjnie opiekuje się Polonią. Czy będzie jakaś reakcja, odpowiedź na tę tragedię? Bo na Ukrainie to jest, jak mówiono, powódź stulecia.
B.B.: Tak, tak, już była odpowiedź, przyznaliśmy środki, o które się zwróciła do nas Fundacja Pomocy Polakom Na Wschodzie. I jesteśmy gotowi także zwiększyć to wsparcie.
J.K.: To wsparcie jest przeznaczone dla organizacji polonijnych czy dla konkretnych osób? Jakiego rodzaju to będzie pomoc?
B.B.: Dla konkretnych osób poprzez organizacje polonijne, inaczej takie wsparcie nie może być przekazane, bo przecież co? Nie wyślę senatora z jakimś workiem pieniędzy.
J.K.: A czy to są duże kwoty, panie marszałku?
B.B.: Nie, ale tyle, ile fundacja wnioskowała, tyle otrzymała.
J.K.: Czyli kilkadziesiąt tysięcy, kilkaset?
B.B.: Tak, kilkadziesiąt tysięcy.
J.K.: Panie marszałku, Gazeta Wyborcza informuje, że szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow przyjedzie we wrześniu do Polski. No ale wciąż nie ma wizyt, rewizyty premiera bądź prezydenta. Donald Tusk był w Moskwie. Czy to jest... Jak pan ocenia ten brak wizyty? Czy ta inwestycja w postaci podróży Donalda Tuska do Moskwy była nietrafiona?
B.B.: Nie, była trafiona. Każda wizyta i także rewizyta musi być dobrze przygotowana. Jeżeli ma być wizyta na tym najwyższym szczeblu czy najwyższych szczeblach, to taka wizyta musi być widocznym krokiem do przodu. Ale był niedawno w Polsce przewodniczący Rady Najwyższej Mironow na moje zaproszenie. Była to dobra wizyta, we wrześniu będzie ministra spraw zagranicznych Rosji Ławrowa, czyli ta wymiana wizyt na wysokim szczeblu jest kontynuowana.
J.K.: Panie marszałku, chcę pana jeszcze na koniec zapytać o olimpiadę w Pekinie. Jak pan obserwuje działania władz w Chinach, widać taki troszeczkę mechanizm typowego państwa komunistycznego, które w chwili potencjalnej liberalizacji właśnie przykręca śrubę, żeby zabezpieczyć wszelkie szczeliny w systemie. Czy pan uważa, że to jest słuszna diagnoza?
B.B.: Czy jest słuszna diagnoza. Ja widzę zaostrzanie sytuacji...
J.K.: Tak, o to chodzi, że przykręcają, kiedy świat spodziewał się pewnego przełomu na plus.
B.B.: No, w takim państwie tego typu oprócz deklaracji istnieje realna przestrzeń i realne życie. Deklaracje zawsze są bardziej liberalne niż realizacje i trzeba sobie z tego zdawać sprawę. I dla mnie było jasne, że zostanie wprowadzony taki system w Pekinie, żeby uniemożliwić jakiekolwiek nie tylko protesty, ale także uniemożliwić kontakty z tymi Chińczykami, którzy myślą inaczej niż władze. Ale pytanie: co będzie po olimpiadzie? Ja bym też tutaj nie był optymistą. Chiny po jednej olimpiadzie nie zmienią się.
J.K.: Dziękuję bardzo, panie marszałku.
B.B.: Dziękuję.
J.K.: Bogdan Borusewicz, Marszałek Senatu, był gościem Sygnałów Dnia. Bardzo dziękuję.
(J.M.)