Od dziesięciu lat fizycy zbierają dowody na to, że cząstki o czterech kwarkach również mogą pojawić się w naturze. Nadają im nazwy zaczynające się na literę „z”. - Takie cząstki Z to jakby nowy typ materii - wyjaśnia Eric Swanson z University of Pittsburgh, który nie był zaangażowany w omawiane badania CERN.
Grupa cząstek Z, którą opisuje najnowszy materiał naukowy CERN, to grupa Z(4430). Cząstki te żyją niezwykle krótko i jedynie wysokoenergetycznym środowisku.
Jak sądzą fizycy, musiało być ich sporo w pierwszych mikrosekundach po Wielkim Wybuchu. Potem zapewne się rozpadły.
Promieniowanie kosmiczne teoretycznie także może tworzyć cząstki Z(4430), ale tylko w potężnych zderzaczach takich jak LHC rzeczywiście udało się to zrobić. Naukowcy zderzali ze sobą protony, czyli standardowe trzykwarkowe cząstki. To z ich rozpadu udało się zlepić cząstki Z.
Dane z CERN są bardzo silne. Odchylenie standardowe wynosi 13,9 sigma, co oznacza, że cząstki Z naprawdę zaistniały (pamiętamy, że istnienie bozonu Higgsa potwierdzono przy odchyleniu 5 sigma, która to wartość powszechnie w świecie fizycznym jest uznawana za granicę prawdziwości - tutaj dane są jeszcze bardziej przekonujące).
To zamyka gorącą debatę. Pierwsze ślady takich cząstek zaobserwowano w 2008 roku w japońskim akceleratorze KEK. Od tej pory trwał spór, czy rzeczywiście istnieją.
(ew/PopSci)